Piłkarze Lecha Poznań i Arki Gdynia rozegrali w czwartek rewanżowe spotkania III rundy eliminacji Ligi Europy. Obie polskie ekipy nie zaliczą tych występów do udanych, bo na tym etapie kończą swoją przygodę z europejskimi pucharami.
Pierwsze spotkania dwumeczów rozegrano tydzień wcześniej. Lech mierzył się na wyjeździe z holenderskim FC Utrecht, a Arka podejmowała na własnym stadionie duńskie FC Midtjylland.
Remis ze wskazaniem na Lecha
Na pierwsze spotkanie III rundy eliminacyjnej podopieczni Nenada Bjelicy udali się do Holandii, by zmierzyć się z FC Utrecht. Gracze z Poznania powinni wracać z kraju Arjena Robbena w dużo lepszych nastrojach. Lechici byli znacznie lepsi od swoich rywali, a wynik dwumeczu mógł rozstrzygnąć się już tydzień temu. Być może zbyt pozytywnie oceniamy grę Kolejorza w pierwszym meczu, ale patrzymy przez pryzmat, cytując klasyka, „fatalnej” gry Holendrów. Majewski i spółka mogli tylko żałować, że z Holandii nie przywieźli… kilkubramkowej zaliczki.
Nie wierzyłem, że to napiszę przed meczem, ale to 0:0 pozostawia spory niedosyt. Obrona dziś na medal, atak na karnego jeżyka. #UTRLPO
— Michał Bondyra (@M_Bondyra) July 27, 2017
Złe… złego początki w rewanżu
Rewanżowe starcie Lecha z Utrechtem rozpoczęło się dla poznaniaków najgorzej, jak to tylko możliwe. Już w 46. sekundzie (!) Matus Putnocky musiał wyciągać piłkę z siatki.
46 sekunda .Szok na Bułgarskiej. Skrajna nieodpowiedzialność. Zero krycia. Lech jeszcze w szatni chyba.
— Mateusz Borek (@BorekMati) August 3, 2017
Zaskoczony Lech próbował odrabiać straty, ale w grze piłkarzy z Wielkopolski było dużo nerwowości. Dopiero w 27. minucie padła bramka, która ucieszyła ponad 30 tysięcy kibiców. Jej strzelcem był Christian Gytkjær. Trzeba przyznać, że Kolejorz miał sporo szczęścia przy tym trafieniu, bo arbiter nie powinien uznać tego gola – Duńczyk był na „delikatnym” spalonym.
Delikatny:) pic.twitter.com/JIVcjxNo2s
— Rafał Mandes (@MandesR) August 3, 2017
Po wyrównaniu Lech ruszył do ataku. Podopieczni Bjelicy przeprowadzili kilka ciekawych akcji, ale brakowało dokładności przy ostatnim podaniu i… bramek. Kilka szans zmarnował strzelec pierwszego gola Christian Gytkjaer. Poznaniacy nie grali źle, ale warto zwrócić uwagę na metamorfozę, którą przeszła drużyna Utrechtu. Zawodnicy z Holandii prezentowali się dużo odważniej niż tydzień wcześniej.
W drugiej połowie do ataku ruszył Utrecht. Rywale Lecha zdobyli nawet gola, ale sędzia go nie uznał, ponieważ dopatrzył się faulu na Łukaszu Trałce. W pierwszych 10 minutach drugiej części gry gracze z Holandii zmarnowali dwie stuprocentowe okazje! Po kwadransie rywalizacji Lech opanował sytuację, a w 70. minucie wszyscy kibice Lecha uradowali się po tym, jak jeden z piłkarzy Utrechtu musiał opuścić boisko. Kolejorz grał w przewadze, ale bardzo mało z tego wynikało. „Poznańska Lokomotywa” musiała postawić wszystko na jedną kartę. Trener Bjelica zdjął Dilavera (obrońca) i Tetteha (defensywny pomocnik) i wpuścił na boisko napastników Rakelsa i Nielsena.
W 89. minucie niemożliwe stało się możliwe. Grający w dziesiątkę zawodnicy Utrechtu wykorzystali błąd Lechitów i zdobyli bramkę. Holendrzy przez cały mecz opóźniali grę, dlatego sędzia doliczył aż siedem minut. W 4. doliczonej minucie gola zdobyli poznaniacy – konkretnie Christian Gytkjaer. Gracze Bjelicy walczyli do końca. W 96. minucie Duńczyk mógł skompletować hat-tricka, ale przegrał pojedynek z bramkarzem.
Piłkarze Kolejorza zapewnili świetne widowisko, ale zakończyli zmagania w Lidze Europy na III rundzie eliminacji. Szkoda.
Arka pisze historię i wygrywa w pierwszym meczu
Nikt nie spodziewał się, że piłkarze znad morza postawią się ekipie FC Midtjylland. Duńska drużyna już od kilku lat rywalizuje w europejskich pucharach, a dwa lata temu ograła warszawską Legię. Dwie poprzednie rundy eliminacyjne rywale Arki przeszli jak burza, pokonując przeciwników w dwumeczach 10:2 i 7:3. Gdynianie, wygrywając w poprzednim tygodniu 3:2, zrobili sobie i kibicom prawdziwy prezent, który z pewnością zostanie zapamiętany na długo.
kto by się spodziewał, że to Arka jako jedyna będzie miała dobrą zaliczkę przed rewanżami.. 😅😂#ARKFCM #UTRLPO
— Radosław Pawłowski (@RadosPaw) July 27, 2017
Z nieba do piekła w rewanżu
Od początku meczu inicjatywę mieli gospodarze, ale gracze Leszka Ojrzyńskiego dobrze się bronili. Arkowcy byli dobrze przygotowani do tego starcia. W 22. minucie gdynianom przyznano rzut wolny, po którym gracze „Żółto-niebieskich” oddali kilka strzałów na bramkę w jednej akcji! 15 minut później Sołdecki bardzo mocno uderzył z 25 metrów, ale piłka poleciała tuż nad poprzeczką.
Arka dzielnie sobie poczyna w Herning. Nie ma strachu, jest walka. Sporo pozytywów. Na plus także komentarz @SzymonBorczuch i Onyszko.
— Piotr Wiśniewski (@PiWisniewski) August 3, 2017
Na początku drugiej połowy to Arka przeważała. Liczni kibice gdynian, którzy udali się na mecz do Danii, doczekali się gola dla arkowców. W 59. minucie z rzutu rożnego dośrodkowywał Marcus da Silva, a bramkę zdobył Sołdecki. Wydawało się, że Arka awansuje do kolejnej rundy. No właśnie… wydawało się. Przyszła 77. minuta i po jednej z nielicznych akcji FC Midtjylland samobójcze trafienie zaliczył Tadeusz Socha. Ten wynik także dawał awans gdynianom, ale to był dopiero początek koszmaru „Żółto-niebieskich”. W 3. minucie doliczonego czasu gry bramkę na 2:1 i na wagę awansu dla Duńczyków zdobył Sorloth.
Obie polskie ekipy zakończyły zmagania w Lidze Europy, ale Arka zyskała znacznie więcej – szacunek polskich kibiców.
SZACUNEK#fcmark pic.twitter.com/KW1bCkfjxf
— SportoweMemy.pl (@sportowememypl) August 3, 2017