El. ME: Ciężka przeprawa Rosji


2 września 2011 El. ME: Ciężka przeprawa Rosji

Zakończyły się kolejne mecze eliminacji Euro 2012. Przebiegają raczej bez niespodzianek. Spośród faworytów najtrudniejszą przeprawę miała Rosja. Gracze Dicka Advocaata z trudem pokonali Armenię.


Udostępnij na Udostępnij na

Finlandia – Mołdawia 4:1

Od samego początku meczu dominowali piłkarze z Półwyspu Skandynawskiego. Spotkanie to rozpoczęło się dla nich znakomicie. Już po 11 minutach objęli prowadzenie, a strzelcem bramki okazał się Hamalainen. Zdobyty gol wyraźnie dodał Finom skrzydeł. Raz po raz dawali się we znaki defensorom rywali. Próby zaskoczenia bramkarza podjęli Hemetaj, Ring i Sjolund. Im dłużej trwała pierwsza połowa, tym większa rysowała się przewaga gospodarzy. Ci jednak nie potrafili udokumentować tego kolejną bramką. Gol dla miejscowych był tylko kwestią czasu i padł w 43. minucie. Jego zdobywcą ponownie okazał się Hamalainen. Druga połowa rozpoczęła się w sposób wymarzony dla Finów. Po sześciu minutach gry wywalczyli rzut karny, który na bramkę zamienił Forssell. Po tym nastąpiła lekka wymiana ciosów. W obie strony poszło kilka strzałów, jednak żaden w światło bramki. Po tym jednak sytuacja na boisku wróciła do normy. Dominowali Finowie, których w 71. minucie wspomógł Armas, pakując piłkę do własnej siatki. Gospodarze, mając ogromną przewagę, nieco spuścili z tonu. Dało to Mołdawianom możliwość zdobycia gola kontaktowego, lecz to było wszystko, na co było ich stać.

Azerbejdżan – Belgia 1:1

Prowadzeni przez Guusa Hiddinka Turcy w samej końcówce zapewnili sobie zwycięstwo
Prowadzeni przez Guusa Hiddinka Turcy w samej końcówce zapewnili sobie zwycięstwo (fot. topnews.in)

Początek spotkania do najlepszych nie należał. Głównym elementem gry, jaki dało się zaobserwować, były faule. Dopiero ósma minuta przyniosła strzał Wagifa Dżawadowa. To podziałało mobilizująco na Belgów. Niedługo potem Agajewa próbowali zaskoczyć Lombaerts, Witsel i Hazard. Z wolnego chybił Martens. Z minuty na minutę rosła przewaga przyjezdnych. Wydawało się, że gol dla piłkarzy z Beneluksu jest tylko kwestią czasu. Dobrze spisywali się Hazard i Martens. Jednak Agajew nadal pozostawał niepokonany. Mimo przewagi, goście nie potrafili uzyskać przed przerwą prowadzenia. Drugą połowę od uderzenia zaczął Alijew. Nie zmieniło to jednak obrazu gry. Przeważali Belgowie, którzy w 55. minucie wywalczyli rzut karny zamieniony na gola przez Simmonsa. Podwyższyć bezskutecznie próbowali Witsel i Martens. Gracze z Beneluksu nadal próbowali po raz kolejny pokonać Agajewa. Pomylił się Fellaini, pomylił się De Camargo, do siatki ponownie nie trafił Martens. Około 77. minuty przycisnęli miejscowi, ale z serii wykonywanych przez nich kornerów nic nie wynikło. Na 240 sekund przed końcem goście przeżyli dramat, Alijew doprowadził do wyrównania. Belgowie postawili wszystko na jedną kartę, lecz nie odwrócili losów spotkania i zakończyło się ono remisem 1:1.

Andora – Armenia 0:3

Kibice zgromadzeni na stadionie na początku meczu porządnie się wynudzili. Piłkarze, których przyszli oglądać, w głównej mierze się faulowali. Dopiero w ósmej minucie gospodarze wykonywali rzut rożny. Na kolejną okazję trzeba było czekać aż siedem kolejnych minut, kiedy Gomes wybronił uderzenie Sarkisova. Z czasem coraz większą przewagę zaczęli zyskiwać Ormianie. Ich problemem był brak skuteczności, niemiłosiernie chybiali. Pomylił się Ghazaryan, a próbę Sarkisova sparował Gomes. Jednak w 35. minucie dopięli swego, a strzelcem gola okazał się Pizzelli. Do przerwy przyjezdni utrzymali korzystny wynik. Początek drugiej połowy zdecydowanie należał do przyjezdnych. Ci co chwila nękali Gomesa. Jednak Mkhitaryan, Pizzelli, Ghazaryan i Manucharyan nie okazali się skuteczni. Minuty mijały, i mimo że Ormianie mieli zdecydowaną przewagę, wynik wciąż nie ulegał zmianie. Ich starania przyniosły skutek dopiero w 75. minucie, kiedy do siatki Gomesa trafił Ghazaryan. Przyjezdni do końca trzymali rywali w bezpiecznej odległości od swojej bramki, a w doliczonym czasie dzięki Mkhitaryanowi dobili rywali. Dzięki temu wygrali i nadal liczą się w walce o Euro 2012.

Rosja – Macedonia 1:0

Pierwsze minuty meczu okazały się show jednego zawodnika. Na stadionie Lokomotiwu szalał Trickovski. Dwukrotnie po jego strzałach interweniować musiał Małafiejew. Rosjanie na pierwszą próbę pozwolili sobie dopiero w 11. minucie, kiedy zablokowano Kierżakowa. Po okresie mniej ciekawej gry o próbę zaskoczenia rosyjskiego bramkarza pokusił się Pandev. Niecelnym uderzeniem odpłacił się za to najlepszy strzelec Zenitu. Z czasem gra się trochę wyrównała. Jednak więcej z gry nadal mieli Macedończycy. Wciąż wśród nich brylował Trickovski, lecz nie błyszczał tak, jak w początkowych fragmentach. W końcówce nieco więcej do powiedzenia mieli gospodarze. W 40. minucie Małafiejew popisał się udaną interwencją przy strzale Pandeva. 60 sekund później to „Sborna” wyszła na prowadzenie, a piłkę w siatce umieścił Siemszow. Mimo strzałów Trickovskiego i Szumulikoskiego, Rosja utrzymała korzystny wynik do przerwy. Na początku drugiej części na próbę Kierżakowa odpowiedział Popov. Po interwencji Małafiejewa przy strzale Szumulikoskiego natarli Rosjanie. Jednak uderzenia Denisowa, Kierżakowa, Żyrkowa i Torbinskiego nie znalazły drogi do siatki. Z czasem Rosja spuściła nieco z tonu. Dało to szansę przeciwnikom. Okazję do pokonania Małafiejewa miał Pandev, ale lepszy okazał się rosyjski bramkarz. Na to niecelną próbą odpowiedział Torbinski. Końcówka meczu okazała się twardą walką pełną fauli. Rosjanie bronili się, jak mogli i dzięki temu dowieźli korzystny wynik do końca.

Gruzja – Łotwa 0:0

Faworytami do zwycięstwa w tym meczu byli Gruzini. Trzeba przyznać, że od początku robili wszystko, by nie zawieść swoich sympatyków. Niecelnym strzałem w statystykach zapisał się Marcawaładze. Gospodarze głównie stwarzali zagrożenie po rzutach wolnych. Te bite przez Ananidzego i Targmadzego jednak nie spełniały swojej roli. Obronną ręką z tych sytuacji wychodzili Łotysze. W okolicach 30. minuty w kierunku bramki Vaninsa piłkę posłali Marcawaładze i Chizaniszwili, ale obaj chybili. Po tym, jak nie trafił Iaszwili, o strzał pokusił się Visnakovs, ale też przestrzelił. Do końca pierwszej połowy przeważali Gruzini, ale próby Kaszii i Marcawaładze nie dały im prowadzenia. Druga połowa rozpoczęła się od zdecydowanych ataków miejscowych. Vaninsa po kolei próbowali zaskoczyć Marcawaładze, Kaładze i Kobiaszwili, lecz łotewski golkiper pozostawał niepokonany. Im dłużej trwał mecz, tym bardziej zaczynał on przypominać istne oblężenie. Gruzini nie schodzili z połowy rywali, a w 64. minucie przeżyli dramat, kiedy to prowadzenie objęła Łotwa. Zdobywcą gola był Cauna. Załamało to miejscowych. Podłamani nie mieli żadnego pomysłu na wyrównanie. Pod koniec spotkania znowu przycisnęli. Zaskoczyć Vaninsa próbowali Grigaliszwili i Dwaliszwili. Tuż przed ostatnim gwizdkiem gospodarze znowu założyli hokejowy zamek. Jednak seria kornerów nie przyniosła skutku i i mecz zakończył się niespodziewanym zwycięstwem Łotwy

Malta – Chorwacja 1:3

Od samego początku przyjezdni urządzili prawdziwe oblężenie bramki Malty. Zagrożenie w głównej mierze stwarzali po stałych fragmentach gry. Rzuty wolne i rożne bite przez Darijo Srnę siały popłoch w szeregach obronnych miejscowych, ale nie przekładały się na efekt bramkowy. Miejscowi zablokowali Corlukę, zablokowali Mandżukicia, ale Vukojević znalazł już drogę do siatki. Dodało to skrzydeł Chorwatom. Chybił Perisić, po raz kolejny z wolnego próbował Srna. Gospodarzom też od czasu do czasu się udawało, lecz niecelny strzał Hutchinsona okazał się wszystkim, na co było ich stać. Po kolejnym rzucie wolnym Srny piłkarze z Bałkanów dopięli swego, a na 2:0 podwyższył Badelj. Rozpędzona Chorwacja nieco się zagalopowała, zapominając o obronie. Efektem tego był gol Mifsuda w 38. minucie. Taki wynik utrzymał się do przerwy. Po niej aktywniejsi byli przyjezdni. Maltańskiego bramkarza zaskoczyć próbowali Mandżukić i Perisić. Około godziny gry groźniej zaczęła poczynać sobie Malta. Failla i Muscat nie pokonali jednak Pletikosy. W 68. minucie Chorwaci się uspokoili, kiedy na 3:1 podwyższył Lovren. Niedługo po tym gra wyraźnie się zepsuła, sporo było fauli. Mając wysoką przewagę, Chorwaci nie forsowali tempa i trzymali rywala z dala od własnego pola karnego. Dowieźli wynik do końca i pewnie wygrali 3:1.

Turcja – Kazachstan 2:1

Turcy byli świadomi, że tylko wygrana może przedłużyć ich szansę na bezpośredni awans do Euro 2012. Od samego początku ostro zaatakowali swoich przeciwników. Ci, powstrzymując ich, często uciekali się do fauli. W ósmej minucie gospodarze oddali pierwszy celny strzał za sprawą Yilmaza. Na to przyjezdni odpowiedzieli próbami Konysbajewa i Nurdaletowa. Zmotywowawało to tylko Turków do lepszej gry. Podopieczni Guusa Hiddinka raz po raz atakowali kazachską bramkę. Jednak bezskutecznie na listę strzelców próbowali się wpisać Yilmaz, Ekici i Selcuk. Po niecelnym strzale Gridina starania miejscowych wreszcie został nagrodzone. Tym, który zaskoczył Mokina, okazał się Yilmaz. Po okresie gry obfitującym w faule odważniej pod pole karne podeszli goście. Na strzał Szmitgala przeciwnicy odpowiedzieli uderzeniami Kazima i Emre, ale nie doprowadzili do zmiany rezultatu. Drugą połowę gospodarzy rozpoczęli gość niemrawo. Ich nieco słabszą postawę wykorzystał Konysbajew i w 55. minucie doprowadził do wyrównania. Za grę ofensywną wzięli się Kazim i Yilmaz. Ten drugi najpierw dał się złapać na spalonym, a potem zmusił do wysiłku Mokina. Również i Kazachowie mieli swoje szanse, ale przestrzelił Szmitgdal, a uderzenie Gridina wybronił Volkan. O pokonanie golkipera rywali pokusił Arda Turan, lecz on i Yilmaz chwilę później nie dali rady. W rewanżu uderzał Nurdaletow. Turcy robili, co mogli i wywalczyli swoje. W siódmej minucie doliczonego czasu gry Arda Turan strzałem z wolnego zapewnił im trzy punkty.

Najnowsze