Kiedyś szrot, dzisiaj gwiazdy – niespodziewane kariery byłych ekstraklasowiczów


16 maja 2016 Kiedyś szrot, dzisiaj gwiazdy – niespodziewane kariery byłych ekstraklasowiczów

Ile razy w czasie oglądania ekstraklasy złapaliście się za głowę po zagraniu któregoś z anonimowych obcokrajowców, pod nosem szepcząc coś w stylu "ale szrot..."? Albo wysyłaliście w myślach takiego delikwenta do "jakiegoś Uzbekistanu"? Okazuje się, że nie wszystko szrot, co matowe – oto siedmiu piłkarzy, których kariery niespodziewanie nabrały rozpędu po wyjeździe z Polski.


Udostępnij na Udostępnij na

7) Kaspars Dubra (Łotwa/BATE Borysów)

Pamiętacie w ogóle takiego gościa? Jeśli odpowiedź na pytanie jest negatywna, to absolutnie nic zaskakującego. Łotewski stoper przyjechał do Polski wiosną 2012 roku, by wzmocnić walczącą o utrzymanie w… I lidze Polonię Bytom. Zagrał tylko w czterech ostatnich meczach sezonu i został pożegnany bez żalu. Następnie przez dwa i pół roku stanowił o sile FK Ventspils, ugruntował też swoją pozycję w reprezentacji Łotwy. Efekt? Transfer do białoruskiego BATE Borysów, przebicie się do pierwszego składu i występy w Champions League. Ciekawe, czy gdyby został w Bytomiu, przebiłby się równie wysoko…

6) Danijel Aleksić (Serbia/FC Sankt Gallen)

Gdy w lutym 2015 roku przechodził do Lechii Gdańsk, miał opinię niespełnionego talentu, który w każdej chwili może eksplodować. Nad Bałtykiem o wiele częściej eksplodowali jednak włodarze klubu i po niespełna pół roku pożegnali Serba bez żalu. Ten trafił do szwajcarskiego Sankt Gallen i – jak się okazało – udowodnił, że doniesienia o jego zdolnościach nie były wielce przesadzone. Występujący na pozycji ofensywnego pomocnika Aleksić jest najlepszym strzelcem (11 trafień) i asystentem (cztery ostatnie podania) w swoim klubie. Głośno mówi się o propozycjach ze znacznie mocniejszych klubów, opiewających na co najmniej trzy miliony euro. Chyba warto było dać mu w Gdańsku trochę więcej czasu.

https://youtu.be/RiayqA8BogI

5) Nuno Henrique (Portugalia/Boavista Porto)

Przypadek skrajny. Przyszedł do Jagiellonii z Blackburn Rovers, mając za zadanie kierowanie grą defensywy podlaskiego klubu. W Białymstoku zabawił trzy miesiące, w pierwszej drużynie nie zagrał ani razu, wystąpił w sześciu meczach trzecioligowych rezerw. Portugalczyk rozwiązał kontrakt, a włodarze klubu krytykowani byli za bezsensowną transakcję… Moment, w którym Henrique opuścił Polskę okazał się przełomowy dla jego kariery. Odbudował się w drugoligowym Penafiel, trafił do Feirense, od roku zaś z dumą reprezentuje Boavistę Porto, za grę w której zbiera bardzo przyzwoite recenzje. Jego przykład pokazuje, jak trudno zaaklimatyzować się na Podlasiu.

4) Arnaud Djoum (Belgia/Heart of Midlothian)

Kolejny intrygujący przypadek. Jego przyjście do Lecha Poznań z tureckiego Akhisarsporu określano mianem transferowej petardy. Defensywny pomocnik miał być brakującym ogniwem walczącego o mistrzostwo Polski „Kolejorza”. Ostatecznie ciemnoskóry Belg wytrzymał w naszym kraju pół roku, narzekając ciągle na swoją niedolę i Polaków rasistów. Djouma pożegnano bez żalu, a referencje wystawione przez Lecha sprawiły, że szukał on klubu przez całe trzy miesiące. Ostatecznie trafił do stołecznego szkockiego Heart, już po upływie okienka transferowego (dokładniej rzecz ujmując w końcówce września). Wystarczyło kilka meczów w Edynburgu, by cała Szkocja wpadła w zachwyt. Fenomenalny w odbiorze, zabójczy w ataku – tak reklamują go zachwyceni kibice. Trudno wyrokować, co tak naprawdę przeszkadzało mu w Polsce, niemniej wersja Djouma z 2016 roku byłaby gwiazdą nie tylko Lecha, ale i całej naszej ligi.

https://youtu.be/eeTsUkrJhtE

3) Roger Canas (Kolumbia/FK Astana)

Jaki to miał być talent! Kolumbijski środkowy pomocnik trafił do Jagiellonii wprost z narodowej młodzieżówki. Niestraszny był mu też klimat, wszak wcześniej reprezentował barwy Sybiru Nowosybirsk. Ostatecznie okazał się wielkim niewypałem i po zaledwie jednym meczu w Pucharze Polski odszedł z klubu, podpisując kontrakt z kazachskim Szachtarem Karaganda. Tam zaczął pokazywać to, czego oczekiwano od niego w Białymstoku – świetną grę w destrukcji połączoną z wysokimi umiejętnościami ofensywnymi. Zmienił też klub na mocniejszą stołeczną FK Astana, z którą wywalczył sensacyjny awans do tegorocznej Ligi Mistrzów. 26-letni Canas to obecnie jedna z największych gwiazd piłki w Kazachstanie. Kolejny raz wydaje się, że polski klub zgubiony został przez niecierpliwość.

2) Rodrigao Moledo (Brazylia/Panathinaikos)

Za ten transfer Odra Wodzisław powinna dostać Nagrodę Darwina. Brazylijski stoper przychodził do klubu jako kompletny anonim, toteż na początku pograł chwilę w Młodej Ekstraklasie. Prezentował się jednak na tyle solidnie, że postanowiono dać mu szansę na pokazanie się w pierwszym zespole. Tam rozegrał cztery mecze, w których pokazał się z bardzo przyzwoitej strony. Wtedy jednak Brazylijczykowi… skończyła się wiza, a włodarze Odry uznali, że nie ma sensu jej przedłużać i pożegnali się z Moledo. Los postanowił zemścić się niezwykle szybko. Pół roku po jego odejściu wodzisławianie spadli z ligi, on zaś podpisał kontrakt z bardzo mocnym Internacionalem Porto Alegre, z którego trafił do reprezentacji Brazylii. Co prawda nie dane było mu ostatecznie w niej zadebiutować, niemniej karierę zrobił zupełnie przyzwoitą. Obecnie jest podstawowym stoperem Panathinaikosu Ateny, a jego wiosenna postawa jest na tyle dobra, że greckie media informują o zainteresowaniu AS Roma, która jest ponoć w stanie zapłacić za niego aż 15 milionów euro, czyli jakieś sto razy więcej, niż wart jest obecnie klub z Wodzisławia Śląskiego.

1) Paulinho (Brazylia/Guangzhou Evergrande)

Akurat pierwsze miejsce zapewne nikogo nie zdziwi. O byłym graczu ŁKS-u Łódź i ignorancji działaczy względem niego powiedziano już chyba wszystko. Tytułem przypomnienia – 19-letni Paulinho trafia do Polski w 2007 roku, przebija się do pierwszego składu łodzian, prezentuje się całkiem godnie. Po roku klub nie decyduje się na wykupienie pomocnika, a ten wraca do Brazylii. Tam powoli buduje karierę, a po dwóch latach trafia do Corinthians Sao Paulo. Trzy lata gry w legendarnym klubie wynoszą go na taki poziom, że za 20 milionów euro trafia do Tottenhamu, już jako etatowy reprezentant „Canarinhos”. Obecnie gra w Chinach, skuszony perspektywą wielkich zarobków. Szkoda chłopaka, mógł zostać w ŁKS-ie, teraz pewnie byłby gwiazdą trzeciej ligi…

https://youtu.be/GlCctNRmJ-E

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze