Za nami 16. kolejka ekstraklasy. Co zwróciło szczególną uwagę w czasie jej trwania? Zapraszamy do lektury!
1) Sceny w Niecieczy
Takiego debiutu „Popcorn Areny” w ekstraklasie nie spodziewał się nikt. 32 strzały, 22 celne, osiem bramek! Za nami mecz, o którym najpewniej będą pamiętać wszyscy nawet po zakończeniu sezonu, nie tylko w Niecieczy i Gliwicach. Co po nim wiemy? W życiu pewne są trzy rzeczy – śmierć, podatki i asysty Patrika Mraza. Tym razem dwie. W Niecieczy ładnie pokazał się, wracający do pierwszego składu, Tomasz Foszmańczyk – do niedawna zwykle robił dużo wiatru, w statystykach nie wyróżniając się zbytnio. Tym razem dopisał do rubryki „gole” liczbę „dwa”. Jeśli obie drużyny będą grać tak do końca sezonu, zobaczymy jeszcze jeden pojedynek między nimi. W grupie mistrzowskiej.
2) Jak było na początku, tak teraz i zawsze
Na rozpoczęcie sezonu Górnik i Wisła zmierzyli się ze sobą przy Reymonta. Z powodu kar punktowych oba zespoły zaczęły sezon na szarym końcu tabeli. „Biała Gwiazda” dzięki niesamowitej liczbie remisów zdołała odbić się od dna, a nawet trafić do pierwszej piątki. „Górnicy” natomiast, jak zaczęli na ostatnim miejscu, tak zostali na nim do dziś. W piątek na stadionie im. Ernesta Pohla padł wynik identyczny jak w pierwszej kolejce, a Wisła zaliczyła swój 9. remis w tym sezonie.
3) Raz się wygrywa, raz się przegrywa
Mecz w Białymstoku zakończył dwie imponujące serie: po pierwsze, po raz pierwszy od 20 września Jagiellonia Białystok wygrała spotkanie ligowe. W sześciu poprzednich meczach piłkarze z Białegostoku schodzili z murawy z opuszczonymi głowami. Na szczęście dla nich i dla Michała Probierza mogą odzyskać nieco wiary w siebie. Korona z kolei po raz pierwszy w tym sezonie przegrała na wyjeździe. Jak zauważył pewien kibic na stadionie, mecz z drużyną z Kielc rozpoczynają wzrost lub spadek formy „Jagi”. Nadchodzą lepsze czasy?
4) Trenerski nos Czerczesowa
Do Warszawy na mecz przyjechał beznadziejny ostatnio Śląsk. Trener Tadeusz Pawłowski zapowiadał, że zespół lada moment wyjdzie z kryzysu (pytanie tylko pod czyją opieką), poprawi swój styl (gorzej przecież grać się nie da) i w ogóle rozpocznie marsz w górę tabeli (na dole już przecież niewiele zostało). Jak się okazało, nie doszło do tego wszystkiego przy Łazienkowskiej – Legia nie zagrała może niczego wybitnego, niemniej zaprezentowała wystarczająco solidną piłkę, by pokonać przyjezdnych. Bohaterami meczu okazał się duet Czerczesow – Prijović. Ten pierwszy wpuścił na boisko tego drugiego tuż przed akcją, w której Szwajcar mógł spokojnie wbić piłkę do pustej bramki. Takimi meczami podobno zdobywa się mistrzostwo, więc…
5) Panie Waldku, pan się nie boi…
…Ruch Chorzów w lidze rywali gnoi. Parafraza kultowego (dosłownie i w przenośni) utworu idealnie dopasowuje się do cudotwórcy z ulicy Cichej. Trener Fornalik postępuje zgodnie z zasadą „jeśli nie masz piłkarza, to go sobie wymyśl”. Tak właśnie „powstał” Lipski, bardzo kreatywny w naszych warunkach pomocnik, tak przeobraził się Michał Koj, z przeciętnego stopera w solidnego lewego defensora, w ten oto sposób Kamil Mazek z regularnie wizytującego trybuny kandydata na piłkarza stał się skrzydłowym pełną gębą. Taki oto „wymyślony” Ruch zrewanżował się Łęcznej za inauguracyjną porażkę i pokonał bardzo solidny w tym sezonie zespół aż 3:0. I to na wyjeździe. Szanujemy.
6) Idzie, idzie i… staje
Koniec dobrej, jak na Podbeskidzie, passy. Po przejęciu zespołu przez Roberta Podolińskiego „Górale” nie ugięli się przed żadnym rywalem. Do niedzieli. Pomimo że piłkarze ze Śląska zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, grając odważną i otwartą piłkę, to główki Jacha i Janoszki dały trzy punkty „Miedziowym”. Podbeskidziu zabrakło nieco szczęścia, bo dwukrotnie przed utratą bramki Polacka ratowały słupki. Mimo wszystko gra bielszczan wyraźnie się polepszyła od zmiany trenera.
7) Łukasz Trałka strzela gola…
…więc Lech Poznań wygrywa mecz. To więcej niż oczywiste. Zawsze, gdy w lidze trafia obecny kapitan „Kolejorza”, poznaniacy wygrywają mecz. Sto procent przypadków. Kibice mogą więc żałować, że w czwartym sezonie spędzonym przy Bułgarskiej, Trałka wbił swoją… trzecią bramkę w ekstraklasie w niebieskich barwach. Tak czy inaczej, mistrz Polski po dwóch miesiącach wstydu opuszcza strefę spadkową i zapewne zacznie mozolne odbudowywanie pozycji ligowej. Z takim składem, takim trenerem i takimi możliwościami wynik inny niż grupa mistrzowska nie wchodzi w grę. Ten sezon można jeszcze uratować.
8) Twierdza Kraków
To, co Cracovia wyprawia na swoim stadionie, jest naprawdę imponujące. „Pasy” wygrały pięć ostatnich spotkań ligowych przy Kałuży, strzelając przy tym 18 (sic!) goli, co daje średnią 3,6 na mecz! Nieźle, prawda? Dzięki temu zwycięstwu podopieczni Jacka Zielińskiego umacniają się na dnie podium ekstraklasy. Jeżeli „Craxa” ma tak grać do końca, to z chęcią zobaczylibyśmy, jak w przyszłym roku radzi sobie w Europie, bo w tej chwili Liga Europy jest jak najbardziej realna. Za tydzień zapowiada się niezłe meczycho – już dawno tak nie czekaliśmy na derby Krakowa!