Będący na fali piłkarze PGE GKS-u Bełchatów polegli na wyjeździe z Arką Gdynia, która nie zwyciężyła w pięciu ostatnich ligowych spotkaniach. Z kolei Legia Warszawa w zasadzie trzy kwadranse pokonała Śląska Wrocław. Warto dodać, że na Łazienkowską wrócił głośny doping.
Dla Czesława Michniewicza bełchatowianie to rywal szczególny, bowiem pamiętamy zażartą walkę o mistrzostwo kraju w sezonie 2006/07, kiedy to jego Zagłębie Lubin wyprzedziło podopiecznych wówczas Oresta Lenczyka jednym punktem w końcowym rozrachunku. W ostatnich czterech starciach „Polski Mourinho” z tym rywalem trzy razy był górą – dwukrotnie w lidze, a także w Superpucharze Polski. A więc wśród gdańskich kibiców przed dzisiejszym starciem znaleźli się pewnie kilku optymistów. Mimo że „żółto-niebiescy” nie zwyciężyli w sześciu ostatnich kolejkach, a podopieczni Pawła Janasa wygrali trzy ostatnie starcia.
Losy meczu zostały rozstrzygnięte zaraz na początku drugiej połowy. W pierwszej akcji po zmianie stron Łukasz Kowalski zacentrował w pole karne, piłkę głową do Bartosza Ławy zgrał Damian Nawrocik, a ten oddał precyzyjny strzał tzw. wolejem w prawy róg bramki Krzysztofa Kozika. Golkiper gości skapitulował po raz drugi w 60. minucie. Z rzutu wolnego dośrodkował Damian Nawrocik, futbolówka trafiła na kark wspomnianego Kowalskiego.
Później do pracy wzięli się podopieczni Pawła Janasa. W 71. minucie mieliśmy bliźniaczą sytuacje do tej, po której padł drugi gol dla gdynian. Dośrodkowywał Łukasz Garguła, szczęścia próbował Tomasz Jarzębowski, ale piłka zatrzymała się na poprzeczce. Pięć minut przed końcem spotkania znów do stałego fragmentu gry – tym razem rzutu rożnego – podszedł Garguła, dograł do zamykającego akcje Dariusza Pietrasiaka, lecz jego strzał wybronił Norbert Witkowski. „ – Zasłużyliśmy na zwycięstwo, a bramki potrzebowaliśmy jak tlenu” – podsumował krótko dzisiejsze starcie kapitan Arki, Bartosz Ława.
Zwycięstwo na pożegnanie Żylety
Tegoroczni beniaminkowie Ekstraklasy nie mają w tym sezonie szczęścia do wizyt na Łazienkowskiej, bowiem żaden nie wywalczył w stolicy choćby punktu – Piast Gliwice 1:3, Arka Gdynia 0:2, Lechia Gdańsk 0:3. To był zły omen dla Śląska Wrocław, a podobno dzisiejsza wizyta piłkarzy Ryszarda Tarasiewicza miała zweryfikować ich możliwości.
Co prawda legioniści przegrali dwa ostatnie mecze wyjazdowe po 0:1 w Bytomiu i Bełchatowie, ale dzisiaj byli ogromnie zmotywowani wszak na Łazienkowską- wreszcie! – wrócił doping. Kibice nie mogli pomylić meczu piłkarskiego ze stypą. Żyleta odżyła w jej zgonu…
Podopieczni Jana Urbana zwycięstwo zapewnili sobie już po trzech kwadransach.
10. minuta – z prawej strony po tzw. przewrotce dośrodkowuje Grzelak, piłkę wybija głową Wójcik, ale robi to na tyle nieudolnie, że ta trafiła pod nogi Chinyamy, następnie Iwańskiego, który od razu uderza na bramkę Banaszyńskiego i jest 1:0.
32. minuta – ponownie prawa strona, krosowe podanie – ponad 50-metrowe – Wawrzyniaka do Iwańskiego, który dogrywa do wbiegającego w pole karne Chinyamy i jest 2:0.
40. minuta – lewa strona, rzut rożny, jeszcze raz Iwański, który dośrodkowuje wprost na głowę Pance Kumbeva i jest 3:0.
69. minuta – znów prawa strona, tym razem szarżuje Rybus, futbolówkę spod nóg wybija mu Celeban, która trafia do Wawrzyniaka. Reprezentant Polski wbiega w pole karne uderza w przeciwległy róg bramki Banaszyńskiego i jest 4:0.