Ekstraklasa to jednak taka liga, w której przewidzieć można wszystko poza wynikami. Lech zaczyna się odbudowywać? Bach, porażka! Śląsk dołuje? Dziś dominuje! Morioka nie sprawdza się w lidze? No to nagle staje się motorem napędowym całej ekipy. Mariusz Rumak znalazł sposób na pokonanie swojego byłego pracodawcy.
„Kolejorz” musiał sprostać poważnemu kryzysowi kadrowemu. Jeśli na ławce rezerwowych, obok trenera Jana Urbana, zasiada bramkarz i czterech obrońców, wiadomo, że nie można liczyć na odmianę gry zespołu poprzez wprowadzenie jokera z ławki. Boiskowe realia mocno odzwierciedliły to, czego można się było spodziewać po wyjściowej jedenastce.
Wystarczy że zabrakło dwóch najlepszych – Pawłowskiego i Linettego a dziś też Tetteha i Lech jest drużyną na gorszą ósemkę 9-16
— Bartłomiej Janeczek (@b_janeczek) April 1, 2016
Spotkanie zaczęło się od niespodziewanej dominacji gości, którzy twardym pressingiem starali się wybić poznaniakom koronkowe akcje z głów. Bardzo dobrze spisywał się Ryota Morioka, który popisywał się swoim wyszkoleniem technicznym. Bardzo przydało mu się ono w dziesiątej minucie, w której strzelił, jak się później okazało, jedyną bramkę w tym meczu:
https://twitter.com/Polish_Futbol/status/715982126731173888
Sam mecz raczej nie zawiódł postronnych widzów, działo się w nim sporo, choć kibice Lecha z pewnością nie mają tęgich min po tym, co prezentowali niektórzy zawodnicy. Bardzo zawodzi Nicki Bille, który po kontuzji nie jest tym samym napastnikiem, co w swoim ligowym debiucie. Po boisku porusza się bardzo wolno, ma problemy z przyjęciem piłki, do tego jest nieskuteczny. Cóż… Nikolić to to nie jest.
Pomimo tego, że w meczu z Legią Abdul Aziz Tetteh nie spisał się najlepiej, dziś bardzo brakowało jego umiejętności walki w środku pola i spokojnego rozgrywania piłki. Centrum boiska było kluczem do zwycięstwa ekipy Mariusza Rumaka, który dziś ma pełne prawo świętować wielki sukces. Jeśli Legia pokona w tej kolejce Lechię Gdańsk, strata „Kolejorza” wynosić będzie aż 21 punktów, nikt nie ma więc wątpliwości, że ekipa Jana Urbana walczyć może jedynie o prawo do gry w Lidze Europy. Tytułu już niemal na pewno nie uda się obronić.
Ślask przynajmniej na jeden dzień wydostaje się ze strefy spadkowej, co dla powoli odbudowującej się drużyny jest znakomitą wręcz informacją. W porównaniu choćby do obu Górników, wrocławianie grają zwyczajnie za dobrze, by martwić się o utrzymanie. Pojedynki w grupie spadkowej zapowiadają się niezwykle pasjonująco.