W zakończonych jak do tej pory spotkaniach 20 kolejki piłkarskiej Ekstraklasy Odra Wodzisław zremisowała na własnym stadionie ze Śląskiem Wrocław 0:0, Cracovia pokonała u siebie Lechię Gdańsk 3:1, a GKS Bełchatów również zremisował 0:0 u siebie z krakowską Wisłą. Największym pechowcem tego spotkania był Paweł Brożek, który nabawił się groźnej kontuzji. W ostatnim zakończonym dzisiaj spotkaniu, Ruch Chorzów rozbił Polonię Bytom 3:0.
Po dwóch wiosennych kolejkach, Odra Wodzisław wyszła na najsłabszą drużynę naszej Ekstraklasy w rundzie wiosennej. Podopieczni Ryszarda Wieczorka przegrali bowiem dwa mecze pod rząd tracąc przy tym aż pięć bramek i nie strzelając żadnej. Ten mecz miał pokazać, że fatalny falstart na początku rundy był tylko wypadkiem przy pracy. Śląsk Wrocław po wysokim zwycięstwie z Polonią Bytom był w tym meczu zdecydowanym faworytem.
Trener Ryszard Wieczorek zdecydował się ustawić swój zespół 4-4-2, w porównaniu do meczu z Legią gdzie rolę jedynego napastnika pełnił Maciej Korzym, tym razem miejsce u jego boku zajął Piotr Bagnicki.
Od początku wodzisławianie starali się „przycisnąć” i zamknęli Śląsk na własnej połowie boiska. W pierwszych 45 minutach mecz nie zachwycał, a Odra próbowała za wszelką cenę zdobyć pierwszego gola w tym spotkaniu, jednakże brakowało im wykończenia akcji, albo na drodze stawała obrona Śląska z bramkarzem Kaczmarkiem na czele. Śląsk próbował odpowiedzieć strzałami Sebastiana Mili i Janusza Gancarczyka ale piłka do bramki Adama Stachowiaka nie wpadała i po pierwszej połowie widniał wynik 0:0
W drugiej połowie na boisku działo się niewiele, jedyną wartą odnotowania jest sytuacja z 80. minuty, kiedy to sędzia Piotr Wasilewski podyktował rzut karny dla Odry po faulu Górskiego na Macieju Korzymie. Do piłki podszedł Jan Woś, a jego strzał z 11. metrów pewnie obronił Wojciech Kaczmarek! Odra i Śląsk musiały się zadowolić w tym meczu tylko jednym punktem.
Cenne zwycięstwo Cracovii
Piłkarze Cracovii po pechowej porażce w poprzedniej kolejce z ŁKS-em Łódź koniecznie chcieli w dzisiejszym spotkaniu zmazać plamę po tamtej wpadce. Lechia natomiast podbudowana zwycięstwem z chorzowskim Ruchem, miała nadzieję nie stracić punktów w tym meczu.
Trener Artur Płatek wystawił do gry swój najsilniejszy skład, podobnie jak Jacek Zieliński, który zagrał z jednym Maciejem Kowalczykiem na ataku. W obronie wystąpił też strzelec pięknej bramki dla Lechii z zeszłej kolejki Jakub Kawa
W pierwszym kwadransie gry w meczu działo się niewiele, a pierwszą dogodną sytuację do strzelenia bramki stworzyła Cracovia w 18 minucie, kiedy to Paweł Nowak obsłużył idealnym podaniem Bartosza Ślusarskiego, jednak ten nie trafił w piłkę. Lechia poważnie bramce Cracovii nie zagroziła. Pierwsza połowa toczyła się pod lekkie dyktando Cracovii, jednak obie drużyny zdecydowały się w tym spotkaniu na grę skrzydłami
W drugiej połowie zobaczyliśmy dużo lepiej grającą Cracovię, w wyniku czego w 52. minucie prowadziła już 1:0. Strzelcem gola niezawodny Bartosz Ślusarski, który idealnie wykorzystał wrzutkę Pawła Nowaka. Pięć minut później było już 2:0! Tym razem bramkę strzelił Przemysław Kulig, który w zamieszaniu w polu karnym Lechii zachował się jak prawdziwy snajper. Wykorzystał celne dogranie Polczaka i pewnym strzałem pokonał bezradnego Pawła Kapse.
Po tej bramce lekką inicjatywę przejęli goście ale tylko do 72. minuty kiedy szybką akcję przeprowadzili Nowak z Pawlusińskim. Ten pierwszy podawał, a popularny „Plastik” ładnym strzałem nie dał szans Kapsie na skuteczną interwencję. Było już pewne że nic nie odbierze Cracovii zwycięstwa w tym spotkaniu, ostatnie słowo należało jednak do gości, którzy zdobyli w 82. minucie honorową bramkę. Strzelił ją Łukasz Surma, który w zamieszaniu w polu karnym zachował się najprzytomniej i z bliskiej odległości umieścił piłkę w siatce. To wszystko na co było stać Lechię w tym spotkaniu.
Cracovia po ciekawym meczu pewnie pokonała Lechię i może się wydawać, że „Pasy” z takimi wynikami bez problemu utrzymają się w Ekstraklasie.
Zaskakujący remis Wisły, poważny uraz Pawła Brożka
Trzecie spotkanie dzisiejszego dnia zapowiadało się najciekawiej. W poprzedniej kolejce Bełchatów przegrał z Piastem Gliwice, a Wisła pokonała u siebie Polonię Warszawa. Mecz ten, był ważny zarówno dla jednych jak i drugich. Krakowianie w tej rundzie swoją grą nie zachwycają, a Bełchatów chcąc zmazać plamę z początku rundy potrzebował zdobyć 3 punkty w tym spotkaniu. Faworytem więc, wydawali się być podopieczni Macieja Skorży.
I to właśnie Wisła przez całe spotkanie posiadała zdecydowaną inicjatywę, jednak nie umiała tego wykorzystać. Strzały Boguskiego, Diaza nie znalazły jednak drogi do bramki. „Biała Gwiazda” za wszelką cenę chciała zdobyć pierwszą bramkę i pod koniec pierwszej połowy starała się grać pressingiem na połowie gospodarzy. Groźne strzały oddali także Sobolewski i Ćwielong ale Łukasz Sapela nie dał się zaskoczyć. W pierwszej połowie GKS grał dobrze w obronie ale przewagę miała Wisła
Druga połowa zaczęła się bardzo nieszczęśliwie dla najlepszego zawodnika Wisły Pawła Brożka, który w starciu z obrońcami bełchatowian w polu karnym, tak nieszczęśliwie upadł, że skręcił lewą nogę w kolanie i prawdopodobnie zerwał wiązadło kolanowe. Ta kontuzja może go wykluczyć z gry na parę miesięcy. Nie tak pewnie Brożek wyobrażał sobie ten mecz, tym bardziej że za niedługo Polska reprezentacja gra z Irlandią Północną. Drużyna narodowa jak i Wisła będzie musiała przez jakiś czas poradzić sobie bez swojego najlepszego snajpera.
W drugiej połowie zawodnicy spod „Wawela” dalej dążyli do zdobycia upragnionej bramki w tym spotkaniu, jednak chaotyczne strzały niczego jej nie dawały. Wyglądało to tak, jakby nie mieli pomysłu na grę. Bełchatów głównie się bronił ale parę razy też starał się skontrować.
Po zakończeniu meczu można stwierdzić, iż GKS zdobył pierwszy punkt wiosną, a Wisła będzie musiała szukać ich w najbliższych meczach, gdyż widać to, że ta drużyna przeżywa lekki kryzys.
Prawdziwy pogrom w Bytomiu!
W ostatnim dzisiejszym spotkaniu mieliśmy tzw: „Małe Derby Śląska”. Polonia Bytom podejmowała chorzowski Ruch, który tą rundę zaczął od dwóch porażek. Polonia zaliczyła jeden remis oraz przegrała sromotnie ze Śląskiem Wrocław. Po tym meczu obiecywano sobie wiele i dużo mówiono o tym, że ten mecz będzie konkurował z popularnymi Wielkimi Derbami Śląska. Wielką niewiadomą w Ruchu Chorzów była postać Marcina Zająca. Fachowcy twierdzili, że zawodnik ten jest skłócony z działaczami „niebieskich”. Sami działacze Ruchu, od początku jednak twierdzili że piłkarz jest kontuzjowany, ale na mecz z Polonią powinien być już gotowy.
Tak też się stało, Zając znalazł się w kadrze Ruchu na to spotkanie. Bogusław Pietrzak nie mógł jedynie skorzystać z usług Macieja Sadloka, który musiał pauzować za kartki. Podopieczni Marka Motyki przystąpili do tego meczu w pełnym zestawieniu.
Na początku spotkania inicjatywa zdecydowanie należała do „niebieskich”. W 37. minucie minucie spotkania dopięli swego. Po ładnej wrzutce Wojciecha Grzyba, piłkę do bramki skierował Artur Sobiech. Był to pierwszy gol w ekstraklasie tego młodego zawodnika. Polonia przed przerwą próbowała za wszelką cenę odrobić straty ale żadna akcja nie dała jej bramki.
Po przerwie nadal Ruch dominował i w 50. minucie było już 0:2. Po raz kolejny asystował Grzyb, a gola strzelił Remigiusz Jezierski. Zawodnik ten nie dawno powrócił do składu Ruchu po ciężkiej kontuzji.
Dziesięć minut później to był już totalny nokaut. Trzecią bramkę dla Ruchu zdobył tym razem sam kapitan „niebieskich” Wojciech Grzyb. Był on zdecydowanie najlepiej grającym zawodnikiem w tym spotkaniu. Zdobył gola i asystował przy dwóch poprzednich bramkach.
Polonia Bytom doznała kolejnej klęski, tym razem na własnym boisku. Ruch natomiast w końcu się przełamał i w tym meczu „o sześć punktów” pewnie wygrał. Dla chorzowian jest to także prestiżowe zwycięstwo, gdyż w derbach najlepiej smakuje smak zwycięstwa nad rywalem zza miedzy.
no no, teraz przed szansą stoi leszek, oby wygrali!
heja, heja, heja KOLEJORZ!!