10. kolejka ekstraklasy już za nami. Czego dowiedzieliśmy się po tej serii spotkań? Zobaczcie sami! Oto osiem punktów do zapamiętania.
Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka…
Podobnie jak w słowach piosenki zaczęła się 10. kolejka naszej ligi. Pogłoski o zwolnieniu trenera Moskala demotywująco podziałały na piłkarzy Wisły, którzy zatracili polot zaprezentowany w poprzednim spotkaniu. Najgorzej mecz będzie wspominał Maciej Jankowski, do którego wróciły demony z poprzedniego sezonu, gdy zanotował najbardziej spektakularne pudło roku. W meczu przeciwko Koronie było niewiele lepiej. Jankowski zmarnował piłkę meczową, co w konsekwencji może kosztować trenera Moskala posadę.
Maciej Jankowski, prawdziwy box-to-box. "Od pudła do pudła". #WISKOR @WislaKrakowSA
— Patryk Motyka (@motti92) September 25, 2015
Śląsk zaprosił Piasta do tańca

A że Piast się w tańcu nie… zatraca, z zaproszenia nie skorzystał, tylko przyjechał jak po swoje. Mecz okazał się szczególny dla Patrika Mraza. Wyrzucony ze Śląska w atmosferze skandalu Słowak dwiema asystami pogrążył swoją byłą drużynę. Włodarze wrocławskiego klubu pewnie żałują, że niespełna trzy lata temu ten jeden jedyny raz nie przymknęli oka na alkoholowy występek lewego obrońcy. Skoro oka nie przymknęli, Mraz postanowił im je podbić. Pomogli mu w tym dwaj defensorzy, Hebert i Uros Korun, którzy postanowili w tym meczu wyręczyć swoich napastników.
Znowu nowa zmiotka
Objęcie Podbeskidzia było dla trenera Podolińskiego dużym wyzwaniem. Pierwszy mecz pokazał, że łatwo nie będzie, ale że da się coś z tej drużyny ułożyć. Okazało się, że lepiej było już w Łęcznej. Co prawda bielszczanom towarzyszyło sporo szczęścia, bo gospodarze dwa razy obili słupek bramki Zubasa, a potem obejrzeli dwie czerwone kartki, co przesądziło o losach tego spotkania. Widać już pewną zmianę w grze PBB, ale o efekcie miotły jeszcze mówić nie możemy. No, chyba że miotełki. Albo nawet zmiotki.
Przed zimą obudził się niedźwiedź

Mowa o Denisie Rakelsie, który pod względem statystyk indywidualnych dość niemrawo zaczął obecny sezon. Na Łotysza motywująco zadziałał nowy kontrakt, podpisany dzień przed meczem. Jest to o tyle zaskakujące, że w ekstraklasie zwykle jest odwrotnie i przedłużanie umowy kończy się często nagłym atakiem braku boiskowej formy. Dwa ukłucia Rakelsa wystarczyły na waleczny Ruch, który co prawda odstawał od Cracovii kulturą gry, niemniej potrafił stworzyć całkiem przyjemne dla oka widowisko. Jak na tę dość ubogą w emocję kolejkę spotkanie na stadionie przy ulicy Kałuży zapewniło obserwatorom półtorej godziny przyjemnego w odbiorze meczu.
Zacięty bój o ostatnie miejsce
W zeszłym tygodniu mistrz Polski (powtarzam: MISTRZ POLSKI) spadł na szary koniec naszej kochanej ligi. Lokata jak najbardziej zasłużona, bo Lech w tym sezonie prezentuje formę bardzo… powiedzmy, że przeciętną. W sobotę „Kolejorz” mierzył się z Górnikiem Zabrze, który grupę mistrzowską omija równie udolnie. Poznaniacy wyszli nawet na prowadzenie, ale po bramce Gergela wszystko wróciło do normy. Lech dzielnie walczył o utrzymanie ostatniego miejsca w tabeli i jest w tej chwili bardzo bliski celu – wystarczy tylko przegrać wszystko do końca.
Kuświk znowu trafia

Jeśli chodzi o wyniki i grę w tym sezonie, to Lechia znajduje się tuż nad Górnikiem i Lechem. Podobnie jak tej dwójce trudno jej się w tym roku zdobywa punkty i nie pomogła nawet zmiana trenera. W miniony weekend udało jej się jednak odnieść drugie w tym sezonie zwycięstwo, a duży w tym udział Grzegorza Kuświka. Dwa gole na odblokowanie, w tym jeden pięknie strzelony… z rzutu karnego: napastnik Lechii kropnął w poprzeczkę, piłka się odbiła i ostatecznie wpadła do bramki. Zagłębie po kilku dobrych meczach i awansie w PP złapało lekką zadyszkę. Chociaż to lechiści zdobyli 11. punkt, więc to oni wskoczyli za dyszkę.
Niecieczańska brazyliana
Beniaminek(!) z liczącej 700 mieszkańców wsi (!!) przyjeżdża do dwumilionowej stolicy i miażdży w statystykach krajowego potentata(!!!). Takie obrazki w polskiej ekstraklasie już dawno nikogo nie dziwią. Zachowując powagę: Termalica z meczu na mecz prezentuje coraz ładniejszą dla oka piłkę, często grając na jeden kontakt nawet przy wychodzeniu spod pressingu spod własnego pola karnego. To, co zrobił trener Piotr Mandrysz z zawodnikami z Niecieczy (szczególnie z Bartłomiejem Babiarzem), zasługuje na wielkie słowa uznania. Legia przy beniaminku była zupełnie bezbarwna, punkt uratował niezawodny Nemanja Nikolić. Jeśli obie drużyny utrzymają trend, już niedługo Henninga Berga będziemy nazywać byłym szkoleniowcem Legii, a Piotr Mandrysz odbierze statuetkę Trenera Roku na corocznej gali na zakończenie ekstraklasy.
Nie pamiętam polskiej drużyny przy Łazienkowskiej, która tak swobodnie klepałaby piłkę między obrońcami a bramkarzem. Duży luz… 😗
— Piotr Jóźwiak (@P_Jozwiak) September 27, 2015
Michniewicz daje radę
10 kolejek za nami, a podopieczni Czesława Michniewicza nadal nie zaznali smaku porażki. Poniedziałkowa wygrana z Jagiellonią sprawiła, że Pogoń zasiadła na pozycji wicelidera ekstraklasy. „Portowcy” z pewnością byliby w czubie tabeli, będąc największą niespodzianką ligi, gdyby nie fakt, że ten status jest zarezerwowany dla Piasta. Kluczowymi graczami w szeregach „polskiego Mourinho” są Zwoliński oraz dwójka stoperów Czerwiński – Fojut, którzy nie dość, że grają bardzo solidnie w obronie, to jeszcze odciążają „Zorro” od zdobywania goli.