Mariusz Pawełek początku sezonu do udanych z pewnością zaliczyć nie może. Wisła Kraków straciła tej jesieni cztery bramki – we wszystkich golkiper Białej Gwiazdy miał znaczący udział.
Feralną serię Pawełek rozpoczął w dwumeczu z Levadią Tallin. Na Stadionie Ludowym w Sosnowcu prostym strzałem w krótki róg pokonał go Nikita Andreev. W rewanżu z kolei wpuścił do siatki banalne uderzenie z rzutu wolnego. Nic więc dziwnego, że to głównie trenera bramkarzy – Jacka Kazimierskiego – Bogusław Cupiał chciał obarczyć winą za klęskę w eliminacjach Champions League.
Sezon ligowy Pawełek także rozpoczął z przytupem. Błąd w ustawieniu spowodował, że strzałem z połowy boiska pokonał go David Caiado. – Po meczu w Lubinie nie byłem załamany, choć z pewnością była to głupio stracona bramka. Gola, jakiego puściłem w meczu z Jagiellonią, pod żadnym względem nie można jednak porównywać z wpadką sprzed kilku tygodni.
W 82. minucie na strzał z 16 metrów zdecydował się Remigiusz Jezierski. Doświadczony napastnik wykorzystał nieporozumienie pomiędzy Marcelo i Mariuszem Jopem, po czym przymierzył w długi róg. Piłka obiła się od słupka, następnie trafiła w plecy Pawełka, po czym wtoczyła się do bramki. Gol dodał gościom skrzydeł i w końcówce mogli nawet wyrównać stan meczu.
– Zrobiłem, co mogłem. Wypchnąłem piłkę na słupek, ale ta obiła się od moich pleców. Próbowałem ją jeszcze dogonić, ale na mokrej murawie dostała poślizgu. Nie miałem żadnych szans – tłumaczył po meczu z rozmowie z dziennikarzami bramkarz mistrzów Polski. – Takie sytuacje się zdarzają, to nie jest jego wina – wtórował mu szczęśliwy strzelec, Jezierski.
Okoliczności utraty bramki na pomeczowej konferencji prasowej nie chciał komentować Maciej Skorża. Szkoleniowiec Białej Gwiazdy skupił się na tym, że przypadkowy gol uskrzydlił gości i w końcówce mogli oni nawet wyrównać stan spotkania. – Wygraliśmy i to jest najważniejsze – podsumował Pawełek. – Chcemy dalej kontynuować zwycięską passę i obronić tytuł mistrzowski.