Dla niektórych – największy ofensywny talent we Włoszech od czasów samego Francesco Tottiegio. Dla innych mocno chimeryczny, ale na pewno obdarzony wielkimi umiejętnościami zawodnik, który musi wreszcie zrobić krok do przodu, tak, aby nie przepaść na dobre. Nie ma chyba jednak ani jednego eksperta, który nie wymieniałby Domenico Berardiego wśród kandydatów na przyszłego lidera „Squadra Azurra”.
Największa perła, jaką kiedykolwiek wychowało Sassuolo (trafił tam, gdy miał 16 lat), odkąd tylko pojawiła się w dorosłym futbolu, od pierwszych kroków na boiskach Serie B, była na ustach wszystkich. Debiutował jako 18-latek, w swoim drugim meczu strzelił premierową bramkę. Zaledwie dwa miesiące później brytyjskie media zaczęły donosić o zainteresowaniu młodym chłopakiem z małego włoskiego klubiku przez zespoły pokroju Arsenalu. 11 goli i funkcja lidera sensacyjnego zwycięzcy Serie B sprawiły, że Berardi otrzymał tytuł MVP sezonu w lidze.
Chwilę później Juventus uznał, że takiego talentu nie przepuści, przez co karta zawodnicza młodego Włocha zaczęła należeć do dwóch klubów. Sam Berardi został oczywiście w Sassuolo, gdzie miał razem z kolegami walczyć z przeznaczeniem, jakim był powrót niedoświadczonego zespołu w drugoligowe zastępy. Decyzja wyszła na dobre wszystkim – klub bez większych problemów utrzymał się w lidze, a sam zawodnik w bardzo spektakularny sposób podtrzymał, a nawet zwiększył „hype” wokół własnej osoby. Hattrick w pierwszym wyjazdowym zwycięstwie (przeciwko Sampdorii) w pierwszoligowej historii Sassuolo. Klasyczny hattrick (trzy bramki w pierwszej połowie) w spotkaniu z Fiorentiną (w dodatku we Florencji) i jeszcze to. Prawdziwy wyczyn. 4:3 z Milanem – Berardi raz, Berardi dwa, trzy i cztery. Stał się drugim najmłodszym piłkarzem w historii Serie A, który tego dokonał (rekord od 85 lat należy do Silvio Piola).
AC Milan to klub, który Berardi szczególnie sobie „upodobał”. W poprzednim sezonie znów wpakował mu hattricka, ogółem kończąc rozgrywki z 15 trafieniami i dziesięcioma asystami. Co ciekawe, do zdobycia 30 bramek w lidze Berardi potrzebował zaledwie 59 meczów, Leo Messi zaś o jedenaście więcej. Jeśli ktoś zarzuci, że Messi nigdy nie był klasycznym napastnikiem, to akurat niespecjalnie trafi z argumentem – Włoch też, zwłaszcza po odejściu Simone Zazy, częściej biega po skrzydle niż w centralnej części boiska.
Obecny sezon jest dla Domenico gorszy od poprzedniego – jak na razie strzelił zaledwie trzy bramki w lidze. Piłkarz uznał jednak, że taśmowe zdobywanie goli jest dla słabych, on zaś gnębił będzie wyłącznie faworytów. Trafił z Lazio, trafił z (cóż za zaskoczenie) Milanem i niedawno rozstrzygnął o wyjazdowym zwycięstwie Sassuolo nad Interem na San Siro. Ogółem klub spisuje się w lidze znakomicie, plasując się na szóstym miejscu w tabeli.
Młody Włoch nie notuje tak spektakularnych występów jak jeszcze rok temu, w dużej mierze jest to jednak spowodowane lekkimi problemami z urazami – na początku sezonu wyraźnie było widać, że zawodnik nie jest do końca sobą. Teraz nadchodzi jednak kluczowy czas dla samego piłkarza. Jeśli powróci do dyspozycji sprzed kilku miesięcy, powinien spokojnie załapać się do kadry na mistrzostwa Europy. Nawet jeśli jeszcze nigdy nie miał okazji reprezentować dorosłej „Squadra Azurra”, selekcjoner raczej nie pozwoli sobie na niezabranie do Francji największego talentu na Półwyspie Apenińskim.
Warte podkreślenia jest to, że relatywnie mały, acz bardzo mądrze prowadzony klub postanowił ostatecznie wykupić swoją gwiazdę i nie pozwoli jej na powrót do Juventusu. 10 milionów euro wydane przez Sassuolo to bardzo duże pieniądze, choć nikt nie ma wątpliwości, że inwestycja się spłaci. Już teraz wymienia się kwoty czterokrotnie wyższe, gdyby zawodnika zdecydował się wykupić jeden z chętnych klubów – na przykład Tottenham. Nie wydaje się jednak, że jeden z najlepszych młodych napastników świata ma ochotę wyruszyć w nieznane w połowie sezonu. Ma do dokończenia misję pod nazwą „Sassuolo w europejskich pucharach”.
[interaction id=”5698e38b8089e8dd05dd5b2d”]