Derby della Capitale to wyjątkowe spotkanie w skali Europy. Jednak pierwszy raz od kilku lat rozgrywka pomiędzy AS Romą i Lazio nie elektryzuje nikogo poza mieszkańcami Rzymu. Przed spotkaniem faworytem meczu byli „Giallorosi” i podopieczni Luciano Spalettiego zagrali jak na faworyta przystało, pewnie pokonując rywali zza miedzy aż 4:1.
Pierwsze minuty przebiegały zgodnie z oczekiwaniem kibiców i dziennikarzy. Grę kontrolowali „Giallorosi”, rozgrywając piłkę w środkowej strefie, natomiast piłkarze Lazio byli schowani za podwójną gardą. Bez trzech podstawowych zawodników linii defensywnej podopieczni Stefano Piolego byli skupieni przede wszystkim na jak najdłuższym utrzymaniu czystego konta i zatrzymaniu duetu skrzydłowych Romy El-Shaarawy-Salah.
Taki plan taktycznie dość szybko legł w gruzach. W 15. minucie niepilnowany Lucas Digne wrzucił piłkę z lewej flanki w pole karne, a idealne dośrodkowanie wykorzystał Stephan El-Shaarawy, pokonując Marchettiego strzałem głową. Dla „Faraona” był to szósty gol w dziewiątym meczu w barwach „Giallorosich”. Chciałoby się napisać, że Stadio Olimpico wybuchło z radości, ale z powodu protestu kibiców na trybunach zasiadło ledwie 25 tysięcy osób.
https://vine.co/v/ijPnat15WYO
Po bramce kontrolę nad spotkaniem zupełnie przejęli piłkarze Luciano Spalletiego. Dzięki wysokiemu pressingowi praktycznie całej drużyny zawodnicy AS Roma odbierali piłkę wysoko, jeszcze na połowie rywali. Dobrze w zespole gości grała trójka środkowych pomocników (Pjanić, Keita, Nainggolan), którzy długimi podaniami na skrzydła rozrywali obronę „Biancocelestich”.
„Giallorosi” mieli szansę podwyższyć wynik spotkania jeszcze w pierwszej połowie meczu, ale po groźnym strzale Miralema Pjanicia piłka trafiła zaledwie w słupek. Minimalnie pomylił się również bardzo aktywny dzisiaj Belg Radja Nainggolan.
W zespole Lazio jedynym jasnym punktem drużyny był Felipe Andreson. Brazylijczyk próbował dryblować i przedrzeć się w pobliże bramki bezrobotnego w pierwszych 45 minutach Wojciecha Szczęsnego, ale samemu był w stanie jedynie wywalczyć rzut wolny lub rożny. Reszta drużyny Piolego właściwie nie istniała.
https://twitter.com/GalvaniM/status/716625870513901568
Tak wyglądały trybuny Stadio Olimpico na dzisiejszym meczu
Początek drugiej połowy meczu nie zwiastował jakiejkolwiek zmiany jego obrazu. Po prawdzie, Lazio poprawiło swoją grę po wejściu Miroslava Klose, a zwłaszcza Balde Keity. Młody skrzydłowy w 35 minut zrobił więcej niż reszta jego kolegów przez cały mecz. Gdy wydawało się, że „Biancocelesti” przekują dobrą postawę w bramkę na wagę remisu, na 2:0 strzelił Edin Dżeko. Bośniak musiał trafić właściwie do pustej bramki i wykonał wyrok bez żadnych problemów.
https://vine.co/v/ijPY7MiALDm
W tamtym momencie wydawało się, że skończyły się emocje w derbach, ale wielką wolę walki pokazali podopieczni Stefano Piolego. W 10 minut dwukrotnie trafili w poprzeczkę po stałych fragmentach gry, a stuprocentowej szansy na pokonanie Szczęsnego nie wykorzystał Balde Keita. Jednak w 74. minucie Senegalczyk przebił się przez obronę Romy, idealnie dorzucił piłkę na nos do Miroslava Klose, a ten głową strzelił w kierunku bramki. Jego uderzenie dobił z metra Marco Parolo. W tej sytuacji poważny błąd popełnił Wojciech Szczęsny, który nie powinien wychodzić na siódmy metr od własnej bramki.
https://twitter.com/Alessia_Nov/status/716635494445092864
Ostatni kwadrans zapowiadał się bardzo ciekawie. Do ataku ruszyli „Biancocelesti”, ale żadna z prób nie zakończyła się groźnym strzałem w kierunku bramki AS Roma. Mecz „zabił” Alessandro Florenzi. Niewidoczny dzisiaj wychowanek „Giallorosich” pięknym mierzonym strzałem pokonał Federico Marchettiego w 84. minucie spotkania. Wtedy jasne stało się, kto zwycięży w Derby della Capitale. Trzy minuty później dzieła dokończył Diego Perotti. Zupełnie nieatakowany zawodnik ośmieszył obronę Lazio i trafił na 4:1.
GOAL @Florenzi!! Roma 3-1 Lazio pic.twitter.com/Y9YUWQJ9Lb
— Serie A News (@TransfersCalcio) April 3, 2016
Dzisiejsze Derby della Capitale udowodniły, że w futbolu są pewne prawidłowości. Trudno było wierzyć, że Lazio w słabej dyspozycji będzie równorzędnym rywalem dla AS Roma, która przeżywa miesiąc miodowy pod wodzą Luciano Spalettiego. Zgodnie z przewidywaniami o końcowym wyniku zadecydowała słabość defensywy „Biancocelestich”. Obie drużyny pokazały, że potrafią kreować okazje bramkowe, ale w kluczowych momentach obrońcy Romy ratowali sytuacje, natomiast defensorzy Lazio przy, co najmniej, trzech bramkach przyczynili się do utraty gola. Przepaść między oboma drużynami jest w tym momencie ogromna i nie wróży, że w najbliższym czasie to się zmieni.