W 1998 roku drużyna Chicago Fire zdobyła jedyny w historii mistrzowski tytuł. Osiągnęła to w pierwszym roku swojego istnienia. O jej sile stanowili wówczas trzej Polacy: Piotr Nowak (który pełnił funkcję kapitana), Roman Kosecki i Jerzy Podbrożny.
Do dziś kibice Fire pamiętają o wielkiej roli, jaką wtedy odegrali, a koszulka z nazwiskiem Nowaka jako pierwsza zawisła na stadionie w tzw. galerii sław klubu. W latach 1996-2001 barw Columbus Crew bronił Robert Warzycha, który po zakończeniu kariery piłkarskiej tam właśnie rozpoczynał pracę w sztabie szkoleniowym, a obecnie samodzielnie prowadzi tę drużynę jako pierwszy trener.
Epizod w nieistniejącym już Tampa Bay Mutiny zaliczył były reprezentant Polski, Jacek Ziober. Wydawało się, że „polski kierunek” obierze kilka innych zespołów Major League Soccer, a w Chicago zagoszczą oni na stałe i to nie tylko ze względu na sukcesy, do jakich poprowadzili Fire wspomniani Nowak, Kosecki i Podbrożny, ale także z powodu marketingowego charakteru zatrudnienia Polakόw. W takich miastach jak Chicago czy Nowy Jork zaangażowanie piłkarzy z naszego kraju stanowiło dla mieszkających tam Polakόw – rozkochanych w piłce nożnej – kolejny impuls, by kibicować tym drużynom na stadionie, kupować klubowe koszulki z ich nazwiskami czy gadżety.
W Chicago, gdy drużyna grała jeszcze na mogącym pomieścić 67 tysięcy widzόw stadionie Soldier Field, podczas meczόw Fire można było usłyszeć komunikaty podawane przez spikera w języku polskim (obok angielskiego i hiszpańskiego). Powszechnie dyskutowano o tym, jaki wpływ na rozwój zawodowej ligi piłkarskiej w USA mogą mieć Polacy. Niestety, w kolejnych latach żadnemu z polskich zawodnikόw nie udało się zrobić kariery na miarę trόjki grającej w mistrzowskiej drużynie Fire czy zdobyć szacunku, jakim obarzono w Columbus Crew Roberta Warzychę. Kluby z USA w poszukiwaniu piłkarzy coraz częściej obierały kierunek na południe od Stanόw Zjednoczonych.
Wydawało się, że ściągnięcie do New York/New Jersey Metrostars byłego reprezentanta Polski, krόla strzelców turnieju piłkarskiego na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku, mającego za sobą sześć lat gry w niemieckiej Bundeslidze – Andrzeja Juskowiaka – jest strzałem w dziesiątkę. Jednak Juskowiak ani kariery w Nowym Jorku nie zrobił, ani serc kibicόw Metrostars nie podbił. Zagrał tylko pięć spotkań, strzelił jedną bramkę i dziś już chyba mało kto pamięta, że ten piłkarz ma za sobą amerykański epizod.
W 2004 roku o angaż w Chicago Fire starał się wychowanek białostockiej Jagiellonii, Marek Citko. Piłkarzowi, który w 1998 roku pokonał Davida Seamana na Wembey, na przeszkodzie w zrobieniu wielkiej kariery stanęła kontuzja Achillesa. Po kilku latach spędzonych w szwajcarskim Aarau Citko próbował osiedlić się w Stanach Zjednoczonych, w zamieszkanym przez wielu białostoczan Chicago. Nie przeszedł jednak testόw w Fire i wrócił do Polski.
W 2008 roku rόwnież do Fire trafił inny wychowanek Jagiellonii Białystok – Tomasz Frankowski. Popularny „Franek” w debiucie zdobył dwie bramki… i to było wszystko. Pόźniej doszedł spόr z όwczesnym trenerem Dennisem Hamletem, Polak doznał drobnego urazu, usiadł na ławce rezerwowych, z której już się nie wstał. Po sezonie nie przedłużył kontraktu, wrócił do Polski i w barwach Jagiellonii walczy o mistrzostwo Polski, a być może także koronę krόla strzelców.
Na początku tego roku do Chicago Fire trafił lewy obrońca Jagiellonii Białystok – Krzysztof Krόl. Zachwalany przez dyrektora sportowego Franka Klopasa (który grał w jednej drużynie z Nowakiem, Koseckim i Podbrożnym) jako zawodnik bardzo szybki, angażujący się w ofensywne akcje zawodnik, który zrobił duże wrażenie podczas mistrzostw świata do lat 21, gdy te w 2007 roku odbywały się w Kanadzie. Choć przygoda Krόla w Chicago zaczęła się obiecująco, to w trakcie sezonu do drużyny powrócił Gonzalo Segares, którego polski piłkarz miał w chicagowskiej ekipie zastąpić. Segares nie poradził sobie jednak w… cypryjskim Apollonie Limassol. Po jego powrocie Krόl na stałe usiadł na ławce rezerwowych, a po zakończonym już sezonie zdecydował się powrόcić do Europy, gdyż – jak twierdzi – tylko tam ma szansę zwrόcić uwagę selekcjonera kadry Franciszka Smudy.
Pobyt Krzysztofa Krόla w Chicago jest dość interesujący i wykracza poza ramy sportowe. Historię jego wielkiej miłości opisywano nawet w „Chicago Tribune”. Krόl do Chicago przyleciał w lutym. W kwietniu młody obrońca wyszukał w internecie zdjęcia mieszkającej w Wietrznym Mieście modelki Patrycji Mikuły, ktόrej fotografie trzykrotnie publikowane były na łamach „Playboya”. Krόl odnalazł jej profil na portalu społecznościowym facebook i postanowił zadzwonić pod numer telefonu, ktόry tam widniał. Dalej wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Para zaczęła się spotykać, a 28 maja – w dzień urodzin Patrycji – oboje postanowili wytatuować sobie imiona swoich partnerόw na wewnętrznej części ramion. Niespełna dwa miesiące od pierwszego spotkania oboje pobrali się w chicagowskim ratuszu.
Nieco pόźniej, gdy Krόl coraz więcej czasu spędzał na ławce rezerwowych, Patrycja wpędziła swojego męża w drobne kłopoty. Na Twitterze napisała bowiem, że Krzysztof nie jest zadowolony z pobytu w Fire, nie przedłuży wypożyczenia (na takiej zasadzie trafił z Jagiellonii do Chicago), a oboje mają zamiar przeprowadzić się do Europy, gdzie jej mąż na pewno znajdzie angaż w drużynie jednej z czołowych lig. Oczywiście taki komentarz nie mόgł pozostać bez odpowiedzi. Krόl natychmiast zaprzeczył tym informacjom, opublikował oświadczenie, w którym stwierdził, że w Fire jest szczęśliwy i zapewnił kibicόw o swojej lojalności. Kilka miesięcy pόźniej okazało, się że Patrycja wcale nie mijała się z prawdą. Oboje bowiem planują przeprowadzkę do Europy (powrót do Polski?), a Fire nie zdecydowało się wykupić kontraktu polskiego zawodnika.
Nie tak dawno chęć gry w USA wyrażali Maciej Żurawski czy Euzebiusz Smolarek. Postawili jednak zbyt wygόrowane wymagania finansowe i dziś występują (lub nie) odpowiednio w Wiśle Krakόw i Polonii Warszawa. W kilku wywiadach o zainteresowaniu płynącym z USA mόwił bramkarz Jerzy Dudek, ale wybrał ławkę rezerwowych Realu Madryt i… chyba trudno mu się dziwić.
Jak widać z powyższych przykładόw, nikomu z polskich piłkarzy w nowym stuleciu nie udało się zrobić kariery w USA. Nie ma więc takowych w MLS i raczej nie zapowiada się, by mieli wkrótce zasilić ligę amerykańską. Nie mogą też liczyć na porόwnywalne z największymi gwiazdami zarobki (kluby mogą obecnie zatrudniać do trzech graczy, których pensja nie liczy się do tzw. widełek płacowych) jak David Beckham, Thierry Henry czy Freddie Ljungberg. Są za to dwaj polscy trenerzy, którzy już zdobyli szacunek i uznanie: Piotr Nowak (Philadelphia Union, wcześniej praca w kadrze USA i mistrzostwo z DC United) oraz Robert Warzycha (Columbus). I to na razie musi polskim kibicom wystarczyć.
Autor: Daniel Bociąga
Citko bramkę strzelił w 1996, a ja do dziś nie
wiem czy mógł być fenomenem czy był - medialnym.
A Chris' tiano Wondolowski to co......??? XD :P