Po nieudanej rundzie jesiennej wyśmiewany przez kibiców w Poznaniu. Miał stać się filarem Lecha, a został źródłem kłopotów w obronie. Obecnie po powrocie PKO Ekstraklasy tworzy środek defensywy z Lubomirem Satką i pokazuje, że za szybko go negatywnie oceniliśmy. Djordje Crnomarković mimo nieudanej przygody w Słowenii odbudował się w swojej ojczyźnie, a później postanowił spróbować swoich sił w Polsce. Na razie co do jego osoby mamy mieszane uczucia.
Lech Poznań kupił Serba za mniej więcej 500 tysięcy euro z zespołu Radnicki Nis. Co ciekawe, z tym klubem piłkarz zdobył wicemistrzostwo Serbii, wyprzedzając między innymi Partizan Belgrad. W walce o zawodnika z Belgradu „Kolejorz” uprzedził choćby wcześniej wspomniany Partizan.
Zawirowania na Bałkanach
Według obecnej polityki transferowej Piotra Rutkowskiego Lech ma ściągać zawodników zagranicznych poniżej 25. roku życia. Na dodatek ma to dla nich być szansa na pokazanie się w Europie. Najlepiej, jakby był to pierwszy wyjazd gracza poza ojczyznę. Djordje Crnomarković już dostał jedną szansę na pokazanie się gdzie indziej niż na serbskich boiskach. Niestety nie przebił się w drużynie Olimpiji Ljubljana, nawet nie dostał tam szansy na pokazanie się, a miał łatkę wielkiego talentu.
Można powiedzieć, że wrócił syn marnotrawny do kraju. Najpierw chciał odbudować się w drużynie FK Cukaricki, ale nie zdołał się tam przebić, dlatego jego przygoda z tym klubem zakończyła się po pół roku. Rękę do obrońcy wtedy wyciągnęło FK Javor Ivanjica – klub, z którego wypromował się za pierwszym razem. Tam też długo nie przesiadywał, ale tym razem było to spowodowane dobrą grą, przez co sidła na niego zarzuciły mocniejsze serbskie kluby.
Walkę o Crnomarkovicia wygrała drużyna Radnicki Nisz. W końcu stoper znalazł miejsce, w którym był ważną postacią. Djordje od razu wskoczył do pierwszego składu drużyny z Niszu. Środek obrony tworzył z Radovanem Pankovem, obecnym zawodnikiem Crveny Zvezdy Belgrad. Trzeba jednak przyznać, że pomimo niepowodzeń w Słowenii czy w swojej ojczyźnie cały czas wierzył w swoje umiejętności. Rozgrywając przez półtora roku zaledwie cztery spotkania, niejeden zawodnik by się załamał. U Djordje jednak spowodowało to jeszcze większą motywację.
Tak zresztą opisuje Crnomarkovicia ekspert od ligi serbskiej Przemysław Siemieniako:
W Serbii Djordje spisywał się świetnie w większości klubów, które reprezentował. Wyróżniał się dużą agresją, za co często był karany kartkami. Imponował zdecydowanymi interwencjami i twardym charakterem. Czasami przydarzały mu się błędy indywidualne, ale jego ogólna postawa była bardzo dobra i trenerzy go cenili. Przemysław Siemieniako
Gorąca krew
Po zakontraktowaniu Serba Lech Poznań od razu wysłał go do Opalenicy, gdzie poznaniacy przygotowywali się do następnego sezonu. W sparingach „Czarny” wyglądał bardzo dobrze. Lewa noga, dobra gra głową i wyprowadzenie piłki – takich obrońców w Polsce brakuje. Te wszystkie atuty pokazywał Serb w sparingach, a nawet udało mu się strzelić bramkę w meczu z Vitesse Arnhem, właśnie po uderzeniu z głowy. Zapowiadał się na niezłego obrońcę, oczywiście jak na potrzeby PKO Ekstraklasy.
🆕 Djordje Crnomarković na testach medycznych w Lechu Poznań! Jeśli przejdzie je pozytywnie, podpisze kontrakt z Kolejorzem.
👉🏼 https://t.co/4aocWm0Nfl pic.twitter.com/2sUGfHd9r3— Lech Poznań (@LechPoznan) June 24, 2019
Przyszła liga, zaczęły się kłopoty. Trener Dariusz Żuraw bardzo mocno postawił w pierwszych meczach na Serba. Ten niestety nie odwdzięczał się rewelacyjną postawą. Rywale wykorzystywali chaotyczną grę Crnomarkovicia, a mecz ze Śląskiem dobitnie pokazał, że Serb musi schłodzić głowę. Na dodatek już w drugiej kolejce obejrzał czerwoną kartkę za dwie kartki koloru żółtego — obydwie niepotrzebne. Ta sama sytuacja powtórzyła się w spotkaniu z Lechią, które lechici przegrali. Sprawdziły się wszystkie słabe punkty, które pokazywał, już występując w Serbii.
Zimny prysznic
Miarka się przebrała po meczu z Zagłębiem — przegranym przez Lecha 1:2. Djordje zaprezentował się wtedy fatalnie. Stracił swoją pozycję poprzez swoje słabe występy. Sam zdawał sobie sprawę, że zawalił kilka meczów „Kolejorzowi”. Tak z zawodnika pierwszego składu stał się czwarty do grania na środku obrony, a warto podkreślić, że przez większość sezonu mówiło się, że największą bolączką Lecha jest właśnie defensywa. Podczas kontuzji Thomasa Rogne trener Żuraw wolał postawić na Tomasza Dejewskiego, który był przewidziany jako gracz rezerw.
Tego dnia w 2019 roku piłkarzem Lecha Poznań został Djordje Crnomarkovic. Okazał się godnym zastępcą Nikoli Vujadinovicia. pic.twitter.com/qhzjC3aCd8
— Porażka zarządu Lecha Poznań na każdy dzień. (@PorazkaD) June 25, 2020
Najwyraźniej okres sześciu meczów, podczas których Serb nawet nie powąchał murawy, zrobił mu dobrze. W tamtym czasie środek obrony tworzyła para Lubomir Satka – Thomas Rogne, a „Kolejorz” stracił w tych sześciu spotkaniach zaledwie dwie bramki. To wszystko bez Crnomarkovicia na boisku. Co więcej, „Poznańska Lokomotywa” ma w tym momencie siedem przegranych, w sześciu z tych meczów grał wychowanek FK Belgrad.
Jednak potrafi
Po fali krytyki, jaka spadła na niego i zarząd, dostał jeszcze jedną szansę, a raczej spadł na niego łut szczęścia, że kontuzja przytrafiła się kapitanowi „Kolejorza” Thomasowi Rogne — zresztą to nic nowego. Oczywiście trener Dariusz Żuraw skorzystał z Serba z konieczności, ale na pewno się nie zawiódł. „Czarny” wciąż jest agresywny i często jest karany kartkami, ale nie fauluje bezsensownie, jak to miało miejsce przed pandemią. Oczywiście jest to na tyle elektryczny zawodnik, że popełnia nadal błędy indywidualne, ale potrafi już je naprawić.
Ostatni mecz z Legią Warszawa pokazał, że na tle bardzo dobrej drużyny może się wyróżniać. Zresztą jak trafnie zauważa nasz ekspert, Djordje stać na zdecydowanie więcej. Warto jednak pamiętać, że jest to typ zawodnika, któremu przydarzały się wpadki i będą się zdarzać głupie błędy. Nawet niesamowita chęć i motywacja tego nie zmienią. Nieważne, jak będzie grał, to w każdym momencie trzeba uważać, aby nie przekreślił wysiłku całej drużyny. O takich zawodnikach zwykło się mawiać „tykająca bomba”. Należy jednak podkreślić, że takie występy jak ostatnio z „Wojskowymi” dają nadzieję, że Crnomarković jeszcze zrobi karierę przy Bułgarskiej.
Mocna konkurencja
Największą przeszkodą w wywalczeniu sobie miejsca w składzie będą silni kontrkandydaci do gry na środku obrony. Obecnie najpewniejszym punktem poznańskiej defensywy jest Lubomir Satka. Słowak od 11. kolejki nie opuścił nawet minuty. Na dodatek świetnie prezentuje się w PKO Ekstraklasie i Dariusz Żuraw nieprzerwanie stawia na niego. Niespodziewanie to on został liderem bloku obronnego „Kolejorza”, do którego ustawia się partnera.
https://twitter.com/mniklas98/status/1280517417270218753
Niespodziewanie, gdyż szykowany na taką rolę był Thomas Rogne. Kibice „Kolejorza” jednak przyzwyczaili się do tego, że Norweg co rusz wypada z gry. Warto podkreślić, że gdy Rogne był zdrowy, to zazwyczaj on występował u boku Satki. Mąż Ady Hegerberg (najlepszej piłkarki świata), gdy już złapie rytm gry, co zdarza się rzadko, jest wyróżniającym obrońcą polskiej ekstraklasy. W opinii publicznej często się mówi o słabej grze obronnej Lecha, ale gdyby spojrzeć na liczby, to w tym momencie „Duma Wielkopolski” ma drugą najmniejszą liczbę bramek straconych. W ostatnich meczach to Serb przyłożył do tego cegiełkę.
Miejmy nadzieję, że najlepszy moment Crnomarkovicia wciąż przed nami. Już teraz prezentuje się przyzwoicie, a jak zapewnia nas ekspert Przemek Siemieniako: – Djordje stać na dużo więcej. Na pewno może liczyć na pewien handicap w walce o wyjściowy skład, gdyż posiada atut lewej nogi. Co warte podkreślenia, Serb mówi już w języku polskim, a to się ceni, i bardzo dobrze dogaduje się z kolegami z zespołu. Może więc za szybko skreśliliśmy obrońcę Lecha.