Dieta bezglutenowa w sporcie: nowomodna bzdura czy wybawienie?


Czy spożywanie glutenu pogarsza wyniki sportowców?

23 lipca 2016 Dieta bezglutenowa w sporcie: nowomodna bzdura czy wybawienie?
Grzegorz Rutkowski

Dla jednych rozpoczął rozwój cywilizacji człowieka, dla innych brał udział w zastrzeleniu Kennedy'ego i zamachu na papieża. Gluten, bo o nim mowa, ostatnimi czasy staje się wrogiem numer jeden dla coraz większej liczby sportowców, w tym piłkarzy. Czy faktycznie wyeliminowanie wszędobylskiego białka zbożowego może poprawić wyniki i przedłużyć życie?


Udostępnij na Udostępnij na

Dieta bezglutenowa ma coraz więcej zwolenników w świecie sportu. Światową „twarzą” numer jeden w tym konkretnym aspekcie jest Novak Djoković, legendarny już tenisista. U nas głośno propaguje ją Anna Lewandowska, żona naszego największego piłkarskiego gwiazdora, który oczywiście sam glutenu nie spożywa. Za jego przykładem poszło kilku innych piłkarzy, którzy najwyraźniej są zdania, że wyeliminowanie pszenicy i kilku innych zbóż z diety to pierwszy krok do wielomilionowego kontraktu w Bayernie Monachium. Czy słusznie?

Kiedy dieta bezglutenowa pomaga?

Są takie stany medyczne, w których wyeliminowanie glutenu z diety jest absolutnie niezbędne. Mowa o celiakii, chorobie, w której mamy do czynienia z silnym stanem zapalnym jelit za każdym razem, gdy mają one kontakt choćby ze śladową ilością tego białka. Właśnie dlatego producenci żywności umieszczają na etykietach wielu produktów śmieszne dla większości informacje w stylu „w zakładzie używa się pszenicy” etc. Osoba cierpiąca na skrajną postać celiakii może po zjedzeniu talerza spaghetti obudzić się z dziurą w brzuchu. Dosłownie.

Wiele osób cierpiących na celiakię ma za złe ludziom ślepo podążającym za żywieniową modą, że ostentacyjnie odrzucają glutenową żywność. Z tego względu spora część społeczeństwa bagatelizuje bardzo poważną chorobę, przypisując człowiekowi jedzącemu np. chleb kukurydziany snobizm.

Uważa się, że chorobliwą nietolerancję glutenu ma około pół procenta populacji. Innymi słowy, jedna osoba na dwieście istotnie szkodzi sobie, gdy spożywa produkty pszenne, żytnie, orkiszowe czy jęczmienne. Tak było od zawsze, liczba ta nie zmieniła się specjalnie przez ostatnie lata. Coraz więcej dietetyków twierdzi jednak, że minimum co dziesiąta osoba cierpi na tak zwaną NCGS (non-celiac gluten sensitivity, wrażliwość na gluten niebędąca celiakią). Sęk w tym, że zarówno jej objawy, jak i ogólna postać „choroby” są obiektem nienaukowego sporu olbrzymiej części środowiska. Jedni uważają, że gluten wywołuje u części ludzi zwyczajne problemy żołądkowe i okresowe przemęczenie, inni, że osoba nietolerująca tego białka może przypisać właściwie wszystkie symptomy złego samopoczucia (łącznie z objawami natury psychicznej, na przykład depresją) pod gluten. Jeszcze inni, skrajni, uważają, że bezwzględnie każdy powinien odstawić glutenowe zboża, gdyż są one przyczyną zawałów serca i udarów mózgu (sic!). Na prośbę o podrzucenie wyników badań zwykle podają oni mądrości syberyjskich znachorów czy innych tybetańskich mnichów.

Gluten i sport

Jeśli wierzyć szacunkom naukowców z Uniwersytetu w Victorii (Kanadyjski Instytut Sportu), w tej chwili nieco ponad czterdzieści procent zawodowych sportowców zupełnie zrezygnowało lub w dużym stopniu ograniczyło spożywanie glutenu. Pytani o efekty zwykle odpowiadają tak samo, jak każdy, kto wyeliminuje to białko z diety. Czuję się lżejszy, wysiłek fizyczny może trwać dłużej, lepiej sypiam i tak dalej, i tak dalej. Czy faktycznie tak jest?

Przez pewien czas na pewno. Sęk w tym, że większość poważnych badań naukowych pokazuje, że zmiana diety wpływa głównie na psychikę pacjenta, w tym sportowca. Jeśli wmówi on sobie, że zamiast godziny na siłowni wytrzyma półtorej, istotnie tak się stanie. Jaka jest w tym rola glutenu? Bezpośrednio żadna, pośrednio – niewielka, staje się on „ofiarą”.

Ponad czterdzieści procent zawodowych sportowców zupełnie zrezygnowało lub w dużym stopniu ograniczyło spożywanie glutenu.

Dlaczego nie warto wierzyć w to, że pszenica zdecydowała się dokonać zamachu na ludzkość? Otóż celiakia należy do grupy tak zwanych chorób autoimmunizacyjnych. W tego typu stanach o pogorszeniu się zdrowia pacjenta decyduje jego własny układ odpornościowy, czyniąc szkodę sobie samemu. Wrażliwość na gluten niebędąca celiakią ma być, według źródeł dostępnych dla dietetyków, „nieimmunologiczna”, czyli mieć jakiś tajemniczy, niewyjaśniony dotąd mechanizm. Jak zawsze w takich przypadkach powinna zapalić nam się lampka alarmowa.

Jeśli więc sekretem sukcesu sportowców jest odstawienie glutenu, w dziewięciu na dziesięć przypadków podobną poprawę rezultatów osiągnęliby oni, odstawiając mięso, ser, sos pomidorowy albo cytrusy. Musieliby tylko uwierzyć, że to właśnie ten magiczny „składnik X” rujnował im wyniki.

Werdykt końcowy

Człowiek, na całe szczęście, jest istotą wszystkożerną. Każda, nawet bardzo restrykcyjna dieta może zostać skonstruowana w taki sposób, że bez problemu dostarczymy sobie wszystkich niezbędnych nam składników odżywczych. Tak, nawet weganin jedzący tylko surowe warzywa może nie mieć żadnych niedoborów pokarmowych, podobnie jak jedzący co popadnie Amerykanin z wielką nadwagą może cierpieć na kilka różnych braków żywieniowych. Wszystko zależy od racjonalności i odrobiny intuicji w układaniu posiłków.

Tak naprawdę nasz gatunek wystrzelił z rozwojem jak z procy dopiero wtedy, gdy nauczył się uprawiać zboża. Ta okropna pszenica wraz z tym okropnym żytem sprawiły, że zaczęliśmy budować osady, później grody, miasta i kraje. Trudno przypuszczać, jakoby po tylu latach wspólnej egzystencji nagle większość ludzkości zaczęła mieć poważne problemy z najbardziej podstawowym składnikiem swojej diety. Niech końcowym werdyktem będzie zdanie kończące co najmniej kilkanaście różnych tekstów naukowych.. Nie ma żadnych naukowych dowodów na to, że dieta bezglutenowa eliminuje problemy natury hormonalnej, psychiatrycznej i reumatologicznej u osób niecierpiących na celiakię ani też, że poprawia wyniki osiągane przez sportowców.

Najnowsze