„Spier.....” miał powiedzieć Wayne Rooney do sędziego Jeffa Selogilwe w trakcie towarzyskiego meczu reprezentacji Anglii z drużyną Platinum Stars. Na Wyspach zawrzało, bo diabeł z Manchesteru znów pokazał rogi. Wydawało się, że „Wazza” z wiekiem uspokoił się i zaczął panować nad nerwami. Nic jednak bardziej mylnego...
– Rooney mnie obraził. Gdy w pewnym momencie odgwizdałem jego faul, krzyknął do mnie, bym spier… Musi nauczyć się panować nad nerwami, bo na MŚ za takie słowa może z hukiem wylecieć z boiska – relacjonował arbiter zachowanie napastnika Manchester United w trakcie ostatniego sparingu synów Albionu przed mundialem. Urodzony i wychowany w stoczniowej dzielnicy Liverpoolu, Croxteth, gdzie każdy musi twardo walczyć o swoje, „Roo” nigdy nie był dżentelmenem i człowiekiem o dobrych manierach. Wydawało się jednak, że od momentu ślubu ze swoją dziewczyną Coleen oraz narodzin synka Kaia, Wayne nieco wydoroślał i już tak łatwo nie można wyprowadzić go z równowagi. A jednak… Anglicy zatem znów mają problem, bo Rooney to bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć. A jak ciężko „The Three Lions” idzie bez swojego lidera, pokazały ćwierćfinały Euro 2004 i MŚ 2006 z Portugalią, w których Rooney najpierw ze względu na kontuzję, a potem czerwoną kartkę, musiał przedwcześnie opuścić boisko, a jego zespół nie potrafił wygrać z „Konkwistadorami”. Poniżej prezentujemy listę największych grzechów Wayne’a Rooneya. Oby na MŚ 2010 umiał trzymać nerwy na wodzy, bo inaczej o pierwsze od 44 lat mistrzostwo świata może być bardzo ciężko.
O tym, że Rooney do piłkarzy grzecznych i spokojnych nie należy, cała Anglia mogła się przekonać, gdy zaraz po powrocie z Euro 2004 ruszył w rajd po brytyjskich domach publicznych, mimo iż już od dawna był w związku z Coleen McLoughlin. Sława mocno uderzyła 17-letniemu wtedy napastnikowi do głowy, ale miejscowe kurtyzany albo nie rozpoznawały jeszcze Wayne’a albo nie takich kozaków widziały już w akcji. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że „Wazza” wylądował wtedy w łóżku z ponad… czterdziestoletnią prostytutką. Piłkarz szybko został sprowadzony na ziemię, bulwarówki bowiem zapłaciły krocie za wyznania jego kilkugodzinnej kochanki, a panna McLoughlin dopiero gdy otrzymała jedną z kart kredytowych narzeczonego, zdecydowała wybaczyć mu zdradę. Rooney o to, że sprawa wyszła na jaw, oskarżył menedżera Evertonu, Davida Moyesa. Wkrótce po tym w swojej biografii pt. „My story to far” („Moje życie do tej pory” – przyp. mk) stwierdził, że Szkot chciał się go jak najszybciej pozbyć z Goodison Park i dlatego ze wszystkim poszedł do mediów. Moyes sprawy tak nie zostawił i podał byłego podopiecznego do sądu, żądając zadośćuczynienia za te, jego zdaniem, oszczerstwa. W listopadzie z kolei synowie Albionu w Madrycie towarzysko mierzyli się z Hiszpanią i przegrali 0:1. Rooney nie dograł spotkania do końca, bo za ostrą grę wyleciał z boiska. Nikt nie wie, co się wtedy z nim działo, ale był tak pobudzony, że każde starcie z jego udziałem kończyło się faulem. – To było straszne – relacjonował Iker Casillas. – Gdy Wayne schodził z boiska, widziałem dzikość w jego oczach. Nie zachowywał się normalnie.
Kontynuując temat oszczerstw, to tymi były także oskarżenia niejakiej Patrici Tierney, którą „Roo” miał zgwałcić w salonie masażu w 2005 r. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że pani Tierney miała wówczas… 50 lat. Wayne oczywiście został oczyszczony z zarzutów, ale smród pozostał. Nic już natomiast nie mogło obronić napastnika MU, kiedy pewnej styczniowej nocy, ni stąd ni zowąd, napadł na przypadkowo spotkanego mężczyznę i dotkliwie go pobił. Rooney w przeszłości co prawda wielokrotnie podkreślał, że w pewnym momencie życia poważnie rozważał, czy czasem nie rzucić futbolu i na poważnie zająć się boksem, ale ostatecznie porzucił ten pomysł. Czy więc te wybryki czasem nie świadczyły o tym, że nieco żałuje swojego wyboru? Od tego incydentu, jeszcze dwa razy pięści angielskiego atakującego poszły w ruch. Raz, gdy zaatakował robiącemu mu i jego dziewczynie zdjęcia fotoreportera, a dwa, gdy potężnymi sierpowymi powalił w jednej z restauracji w Manchesterze Michaela Greya. W tym akurat konkretnym przypadku Rooney wykazał się niezwykłą odwagą, bo Gray był tamtego wieczoru kompletnie pijany i zaczepiał każdego, kogo spotkał na swej drodze. Pech chciał się, że natknął się również na znajomych Wayne’a, z którymi koniecznie chciał się „bliżej” poznać, czemu oczywiście „Roo” zapobiegł. Niemniej gdy obrońca Blackburn Rovers wytrzeźwiał, od razu zapowiedział, że swojego pogromcę poda do sądu, choć to on był przecież prowodyrem całego zajścia.
Wszystko działo się we wrześniu 2006 r. Roku, który Rooney z pewnością nie zaliczy do udanych, gdyż co chwila popadał w coraz to nowe tarapaty. W maju w meczu z Chelsea Londyn złamał kość śródstopia i przez dłuższy czas wydawało się, że w związku z tą kontuzją nie pojedzie na MŚ do Niemiec. Lekarze postawili go na nogi w ostatniej chwili, przez cały okres rehabilitacji strasznie się z nim męcząc. As MU bowiem najszybciej, jak się da, chciał wrócić na boisko, nie bacząc na to, że powinien powoli, krok po kroku, przechodzić przez kolejne etapy rehabilitacji. Potem oskarżył Manchester United i sir Aleksa Fergusona o to, że chce przeszkodzić mu w wyjeździe na mundial, choć przecież „Fergie”, jeśli nawet był temu przeciwny, to miał na celu tylko dobro swojego podopiecznego. Do Wayne’a jednak takie tłumaczenia nie dochodziły. Do Niemiec ostatecznie pojechał, ale nie zapamięta dobrze tej imprezy. Nie strzelił żadnego gola, a Anglia tradycyjnie odpadła w 1/4 finału, przegrywając z Portugalią, głównie przez głupotę Rooneya. Ten w 63. minucie ostro zaatakował Ricardo Carvalho, za co otrzymał czerwoną kartkę.
I właśnie z tą sytuacją wiąże się pewna historia, do dzisiaj nierozwiązana. Zaraz po brutalnym faulu Rooneya, sprintem w kierunku sędziego ruszył Cristiano Ronaldo, by zasugerować wyrzucenie Wayne’a z boiska. A przecież Anglik i Portugalczyk do tej pory byli dobrymi kolegami z Manchesteru United, tymczasem Roonie protestował, by po tym, jak Roo schodził do szatni, mrugnąć okiem i pokazać wyprostowany kciuk w kierunku portugalskiej ławki rezerwowych, jak gdyby chciał powiedzieć: – Panie przewodniczący, misja wykonana. Na Wyspach od razu rozpoczęła się kampania nienawiści przeciwko Ronaldo, a prym wiódł w niej zwłaszcza Rooney. – Wyrwę mu głowę i zrobię z niej piłkę. Nie będę miał litości – miał powiedzieć tuż przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego „Czerwonych Diabłów” „Wazza”, choć do dziś nie wiadomo, czy te słowa to czasem nie efekt bogatej wyobraźni angielskich tabloidów. Portugalski skrzydłowy chyba czuł, co się świeci, bo jeszcze w trakcie trwania mundialu zapowiedział, że latem chce odejść do Realu Madryt. Ostatecznie „CR7” został na Old Trafford i wkrótce pogodził się z Rooneyem, co było kluczem do sukcesów, które „Red Devils” osiągali w latach 2007-2009. Niemniej, podobno podczas pierwszego w sezonu treningów piłkarzy MU, Ronaldo wyjeżdżając z klubowego parkingu, musiał uważać, czy gdzieś nie czai się na niego Rooney.
Potem doszło jeszcze zawieszenie ze strony FIFA, ostra krytyka ze strony FA, po której „Wazza” zapowiedział, że rozpocznie bojkot wszystkich komercyjnych akcji organizowanych przez angielską federację piłkarską, ale jak czas pokazał, na słowach się skończyło. W 2006 r. „Roo” brał jeszcze udział w głośnej imprezie bożonarodzeniowej, podczas której nieco już pijani piłkarze United śpiewali brzydkie piosenki o nielubianym sąsiedzie zza miedzy, a więc Liverpool FC. Niemniej od tego czasu Rooney uspokoił się. Niemal zawsze panował nad nerwami (wyjątki to ostre faule na Pepe w trakcie meczu z FC Porto podczas towarzyskiego turnieju w Amsterdamie w 2006 r. oraz Kapserze Risgardzie w spotkaniu z Aalborgiem w Lidze Mistrzów w sezonie 2008/2009), nie kłócił się z sędziami, nie brał udziału w bójkach ani aferach. Ustatkował się, został mężem i ojcem, pochłonął się także pisaniu swojej biografii, która ma liczyć aż siedem tomów. Dzielnie zniósł to, że największą gwiazdą MU jest Cristiano Ronaldo, sumiennie pracując na jego sławę, co zaowocowało tym, że gdy Portugalczyk przeniósł się do Realu, lukę po nim przy Old Trafford uczynił niewidoczną. Aż w końcu przyszedł ten feralny mecz z Platinum Stars.
– Wayne bardzo mnie rozczarował – przyznał po meczu, nieco smutny, sędzia Selogilwe. – Gdy oglądasz go w telewizji, widzisz w nim fenomenalnego piłkarza, ale naprawdę jest chamski i ordynarny. Potrafi tylko prowokować i obrażać rywali. To cały Wayne Rooney. Co prawda, zaraz po spotkaniu „Wazza” udał się do arbitra z przeprosinami, w ramach rekompensaty podarował mu swoją koszulkę i obaj panowie podając sobie ręce na zgodę, zapomnieli o całej sprawie, ale jednak niepokój w sercu każdego angielskiego fana pozostał. Bo skoro „Roo” nie panuje nad sobą w meczach o tak błahą stawkę, to co będzie, gdy już zacznie się mundial. Przed spotkaniem z USA Fabio Capello czeka jeszcze wiele godzin rozmów wychowawczych ze swoim wciąż niesfornym podopiecznym.
Nie diabeł z Liverpoolu tylko z MANU
Wayne już się nie zmieni.
Osobiście uważam ,że Rooney zawiedzie na Mundialu.
Przypuszczam iż dostanie czerwoną kartkę przy
bardziej nerwowej sytuacji. Moim zdaniem Anglia
odpadnie w 1/8 finału ,w lepszym wypadku w
ćwierćfinale.
Wielki fan a nie wie ze Rooney urodził sie w
Liverpoolu xD