Olympique Marsylia po trudnym boju w Dijon ugrał trzecie ligowe zwycięstwo w tym sezonie. Niewiele brakowało, by spotkanie zakończyło się remisem 2:2, lecz kluczowego gola strzelił w końcówce Alou Diarra.
– Pierwszy raz w tym sezonie wygrywamy trzeci mecz z rzędu, a w tym drugi w lidze [trzeci zaś w Pucharze Ligi w środku tygodnia z Lens – przyp.red.], nawet jeśli stało się to z beniaminkami – mówił po wygranym 3:2 z Dijon meczu Didier Deschamps. – Doda to wiele pewności siebie zawodnikom – dodał.
Rzeczywiście, tak udanego na krajowym podwórku czasu marsylczycy nie mieli od poprzedniego sezonu. Przed tygodniem odesłali z kwitkiem korsykańskie Ajaccio, w ciągu tygodnia rozgromili wręcz zeszłorocznego spadkowicza, Lens, aż 4:0 i wczoraj tym samym przedłużyli swój zwycięski szlak.
Faktem jest oczywiście to, iż rywali trudno nazwać wymagającymi, a prezentowany styl przekonującym. Nim przed tygodniem otworzyli wynik ze słabiutkim Ajaccio, bliski pokonania Mandandy był jeden z piłkarzy gości. Wczoraj zaś „Les Phoceens” dali sobie wydrzeć dwubramkowe prowadzenie z pierwszej połowy i potrzebne było dopiero trafienie Alou Diarry, by wywieźć ze stolicy Burgundii komplet punktów.
Szkoleniowiec wicemistrzów Francji nie tracił jednak rezonu na pomeczowej konferencji. – Nadal byłbym nastawiony pozytywnie, gdyby mecz zakończył się wynikiem 2:2. Trzy punkty są jednak istotne. Wolałem byśmy na przerwę schodzili z wynikiem 3:0, ale wszystko skończyło się dobrze i jestem uśmiechnięty – ale dodał również: – Miałbym jednak wiele żalu, gdyby ostatecznym wynikiem było 2:2.
Deschamps wspomniał także o autorze zwycięskiego trafienia. Sytuacja jest o tyle interesująca, że Alou Diarra, przychodząc latem z Bordeaux, miał stać się ostoją środka pola, a w rzeczywistości jego forma pozostawiała wiele do życzenia, co bez ogródek kibice na Stade Velodrome kwitowali głośnymi gwizdami. – Cieszę się, że to Alou strzelił. Dobrze to zrobi i jemu, i zespołowi – podsumował trener OM.