Takiej serii w derbach Wisła Kraków nie miała nawet w czasach, kiedy była dominatorem w polskiej lidze, a Cracovia walczyła o ligowy byt. "Pasy" zawsze wyjątkowo podchodziły do spotkań z "Białą Gwiazdą". Mimo że od 2004 roku, kiedy Cracovia wróciła do ekstraklasy, oba kluby przeważnie walczyły o zupełnie inne cele, to i tak bilans starć derbowych jest względnie wyrównany. Mało kto by pomyślał, że serię czterech wygranych batalii w "Świętej Wojnie" wiślacy zanotują właśnie w momencie, gdy mają tak wielkie problemy finansowe.
Kibice Cracovii długo mogli mieć kompleks Wisły. Przed odejściem Bogusława Cupiała regularnie oglądali plecy swoich odwiecznych rywali. Musieli znosić mistrzowskie fety, które odbywały się w ich mieście, kiedy „Biała Gwiazda” raz po raz sięgała po mistrzostwo. Kiedy odszedł Cupiał, Wisła zaczęła mieć problemy finansowe, ale Cracovia nie do końca była w stanie to wykorzystać, mimo że u niej sytuacja pod tym względem była wzorowa, a wypłaty zawsze dochodziły na czas.
W sezonie 2015/2016 „Pasy” walczyły o awans do europejskich pucharów, co ostatecznie im się udało dzięki zajęciu czwartego miejsca. Wisła grała wtedy w grupie spadkowej. Najczęściej jednak było na odwrót, jak chociażby w poprzednim sezonie.
Wciąż bez zwycięstwa z byłym klubem
Człowiekiem, któremu wyjątkowo mocno zależało na pokonaniu Wisły, jest Michał Probierz. Obecny trener (oraz wiceprezes) Cracovii ma w CV pracę w Wiśle Kraków (od 1 marca do 1 października 2012 roku). Powiedzieć, że nie do końca mu się powiodło u steru „Białej Gwiazdy”, to jak nic nie powiedzieć. Spędził tam raptem siedem miesięcy i opuszczał Kraków jak niepyszny. Powrócił do niego 21 czerwca 2017 roku z misją przeskoczenia w tabeli Wisły Kraków. To za sprawą jego przyjścia kibice Cracovii mieli definitywnie pozbyć się kompleksów względem sąsiada zza miedzy.
Cracovia Probierza gra falami. Poprzedni sezon zaczęła bardzo źle, ale w pewnym momencie złapała świetną passę i była bardzo blisko załapania się do górnej ósemki. Ostatecznie „Pasom” nie udało się wedrzeć do grupy mistrzowskiej, Wiśle owszem. Obecny sezon to bardzo podobna historia. Słaby początek, a potem przebudzenie. Co ciekawe, lepsza postawa Cracovii w obecnej kampanii zaczęła się właśnie od porażki w derbach (2:0 dla Wisły na stadionie Cracovii). „Pasy” lepiej punktowały, podczas gdy Wisła stopniowo słabła.
Tak jak forma podopiecznych Probierza jest zmienna, tak jedno w przypadku Cracovii pod jego wodzą jest stałe i niezmienne – postawa w derbach. Cztery mecze – cztery porażki. Wyjątkowy ból sprawia to właśnie trenerowi „Pasów”, któremu bardzo zależy na pokonaniu byłego klubu. Dwukrotnie po porażkach w derbach był bliski utraty pracy. Teraz nic takiego mu nie grozi, ale bez wątpienia doskwiera mu fakt, że Wisła znowu okazała się za silna dla jego zespołu.
Fatalna passa
Wisła już wcześniej miała kłopoty z płynnością finansową. Teraz te problemy stały się na tyle duże, że „Biała Gwiazda” mogła nie przystąpić do rundy wiosennej. Cracovia pod wodzą Janusza Filipiaka to zupełnie inny świat pod względem ekonomicznym. Problemy z płatnościami tam nie występują.
To wszystko dawało nadzieję na zmianę warty w grodzie Kraka, tym bardziej że Filipiakowi udało się namówić Michała Probierza, żeby objął zespół „Pasów”. Probierz przychodził do Cracovii, która skończyła sezon na 14. miejscu w tabeli (ostatnim bezpiecznym). Dla niej zostawił Jagiellonię, którą doprowadził do wicemistrzostwa Polski. To zwiastowało duże zmiany w ekipie „Pasów”.
Jednak zmieniło się to, że Cracovia, która wcześniej potrafiła się postawić Wiśle, teraz regularnie z nią przegrywa. Cztery porażki z rzędu to bardzo przykra passa dla wszystkich kibiców „Pasów”. Wisła może i ma problemy finansowe, ale to nie przeszkadza jej grać efektownej piłki. Strzelili do tej pory najwięcej goli ze wszystkich zespołów ekstraklasy.
Cracovia jeszcze niedawno miała imponującą serię siedmiu zwycięstw z rzędu, ale w derbach znowu okazała się słabsza. Można z przymrużeniem oka stwierdzić, że Wisła nie leży „Pasom” do tego stopnia, że przegrali z nią już dwukrotnie w ciągu trzech ostatnich kolejek. Oczywiście wcześniej lepsza od Cracovii okazała się płocka Wisła, która podobnie jak dziś ta krakowska wygrała z „Pasami” 3:2 na swoim stadionie.
Wisła piekielnie skuteczna, Cracovia wręcz przeciwnie
Podopieczni Macieja Stolarczyka bardzo dobrze zaczęli spotkanie. Od razu zepchnęli Cracovię do defensywy. Kiedy już się wydawało, że „Pasy” się otrząsnęły, pięknego gola strzelił Krzysztof Drzazga. Pięknego, ale bardzo kontrowersyjnego. Marko Kolar chwilę wcześniej faulował Dytiatjewa. Przynajmniej takie można było odnieść wrażenie, oglądając powtórkę tamtego starcia. Sędzia Tomasz Kwiatkowski wspomnianą powtórkę też oglądał, bo podszedł do stanowiska VAR. Jednakże był innego zdania i faulu się nie dopatrzył. Zamroczona Cracovia po chwili przegrywała już dwoma bramkami, a na listę strzelców wpisał się Marko Kolar, który potrzebował tego gola, żeby w końcu się przełamać.
Kiedy Jakub Błaszczykowski zdobył trzecią bramkę, wydawało się, że jest już po wszystkim, ale Cracovia nie poddawała się. Jednakże dwa gole strzelone pod koniec meczu nie dały „Pasom” żadnej zdobyczy punktowej. Cracovia stworzyła sobie wiele dogodnych sytuacji do zdobycia bramki, ale była bardzo nieskuteczna. Wisła oddała trzy celne strzały i strzeliła trzy gole. Pamiętajmy jednak, że w futbolu nie liczy się to, jakie wrażenie sprawiasz. W takich meczach styl nie ma żadnego znaczenia. Istotne jest tylko to, ile razy piłka wpadnie do bramki rywala.
Wisła wygrała 3:2 i zbliżyła się do Cracovii. Przewaga „Pasów” nad odwiecznym rywalem stopniała do jednego punktu. Wiśle wygrana w derbach była potrzebna jak tlen, bowiem były one wyjątkowo ważne. To już nie był tylko pojedynek o prestiż i honor. To była batalia o górną ósemkę. Gdyby „Biała Gwiazda” przegrała, trudno by jej było dogonić „Pasy” czy awansować do grupy mistrzowskiej. Teraz wszystko jest możliwe.
Co ciekawe, odkąd został wprowadzony podział na grupę mistrzowską i spadkową, Wisła i Cracovia nigdy nie grały w tej samej grupie. Jednak jeśli derby mają być tak pasjonujące jak te dzisiejsze, to nie mamy nic przeciwko temu, żeby w tym sezonie miała miejsce trzecia odsłona „Świętej Wojny”.