Stawka? Była. Piękny stadion? Był. Niezła frekwencja na trybunach? Była. Fenomenalna odprawa fanów gospodarzy? Była. Szkoda tylko, że w starciu Śląska z Zagłębiem, derbach Dolnego Śląska, brakowało poziomu sportowego.
Od początku meczu przewagę osiągnęli gospodarze. Już w 7. minucie na jedenastym metrze znalazł się zupełnie niepilnowany Marco Paixao, jednak ofiarnym wślizgiem jego strzał zablokował Cotra. Zagłębie nie potrafiło wyjść z własnej połowy, a jedynym piłkarzem „Miedziowych”, który w miarę regularnie opuszczał swoją połowę, był Arkadiusz Piech. Inna sprawa, że z piłką widział się rzadziej niż marynarz z rodziną. Podopieczni Oresta Lenczyka nie potrafili utrzymać się przy piłce, pierwszą okazję (jedyną w pierwszej połowie!) po 24. minutach, zmarnowali przez bardzo lekki strzał Piecha po wrzucie z autu i błędzie defensywy WKS-u. W drużynie Śląska jedynym zawodnikiem realnie zagrażającym bramce Rodicia był Marco Paixao, bo prób Sebastiana Mili i Dalibora Stevanovicia nie można było traktować poważnie. Około 42. minuty niezłe szanse mieli bracia Paixao, jednak o ile Flavio nie sięgnął piłki po dośrodkowaniu z lewej strony, tak groźny strzał głową Marco z najwyższym trudem obronił Rodić. Poza tym, pierwsza połowa nie była niestety porywającym widowiskiem.
Druga część gry rozpoczęła się od bardzo groźnego ataku Śląska. Po bardzo dobrej wrzutce Paraiby i odegraniu Marco Paixao, przed Rodiciem znalazł się sam na sam brat Portugalczyka. Jednak i tym razem bramkarz „Miedziowych” wyszedł obronną ręką z opresji. W dalszych minutach to gospodarze dyktowali warunki gry, jednak brakowało im dokładności w rozprowadzaniu akcji. Z tegoż to względu brakowało groźnych sytuacji i strzałów. Mecz był kiepski, a frustrować mogła szczególnie postawa Zagłębia, które zdawało się nie walczyć o zwycięstwo. Gospodarze bardzo bliscy zdobycia bramki byli w 73. minucie, gdy po wrzutce z rzutu wolnego i odegraniu Kokoszki piłka minęła słupek bramki Rodicia o kilka centymetrów po strzale Marco. W 83. minucie najlepszą sytuację w meczu mieli goście, gdy Cotra zagrał ze skrzydła do Błąda, który huknął sprzed pola karnego. Zasłonięty Kelemen miał spore problemy z interwencją, ale uchronił swój zespół przed stratą bramki.
Śląsk szedł na rekord, jeśli chodzi o ilość dośrodkowań w meczu, jednak nie przekładało się to na efekt bramkowy aż do 88. minuty. Wtedy to po rzucie rożnym, strzałem głową po długim rogu, swoją 17. bramkę w sezonie zdobył niezawodny Marco Paixao, czym uradował kilka tysięcy widzów na stadionie we Wrocławiu. W doliczonym czasie gry Sebastian Mila miał doskonałą sytuację do podwyższenia wyniku, jednak przestrzelił, będąc niepilnowanym na czternastym metrze. Wynik meczu nie uległ już zmianie i przynajmniej na kilka godzin Śląsk został liderem strefy spadkowej!
pajszało czy robak, pajszało czy robak, robak czy
pajszało?
chyba robak, a może pajszało ale chyba robak