Dawid Janczyk – historia upadku


Przeglądając wszelkiego rodzaju skarby kibica, próżno szukać w nich piłkarza, co się zowie Dawid Janczyk. W ostatnich dniach o Janczyku znów zrobiło się głośno, ale w negatywnym tego słowa znaczeniu. Na kanwie jego historii można się zastanowić, jakie niebezpieczeństwa czekają na piłkarzy, którzy w młodym wieku zaczynają grać w topowych klubach, a tym samym zarabiać niewyobrażalne sumy pieniędzy.


Udostępnij na Udostępnij na

Dawid Janczyk urodził się 23 września 1987 roku w Nowym Sączu. Grę w piłkę zaczynał w lokalnym klubie Sandecja, skąd wypłynął na szerokie wody, ku wielkiej karierze, jak mogłoby się wydawać. Trenując w swoim pierwszym klubie, od razu rzucał się w oczy jego wielki talent, mianowicie dobra technika, rzadko spotykane czucie piłki, a także dobra gra głową przy wątłej posturze. Janczyk z pośród swoich rówieśników wyróżniał się nie tylko ogromnym talentem, ale również wyglądem fizycznym: ciemna karnacja, czarne włosy – z miejsca okrzyknięto go „Murzynem”.

Dawid, poprzez pokorę i ciężką pracę na treningach, zyskał przychylność sztabu szkoleniowego Sandecji, co z czasem zaowocowało grą w pierwszym składzie. Przełomowym momentem w karierze „Murzyna” był transfer do Legii Warszawa. W barwach ekipy z Warszawy młody piłkarz poczynał sobie nadspodziewanie dobrze czy to w rozgrywkach ligowych, czy też w Pucharze Polski. W pierwszym sezonie w ekstraklasie Janczyk w barwach Legii rozegrał 18 spotkań, zdobywając przy tym pięć bramek. Dobra i regularna gra w klubie nie mogła przejść bez echa. W marcu 2006 roku ówczesny selekcjoner reprezentacji Polski, Paweł Janas, powołał młodego napastnika do reprezentacji Polski na mecz towarzyski przeciwko Arabii Saudyjskiej, z którego jednak wykluczyła go kontuzja. Niestety dla zawodnika, owego urazu nie udało mu się wyleczyć na czas powołań 23-osobowej kadry na mundial w Niemczech.

Drugim przełomowym momentem w karierze napastnika rodem z Podhala był wyjazd na mistrzostwa świata Under-21 w Kanadzie w 2007 roku, gdzie Polska reprezentacja dotarła do 1/8 finału. Podczas tego mundialu Janczyk przez wielu ekspertów był stawiany na równi ze wschodzącymi gwiazdami światowej piłki, czyli Alexandre Pato oraz Sergio Aguero. Po tym jak Polska kadra odpadła z mistrzostw o Dawidzie zrobiło się głośno nie tylko na naszym rodzimym podwórku, ale i po za jego granicami. O młodego piłkarza Legii zaczęły pytać kluby z zachodu, ale również i ze wschodu Europy. Janczyk mógł wtedy poczuć, że ma piłkarski świat u stóp, ale czy aby na pewno? Datę 12 lipca 2007 roku piłkarz z Nowego Sącza zapamięta na długo. Wtedy popełnił, jak pokazał czas, prawdopodobnie największy błąd w życiu zawodowym. W tym dniu przeszedł za bagatela 4 200 000 euro do CSKA Moskwa. W stolicy Rosji nie czekano na niego jak na wielką gwiazdę, był jednym z wielu. Dawid nie miał czasu na aklimatyzacje, gdyż CSKA był w pełni sezonu, grając jeszcze systemem wiosna – jesień. W barwach wschodniego giganta rozegrał tylko 14 spotkań, dając się zapamiętać jako strzelec gola w derbach Moskwy przeciwko Spartakowi, który to gol był jedynym, jaki strzelił w rosyjskiej Premier Lidze. Po dwóch sezonach spędzonych na ławce lub na trybunach Janczyk odszedł na wypożyczenie do Belgii. Najpierw swoją formę odbudował w byłym klubie Grzegorza Laty, KSC Lokeren, a następnie przeszedł do Germinalu Beerschot, gdzie stracił swoją skuteczność – zaczął się powolny spadek Janczyka z piedestału piłkarskiego. Po nieudanej przygodzie w Antwerpii Dawid wrócił do macierzystego klubu, ale w CSKA nie było dla niego miejsca nawet na ławce rezerwowych. Piłkarz z Nowego Sącza wrócił do polskiej ekstraklasy, a konkretnie do Korony Kielce. W Kielcach jednak nie zagrzał za długo miejsca, gdyż zaczęto mu zarzucać nadwagę i małe zaangażowanie na treningach. W sezonie 2011/2012 Janczyk został sprzedany do ówczesnego beniaminka ukraińskiej Premier Ligi, PFK Oleksandria. Jednak po rozegraniu zaledwie trzech meczów przestał być zawodnikiem beniaminka ukraińskiej ligi.

Wraz z odejściem z Oleksandrii Janczyk przepadał jak kamień w wodę. Od czasu do czasu pojawiały się informacje, że rzekomo gra w jakiejś amatorskiej drużynie w Irlandii, ale to były bardziej plotki, aniżeli rzetelne informacje. Nikt nie wiedział, co się z nim dzieje, gdyż nie związał się z żadnym klubem. O Dawidzie zrobiło się głośno dopiero w styczniu 2014 roku, kiedy to okazało się, że pomocną dłoń w kierunku uzdolnionego piłkarza wyciągnęła Legia Warszawa. Zawodnik został dopuszczony do treningów z drużyną rezerw, gdzie miał odbudować formę oraz stracić kilka kilogramów, a dzięki temu odrodzić się niczym mityczny feniks z popiołów i powrócić do zawodowej piłki. Po tym jak Janczyk dołączył do rezerw Legii Warszawa, wielu ekspertów coraz częściej stawiało tezy, iż podczas długiej przerwy od gry w piłkę Janczyk popadł w alkoholizm. Sam zainteresowany w kilku wywiadach zarzekał się, że nie ma z tym żadnych problemów. Nie ukrywał jednak faktu, iż zdarza mu się od czasu do czasu wypić z kolegami jedno czy dwa piwka. W ostatnich tygodniach Dawid Janczyk znów jest na tapecie wszystkich sportowych mediów, ale po raz kolejny w negatywnym kontekście. Okazało się, iż utalentowany piłkarz przestał pojawiać się na treningach drużyny rezerw. Trener drugiej drużyny Legii, Jacek Magiera, w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” uważa, że Dawidowi jest potrzebna natychmiastowa pomoc. – On otrzebuje pomocy. Żeby wrócić do normalnego życia, musi się leczyć. Jeżeli alkohol lub inne używki przejmują nad człowiekiem kontrolę, to jest dramat szczerze przyznaje Jacek Magiera. Włodarze Legii posłuchali Magiery i wysłali Janczyka na terapię na koszt klubu. Niestety, we wtorek były piłkarz Legii, Marek Jóźwiak, podał informację na Twitterze, że uzdolniony snajper przerwał ową terapie.

Dawid Janczyk nie jest pierwszym polskim piłkarzem, któremu alkohol lub inne używki zniszczyły lub zahamowały karierę. To że piłkarz musi odreagować i odstresować się po meczu, jest wiadome jak to, że po niedzieli zawsze jest poniedziałek. Alkohol towarzyszył polskim, ale i zagranicznym piłkarzom nie od dzisiaj. Wystarczy poczytać autobiografie Andrzeja Iwana lub legendy Manchesteru United, George Besta. Historia Dawida Janczyka jest wypisz, wymaluj zbliżona do historii Igora Sypniewskiego, w którym również drzemał wielki talent, ale w przypadku „Sypka” również problemem stał się alkohol.

W nie tak odległych czasach włodarze Legii Warszawa musieli już raz poradzić sobie z młodym piłkarzem, który to wpadł w sidła uzależnienia, tym razem jednak nie był to alkohol, ale hazard. Mam na myśli historie Kamila Grosickiego. „Grosik”, który tak jak Janczyk w młodym wieku trafił do Legii Warszawa, z czasem więcej czasu spędzał w kasynie, grając w ruletkę niż na treningach warszawskiej drużyny. Grosicki popadł w duże uzależnienie od hazardu i wylądował na specjalnym odwyku w zamkniętym oddziale na Mazurach. Po odbytej terapii zawodnik został wypożyczony do FC Sion, a następnie przeszedł do Jagiellonii Białystok. Obecnie jest podporą Stade Rennais i coraz częściej jest powoływany do reprezentacji Polski. W tym momencie można sobie zadać pytanie, gdzie byłby teraz Kamil, gdyby włodarze Legii nie zechcieli mu pomóc w tamtym trudnym momencie?

Podsumowując mój wywód, posłużę się cytatem z Terencjusza: „Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce”. Trzeba tylko znać umiar i wiedzieć, kiedy przystopować. Ogromna szkoda dla całego piłkarskiego środowiska w Polsce, że Dawid Janczyk przerwał na własne życzenie ową terapię pomimo pomocy ze strony władz Legii Warszawa. Może gdyby znalazł w sobie więcej silnej woli i dokończył terapię, w niedalekiej przyszłości znów usłyszałby o nim nie tylko piłkarski świat w Polsce, ale i w Europie może w lepszych okolicznościach. Ale cóż, każdy jest kowalem swojego losu…

Komentarze
~meee (gość) - 10 lat temu

Bardzo słabo napisany artykuł. Fajnie, że chcesz
ale dziennikarzem chyba nie będziesz... no i to "pod
porą Stade Rennais" :)

Odpowiedz
Piotr Brodowski (gość) - 10 lat temu

Kiedyś miałem okazji się spotkać i porozmawiać z
Bożydarem Iwanowem, który na pytanie odnośnie
krytyki ze strony odbiorców odpowiedział mi tak -
"Mi też kiedyś, gdy byłem jeszcze na praktykach
mówiono, że ze mnie nie będzie dziennikarza"
Chciałbym "nie zostać dziennikarzem", tak jak miał
nie został nim Bożydar Iwanow. Pozdrawiam ;)

Odpowiedz
~meee (gość) - 10 lat temu

Ja tam do Ciebie nic nie mam, za stary jestem na
trollowanie, fajnie, że się starasz życzę Ci jak
najlepiej ale ten art jest słaby, a ja jako
czytelnik który poświęcił mu czas mam prawo do
oceny. Tak to działa. Mówiąc słaby chodzi mi o
to, że musisz jeszcze popracować nad techniką i o
zgrozo ortografią:) Temat miałeś ciekawy ale
pojechałeś samymi ogólnikami. Ludzie chcą
wiedzieć więcej. Tak jak to zrobili na weszło np.
Kumasz różnice? Można pisać prosto ale ciekawie.
Poczytaj Bukowskiego. I nie spinaj się:)

aaa... przypowieść o Bożydarze jest nielogiczna.
Bo mogę zapytać: "No i co z tego?"?

Odpowiedz
~Adi (gość) - 10 lat temu

artykuł jest dobry jeżeli się go przyjemnie czyta
od początku do końca. Tutaj tego nie było, więc
zgadzam się z meee ;)

Odpowiedz
~Kibart (gość) - 10 lat temu

A mi się tam podoba. Lekko się czytało. Nie mam
uwag.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze