Czym różni się Manchester United van Gaala od drużyny Solskjaera?


Pomimo wielu różnic w zespołach obu trenerów znaleźć można też kilka wspólnych mianowników

8 grudnia 2020 Czym różni się Manchester United van Gaala od drużyny Solskjaera?

Pięć lat w piłce nożnej to wieczność. Wszystko zmienia się w ekspresowym tempie i nie sposób nadążyć ze wszystkimi zmianami. Jak wiemy, futbol nienawidzi stagnacji i nie wybacza błędów. Dlatego w piłkarskim świecie panuje ciągły ruch i mamy wiele zwrotów akcji. Manchester United jest doskonałym przykładem. Zniszczoną potęgę, którą stworzył sir Alex Ferguson, odbudować miał Louis van Gaal. Wiązano z nim wielkie nadzieje, jednak projekt nie wypalił. Teraz trenerem jest Ole Gunnar Solskjaer i prawdopodobnie prędko się to nie zmieni. Czym różni się Manchester United Holendra od drużyny Norwega?


Udostępnij na Udostępnij na

Zanim przejdziemy do różnic i porównania sytuacji, musimy wspomnieć o jednym ważnym czynniku, bez którego ten tekst by nie powstał. W sezonie 2015/2016 Louis van Gaal wylosował sobie grupę marzeń w Lidze Mistrzów. Wolfsburg, PSV Eindhoven i CSKA Moskwa.

Zapowiadał się komplet zwycięstw i łatwe 18 punktów. Rzeczywistość pokazała co innego. Zespół Holendra skompromitował się na całej linii, zajmując 3. miejsce, odpadł z fazy grupowej i grał w Lidze Europy.

Podobny los może czekać obecny zespól Ole Gunnara Solskjaera. Co prawda Manchester United w tym sezonie ma trudniejszych rywali niż kilka lat temu. PSG, RB Lipsk i İstanbul Başakşehir to rywale ze zdecydowanie wyższej półki.

I choć „Czerwone Diabły” zajmują w tej chwili 1. miejsce w grupie, to porażka w ostatnim meczu z RB Lipsk automatycznie spycha ich o dwie lokaty w dół. A wtedy Manchester United znów odpadnie z Ligi Mistrzów już w fazie grupowej i zacznie zmagania w Lidze Europy. Do takiego przebiegu wydarzeń nikt nie chce dopuścić, ponieważ fani zespołu z Old Trafford nie wyobrażają sobie Ligi Mistrzów bez ich ukochanego klubu. Porównamy więc, czym różni się ten klub pod wodzą dwóch różnych trenerów.

Cel? Uśpić przeciwników

Celem drużyny Louisa van Gaala było znudzenie przeciwnej drużyny do gry w piłkę nożną. Holender za wszelką cenę chciał wprowadzić styl gry taki, jaki obserwowaliśmy w Barcelonie. Mnóstwo podań, utrzymywanie się przy piłce, zamknięcie rywala na własnej połowie.

Problem w tym, że Manchester United nie potrafił tego wykorzystać. Statystykę podań nabijali pomocnicy z obrońcami, wymieniając się piłką. W tej drużynie brak było jakiegokolwiek pomysłu na grę.

W zespole Ole Gunnara Solskjaera widzimy przeciwieństwo drużyny van Gaala. Obecny Manchester United jest chętny do otwartej gry, lubi atakować i stwarzać zagrożenie pod bramką rywali, a nie bezsensownie podawać wzdłuż boiska. I choć „Czerwonym Diabłom” został jeszcze jeden mecz, to już strzelili sześć bramek więcej niż w sezonie 2015/2016. A rywali mieli znacznie trudniejszych.

Premier League? Podobnie

Choć dorobek punktowy jest taki sam, to lokata na koniec sezonu już nie. 5. miejsce nie gwarantuje Ligi Mistrzów, ale kolejny sezon, który dla Manchesteru United nie ma prawa się wydarzyć. Kopanie się po czole w Lidze Mistrzów przez zespól van Gaala nie było przypadkiem, ponieważ w Premier League było podobnie.

I co z tego, że tamta drużyna straciła jedną bramkę mniej, skoro strzeliła zaledwie 49 goli? Manchesteru United nie bał się nikt, a zdobyte bramki były częściej dziełem przypadku aniżeli zasługą składnej i pomysłowej gry.

DNA klubu? A co to takiego?

Każdy klub ma swoje wartości i priorytety. Dla Manchesteru United sir Aleksa Fergusona ważne było przede wszystkim to, aby o sile klubu stanowili wychowankowie tej drużyny. To zawodnicy, którzy mają w sercu „Czerwone Diabły”, utożsamiają się z tą drużyną i są szczęśliwi, będąc częścią tego projektu. W skrócie: piłkarz musi mieć DNA Manchesteru United.

U Louisa van Gaala takie coś nie miało miejsca. Pojedyncze występy zanotowali Cameron Borthwick-Jackson, Jesse Lingard czy wchodzący powoli do seniorskiej drużyny Marcus Rashford. Próżno było szukać zawodników z akademii Manchesteru United, a tym bardziej piłkarzy z DNA tego klubu.

Co prawda możemy dopisać takich zawodników, jak: Timothy Fosu-Mensah, Paddy McNair i Andreas Pereira, jednak cała trójka rozegrała dwa razy mniej minut niż sam Jesse Lingard. Louis van Gaal nie mógł rozkochać w sobie kibiców Manchesteru United, skoro nie podzielał ich wartości i pomysłu na drużynę.

Sprawa ma się inaczej z Ole Gunnarem Solskjaerem. Obecny trener „Czerwonych Diabłów” grał przecież w drużynie sir Aleksa Fergusona i chciał kontynuować to, co zaczął Szkot. W obecnej kadrze mamy aż ośmiu często grających wychowanków. Co więcej, większość z nich stanowi o sile Manchesteru United.

Dean Henderson, Timothy Fosu-Mensah, Axel Tuanzebe, Scott McTominay, Brandon Williams, Paul Pogba, Mason Greenwood i Marcus Rashford to zawodnicy, których często możemy zaobserwować w meczach drużyny z Old Trafford. Efekty widzimy sami, ponieważ Manchester United Solskjaera wydaje się lepszy i bardziej poukładany od drużyny van Gaala.

Nie ma DNA, ale nie ma też kilku innych rzeczy

Trzeba przyznać jedną rzecz. Louis van Gaal nie miał łatwo. Przychodził jako zbawca, jako wielki trener i następca sir Aleksa Fergusona na wiele lat. Tymczasem wytykane były każdy najmniejszy błąd i każde pojedyncze potknięcie. Jakie były tego skutki?

Dosyć poważne. O Holendrze i jego potencjalnym zwolnieniu mówiło się codziennie. Nie trzeba mówić, jak ciężko pracuje się pod presją i w ciągłym stresie. Nie da się pracować, jeśli nie czuje się zaufania ze strony zarządu.

Co prawda transfery takich zawodników, jak: Memphis Depay, Bastian Schweinsteiger czy Anthony Martial nie były najtańsze, ale van Gaal nie miał stuprocentowego zaufania od zarządu nie tylko w sprawie podejmowanych decyzji i gry Manchesteru United, lecz także w kwestii transferów. Musiał zazwyczaj brać to, co mu dają.

Wiązało się to też z brakiem wyraźnego lidera. Wayne Rooney dalej był świetnym piłkarzem, jednak przesunięty do linii pomocy nie dawał już tyle, ile dawał w ataku. Oprócz Anglika nie było zawodnika, który wziąłby na swoje barki ciężar gry.

Ole Gunnar Solskjaer może mówić o wielkim szczęściu, ponieważ każda jego decyzja jest akceptowana przez Manchester United. W sprawie transferów być może było podobnie, Norweg musiał korzystać z piłkarzy, którzy nie byli jego pierwszym wyborem, ale było to bardziej spowodowane sagą z Jadonem Sancho i brakiem funduszy niż z podważaniem jego decyzji.

Inaczej jest za to z liderami, bo tych jest kilku. Nie trzeba długo szukać. Bruno Fernandes wyrasta na jednego z najlepszych piłkarzy w Premier League i nie tylko, a Marcusa Rashforda kochają nie tylko fani Manchesteru United, lecz także prawie cały piłkarski świat. Do tego dorzucić możemy zawsze groźnego Edinsona Cavaniego, nieobliczalnego Paula Pogbę czy Masona Greenwooda.

Na każdego przyjdzie pora

Czytając ten tekst, można by było uznać, że Ole Gunnar Solskjaer to trener idealny. Do ideału mu jednak trochę, a nawet bardzo daleko, ale w porównaniu z Louisem van Gaalem obecny Manchester United wygląda zdecydowanie lepiej.

Louis van Gaal w sezonie 2015/2016 poległ w Lidze Mistrzów, w Premier League, odpadł w Lidze Europy z Liverpoolem i na Old Trafford postanowiono Holendra zwolnić. Nie pomogło nawet wygranie Pucharu Anglii, w którego finale Manchester United pokonał Crystal Palace 2:1.

Nie ma zatem świętych krów i na każdego przyjdzie pora. Na baczności musi mieć się Ole Gunnar Solskjaer, który przez połowę kibiców Manchesteru United jest kochany, a przez połowę znienawidzony. Do końca sezonu w Premier League jeszcze długa droga, jednak w Lidze Mistrzów ta droga może zaraz się zakończyć.

Norweg musi uważać i poprowadzić Manchester United w meczu z RB Lipsk do zwycięstwa. Choć obecna drużyna „Czerwonych Diabłów” wygląda znacznie lepiej od tej prowadzonej przez Louisa van Gaala i wiele kibiców może się z tym zespołem utożsamiać, to jednak przyszłość pozostaje niepewna. W klubie z Old Trafford ambicje są duże, a cele wszystkim doskonale znane.

Kolejny sezon i wiosna z Ligą Europy zamiast Ligi Mistrzów nie spodoba się nikomu, nawet największym zwolennikom Ole Gunnara Solskjaera. Norweg musi zrobić zatem wszystko, co w jego mocy, aby nie podzielić losu Holendra.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze