Czy żyjemy w epoce post-Lewandowski? [FELIETON]


Kadra Michała Probierza nie gra najlepiej i zmierza w stronę rozłąki z Robertem Lewandowskim

7 czerwca 2025 Czy żyjemy w epoce post-Lewandowski? [FELIETON]
Oskar Foltyński

„Vanitas vanitatum et omnia vanitas”. Cytat pochodzący z księgi Koheleta idealnie opisuje sytuację i moment, w którym znalazła się Reprezentacja Polski. Poczucie spełnionego zadania z pewnością będzie towarzyszyło Michałowi Probierzowi, jednak czy kibice są zadowoleni? Z pewnością nie! Jakby problemów było mało, kadra zaczyna funkcjonować w rzeczywistości bez Roberta Lewandowskiego. Jeżeli dołożymy do tego niedawne kontrowersje z nim związane, to wyjdzie nam z tego prawdziwa melodramatyczna historia, która nie może przyćmić jego wielkich osiągnięć w reprezentacji Polski.


Udostępnij na Udostępnij na

„Nas, ludzi, należy oceniać tylko po tym, jak dajemy sobie radę z problemami, a nie po tym, jakie to są problemy” – Sztuka życia według stoików, Piotr Stankiewicz.

Zapewne znacie pojęcie „syzyfowej pracy”, zaczerpnięte z mitu o Syzyfie. Symbolizuje ono wysiłek, który mimo ogromnego zaangażowania pozostaje bezowocny. Syzyf bez końca wtacza na górę ciężki głaz — zadanie, którego nie jest w stanie ukończyć. Choć pełen determinacji i wiary w sukces, zawsze ponosi porażkę, powtarzając w nieskończoność ten sam cykl daremnych prób. Wieki później Albert Einstein trafnie podsumował tę postawę słowami: „Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów.”

Jeżeli weźmiemy pod uwagę te słowa, jak i przytoczoną historię Syzyfa, to można dojść do wniosku, że reprezentacja po prostu sobie nie radzi. Jest dalej tak samo apatyczna, denna i wręcz zero-jedynkowa. Człowiek, który usiadł wczoraj przed telewizorem, aby obejrzeć mecz polskiej kadry mógł mieć poczucie ciągłego rozgoryczenia tym meczem. Podobnie, jak Syzyf tylko, że on przynajmniej się starał. Poza świetnym w tym meczu Jakubem Moderem, na którym musi być budowana kadra, wciąż nieśmiertelnym Grosickim i zrywami Zalewskiego, nie było niczego czym można było się zachwycać. Można jeszcze wyróżnić Skrzypczaka, który mimo debiutu wyglądał, jakby grał w tej kadrze już jakiś czas. Nie było w tym meczu składu, ani ładu, bądź jakiegoś punktu zaczepienia.

Czy reprezentacja Polski zaczyna odczepiać się od Lewandowskiego?

Wiele można zarzucić Robertowi. Można go nie lubić, bądź lubić. Nie trzeba się z nim we wszystkim zgadzać, jednak należy przyznać jedno: Reprezentacja Polski była, jest i będzie uzależniona od „Lewego” póki ten będzie wciąż aktywnym piłkarzem. Ja sam należę do tych osób, które z pasją i zachwytem patrzyły na karierę Polaka. Od momentu gdy Polska kadra odpadła z EURO 2016 można było odnieść wrażenie, że reprezentacja zmierza w kierunku całkowitego monocentryzmu, opierając grę w głównej mierze na indywidualnych umiejętnościach Lewandowskiego. Nie mówię, że miało to miejsce zaraz po tym turnieju. Sytuacja ta w głównej mierze nasiliła się podczas objęcia batuty przez Jerzego Brzęczka, który kierował się hasłem: wynik ponad styl. Według mnie takie rozumowanie jest dobre, jeśli tylko nie popadamy w skrajności w skrajność. Tak na marginesie dodam tylko, że poprzeczka postawiona przez Adama Nawałkę była na tyle wysoko, że wyniki Brzęczka nie były wcale takie złe.

Wiadomo, jest to nieuniknione zjawisko, które prędzej czy później musiało przyjść. Jednak trzeba pamiętać, że przy obecnym stylu gry, a może bardziej jego braku Reprezentacja Polski nie może sobie pozwolić, aby od tak, móc sobie zrezygnować z takiego napastnika. Zwłaszcza, że jest on naszym najlepszym zawodnikiem w historii i prawdopodobnie za życia nie będzie nam godne oglądać kogoś podobnego. Wracając jednak do samego zawodnika i jego wpływu na grę reprezentacji. Za kadencji Michała Probierza rzucał się w oczy brak jakiegokolwiek pomysłu na grę, bezradność i ospałość.

W wygranym meczu z Litwą, gdyby nie piłkarska jakość Roberta Lewandowskiego mogłoby być ciężko o wygraną. Jest to o tyle niepoważne, że mówimy o reprezentacji, która jest w 3 pięćdziesiątce rankingu FIFA. Polska reprezentacja nie może mieć takich trudności w graniu z piłkarsko słabszymi drużynami.

Nie umiemy wykorzystać Lewandowskiego?

Problem tkwi w tym, jaki selekcjoner ma plan na zawodników. Dla przykładu 40- letni Ronaldo wciąż jest aktywnie grającym reprezentantem Portugalii, która swój styl całkowicie dostosowała pod Cristiano. Wszystkie akcje ofensywne przechodzą przez środkowych pomocników i w większości trafiają na nogę lub głowę Ronaldo. Wiadomo, że gwiazdor nie jest już tak mobilny i szybki, jak kiedyś przez co zmuszony jest do pracy bardziej centralnie.

Należy sobie postawić jedno pytanie. Dlaczego Portugalia może, a my nie? Pytanie to jest o tyle zasadne, że wszyscy bardzo dobrze wiemy, jak mocna jest Reprezentacja Portugalii i jaki w nich drzemie potencjał piłkarski. Żeby było jasne, nie mówię o znanej wszystkim „ladze na Lewego”, ale skoro nie umiemy uwolnić swojego pełnego potencjału, to może czas zmienić system w jakim gramy? Skoro trójka obrońców nam nie służy, to może czas poszukać jakiegoś innego ustawienia zwłaszcza, że rywale w naszej grupie są idealni do testowania nowych rozwiązań.

Jeśli jednak selekcjoner planuje kontynuowanie gry, którą widzimy na każdym zgrupowaniu, to może czas stworzyć drużynę kolektywną? Czas skończyć opierać się na indywidualnościach pojedynczych zawodników, którzy może coś „szarpną”. Nowoczesna piłka nożna to przede wszystkim zespół — automatyzmy, schematy, współpraca formacji. Nie możemy wiecznie liczyć na to, że jeden drybling, jeden przebłysk geniuszu Lewandowskiego odmieni losy meczu. On sam — mimo niewiarygodnej klasy i doświadczenia — nie jest w stanie w pojedynkę udźwignąć całego ciężaru gry.

Dlatego wybór jest prosty. Albo budujemy drużynę wokół niego w sposób świadomy, modyfikując styl i ustawienie pod jego atuty, tak jak zrobiła to Portugalia z Ronaldo. Albo uczciwie decydujemy się na system oparty na zespole, w którym każdy zawodnik ma jasną rolę, a ciężar kreowania gry rozkłada się na całą drużynę. W obu przypadkach kluczowe jest jedno: mieć plan. Bez planu — bez klarownej wizji, bez odwagi do zmian — czeka nas dalsze drepczenie w miejscu.

Po Lewandowskim szykuje się posucha w ataku

Mimo, że reprezentacja Polski i Robert Lewandowski, to jeszcze temat nie skończony, to pamiętajmy, że czas płynie, a zegar tyka coraz głośniej. Gdy nadejdzie ten moment — bo nadejdzie, wcześniej czy później — możemy się obudzić z dość poważnym bólem głowy. Bo jeśli ktoś myśli, że bez Lewego w ataku „jakoś to będzie”, to chyba ogląda mecze przez różowe okulary. A w polskiej piłce róż jest ostatnio kolorem zdecydowanie deficytowym.

Spójrzmy na nasze alternatywy. Adam Buksa to napastnik, który udowadnia swoją wartość na europejskim poziomie — 14 goli dla FC Midtjylland to solidny wynik, pokazujący, że potrafi znaleźć się tam, gdzie trzeba i wykorzystać swoje szanse. Zwłaszcza, że liga duńska jest wymagająca i coraz mocniejsza. Adam Buksa to naturalny zmiennik dla Roberta Lewandowskiego, który ma wszystko, by być solidnym napastnikiem, który potrafi świetnie odnaleźć się w polu karnym, jak i stworzyć szansę swoim kolegom. Z kolei Krzysztof Piątek, który ostatnio grał w Turcji i tam skutecznie strzelał, właśnie szykuje się do przenosin do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Wydaje się, że po tym transferze wypisze się z gry na poważnym poziomie. Bardzo możliwe, że Michał Probierz nie będzie chciał brać zawodnika z tak słabej ligi. Chociaż w tym przypadku należy patrzeć na to wszystko przez palce, bo selekcjoner to czasem wielka niewiadoma.

W młodzieży też ciężko kogoś znaleźć

Nie jest też tak, że Reprezentacja Polski nie ma „pół zawodnika”. Są kandydaci, którzy powoli zbierają doświadczenie, ale brak nam wciąż kogoś na miarę Lewandowskiego. Przez lata budowaliśmy grę wokół jednej postaci, która była gwarantem jakości i skuteczności. Gdy ta postać zniknie, z przodu możemy zostać z… no właśnie — jeszcze nie wiemy z czym.

W reprezentacji U-21 nie widać jeszcze wyraźnego kandydata, który mógłby szybko wskoczyć do seniorskiej kadry i od razu pociągnąć ofensywę. Młodzi napastnicy albo nie grają regularnie w poważnych ligach, albo dopiero stawiają pierwsze kroki, co oznacza, że przyszłość w ataku może być nieco niepewna. Mamy Wiktora Bogacza, który w MLS grywa ogony i nie jest to jeszcze profil gracza gotowego na kadrę. Jeśli chodzi o Filipa Szymczaka, to też jest to dość trudna sytuacja. Zwłaszcza dlatego, że jego kariera to dość chropowata przygoda pełna braku stabilności. Jest jeszcze młodziutki Włodarczyk, jednak on w Salernitanie zdobył zaledwie gola, a na wiosnę praktycznie nie grał.

Oskar Foltyński

Jeśli spojrzymy na nasze krajowe podwórko również nie doszukamy się nikogo konkretnego. Z jednej strony jest Sebastian Bergier, czyli świeżo sprowadzony zawodnik Widzewa Łódź. Autor 9. goli w tym sezonie ekstraklasy,który jeśli tylko w kolejnym sezonie strzeli więcej niż dziesięć goli, to będzie wręcz musiał zostać powołany, głównie na fakt jak uboga jest formacja ofensywna w reprezentacji. Najskuteczniejszym graczem polskiej ligi jest Piotr Wlazło – zdobywca 10. goli w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy. Co ważne, jest to środkowy obrońca, który w zależności od fazy meczy staje się środkowym pomocnikiem. Wygląda to fatalnie, a będzie jeszcze gorzej. Zwłaszcza dlatego, że aktualnie Polska nie potrafi wyprodukować ani napastnika, który będzie umiał strzelać regularnie, ani obrońcy który umie bronić, ani nawet środkowego pomocnika, który będzie umiał zabetonować środek pola.

Nie przyjechał na kadrę, bo był zmęczony?

Robert Lewandowski nie przyjechał na czerwcowe zgrupowanie. I jak to w polskim futbolu — nie minęło 24 godziny, a wokół kapitana reprezentacji znów zrobiło się głośno. Znów. Bo przecież z Robertem — i z jego decyzjami — bywa różnie. Raz medialnie tłumaczy się z relacji z kolegami, raz mówi o radości z gry w kadrze, by kilka miesięcy później wyglądać na kompletnie zgaszonego na boisku. Nie jest wybitnym kapitanem, jakiego reprezentacja Polski może mieć. Nie jest wzorem komunikacji czy prowadzenia drużyny. Ale jedno trzeba powiedzieć wprost: jest najlepszym piłkarzem w historii Polski. I żadne dzisiejsze kontrowersje tego nie zmienią.

Lewandowski wyjaśnił wczoraj, że był zmęczony — fizycznie i, co szczególnie warte podkreślenia, mentalnie. Ustalił z Michałem Probierzem, że tym razem nie pojawi się na zgrupowaniu. I choć decyzja była wspólna, lawina komentarzy ruszyła natychmiast. Bo przecież „kapitan powinien być z drużyną”, bo „to nie przystoi liderowi”, bo „kiedyś się takich rzeczy nie robiło”. Problem w tym, że właśnie kiedyś się ich nie robiło — dziś wiemy więcej. Zawodowy sport to nie tylko mięśnie i liczba rozegranych minut. To także głowa. A jeśli ktoś od kilkunastu lat żyje pod gigantyczną presją, jeśli jest symbolem kadry i na każdym kroku rozliczany z każdego słowa i gestu, to prawo do oddechu powinno mu się po prostu należeć.

Oczywiście — nikt nie mówi, że Lewandowski jest kapitanem idealnym. Bywało różnie. Nie zawsze stawał na wysokości zadania, nie zawsze pociągał drużynę za sobą w trudnych momentach. Czasem wyglądało to na liderowanie w wersji „na odległość”. Ale nawet jeśli w tej roli nie jest perfekcyjny, to nie odbiera mu to żadnego procenta z jego dorobku sportowego.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze