Na początku marca na naszym portalu pojawił się tekst poświęcony sytuacji klubu z Gelsenkirchen oraz możliwej przyszłości Domenico Tedesco. Od tego czasu Schalke doznało dwóch porażek i znajduje się niebezpiecznie blisko strefy spadkowej. Światełka w tunelu nie widać, a dzisiaj czeka ich mecz z piekielnie skutecznym Manchesterem City.
Tedesco walczy o posadę
Dziś w żargonie młodzieżowym związek Domenico Tedesco z Schalke można określić jako „to skomplikowane”. Wydaje się, że dobiega koniec pracy urodzonego we Włoszech szkoleniowca. Schalke w Bundeslidze nie potrafi wygrać od siedmiu spotkań. W tym czasie klub z Zagłębia Ruhry zdobył dwa punkty, strzelił pięć goli, a stracił aż osiemnaście! Bilans bramkowy jest zatem tragiczny. Media informują, że decyzja o zwolnieniu została już podjęta przez nowego dyrektora sportowego Jochena Schneidera, tylko że ten czeka na odpowiedni moment, by ją ogłosić.
Być może Schneider nie znalazł jeszcze godnego następcy. Nie jest żadną tajemnicą, że wśród faworytów jest obecny szkoleniowiec RB Salzburg – Marco Rose, który ma ważny kontrakt z klubem do końca czerwca 2020 roku. A może po prostu dyrektor sportowy Schalke nie chce robić niepotrzebnego zamieszania w środku sezonu. Zwłaszcza że przed niemiecką drużyną rewanżowe spotkanie z Manchesterem City, a za niecały miesiąc starcie z Werderem Brema w ramach DFB-Pokal (Puchar Niemiec). Do tego wicemistrzów Niemiec czeka walka o utrzymanie w lidze.
Jeżeli jednak Domenico Tedesco chciałby piastować stanowisko trenera w następnym sezonie, dobra gra i korzystny rezultat na Etihad znacznie by mu w tym pomogły, zyskując tym samym odrobinę czasu i zaufania u nowego dyrektora sportowego. Mało to jednak prawdopodobne, ponieważ ekipa „Die Königsblauen” potrzebuje aż dwóch bramek (nie tracąc przy tym ani jednej) na wyjeździe, by myśleć o awansie. Znacznie większą uwagę trzeba skupić na zbliżającym się pojedynku z RB Leipzig.
– To będzie dla nas bardzo ważne spotkanie (mecz z Manchesterem City – przyp.red.). Mocno pracowaliśmy na to w poprzednim sezonie, by się tu znaleźć – powiedział Schneider i dodał: – Chcemy podjąć to wyzwanie, ale oczywiście sytuacja w Bundeslidze jest dla naszego zespołu priorytetem, to chyba oczywiste. To, czy 33-letni szkoleniowiec posadę do sobotniego meczu z Lipskiem utrzyma, zależeć będzie od postawy drużyny w dzisiejszym starciu z mistrzem Anglii. Moim zdaniem jedynie odprawienie z kwitkiem drużyny Pepa Guardioli pozwoli Tedesco zostać na Veltins-Arena dłużej.
Twierdza do zdobycia
Manchester City po raz kolejny gra znakomity sezon. Niedawno wyprzedził Liverpool w walce o tytuł, zdobył Puchar Ligi Angielskiej i jest blisko awansu do ćwierćfinału LM (3:2 po pierwszym meczu). Czy Schalke jest w stanie sprawić niespodziankę i powtórzyć wyczyn Manchesteru United z poprzedniego tygodnia i odrobić straty? Sezon 2018/2019 pokazuje, że tak. Nawet najlepszym może się zdarzyć wypadek przy pracy. Manchester City w tym sezonie cztery razy schodził z boiska pokonany i to wcale nie z najsilniejszymi drużynami. Poza oczywiście Chelsea Pepa Guardiolę pokonali również Newcastle, Leicester i Crystal Palace, czyli zespoły z drugiej części tabeli. Zwłaszcza zwycięstwo „Orłów” na Etihad było ogromną niespodzianką.
W Lidze Mistrzów także zdarzyło się potknięcie i to w pierwszej kolejce fazy grupowej. Już po pierwszej połowie Lyon na stadionie City wygrywał 2:0. Ostatecznie po trafieniu Bernardo Silvy mecz zakończył się zwycięstwem ekipy „Les Gones” 2:1. Wracając pamięcią do poprzednich edycji LM, City na swoim podwórku przegrywało z takimi potęgami jak Liverpool (1:2), Juventus (1:2) czy Barcelona (1:2), ale także z niżej notowanymi rywalami jak Basel (1:2) czy CSKA Moskwa (1:2).
Schalke na angielskich stadionach potrafiło wygrać i to całkiem niedawno, bo w sezonie 2012/2013 na Emirates Stadium z Arsenalem (2:0). Klub z Niemiec ma również przykre wspomnienia z Wysp Brytyjskich. W Pucharze Zdobywców Pucharów mierzyli się nawet z „Obywatelami”. Na pewno będą chcieli uniknąć scenariusza z sezonu 1969/1970, kiedy jeszcze na Maine Road City rozgromiło gości z Gelsenkirchen 5:1 i to „The Citizens” mierzyli się w finale z Górnikiem Zabrze (tak, to ten sezon, gdzie o awansie decydował jeszcze rzut monetą).
Historia (nie) do powtórzenia
Kibice Schalke 04 Gelsenkirchen mogą mieć deja vu z sezonu 2010/2011. Rok wcześniej (sezon 2009/2010) drużyna z Veltins-Arena cieszyła się z wywalczonego wicemistrzostwa Niemiec i bezpośrednio awansowała do najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie. Natomiast początek wspomnianego sezonu był równie fatalny jak obecny. W pierwszych czterech kolejkach Schalke poniosło porażkę, dla porównania w tym sezonie było to pięć porażek z rzędu na początku rozgrywek. Ostatecznie kiepski w ich wykonaniu sezon 2010/2011 zakończyli na czternastym miejscu z przewagą czterech punktów nad strefą barażową.
Z kolei w LM radzili sobie doskonale, wygrywając swoją grupę. Następnie w fazie pucharowej wyeliminowali Valencię oraz Inter Mediolan. Dopiero w półfinale zatrzymali się na Manchesterze… ale tym z czerwonej części miasta. Na osłodę drużyna z Gelsenkirchen sięgnęła po swój piąty Puchar Niemiec, gromiąc MSV Duisburg 5:0. Czy historia zatoczy koło? Schalke w obecnym sezonie w lidze gra słabo i zajmuje czternastą lokatę. Nadal jednak jest w grze o Puchar Niemiec i gra w Lidze Mistrzów. Oczywiście Manchester City jest zespołem z innej półki niż wcześniej Valencia czy Inter i ekipę „Die Königsblauen” czeka znacznie trudniejsze zadanie.
Myślę jednak, że każdy kibic z Gelsenkirchen nie miałby nic przeciwko, aby scenariusz z sezonu 2010/2011 się powtórzył. Ewentualnie Domenico Tedesco nakreśliłby parę poprawek, bo co ciekawe, w sezonie 2010/2011 w środku marca pracę stracił Felix Magath. Takiego epizodu w tym sezonie niemiecki szkoleniowiec chciałby na pewno uniknąć.
Bez swojej gwiazdy
Schalke zagra bez kontuzjowanego Daniela Caligiuriego. Włoch jest najbardziej eksploatowanym zawodnikiem w tym sezonie (obok Salifa Sane), dającym dużą jakość po prawej stronie boiska. Jego nieobecność będzie sporym problemem, bo jest jednym z niewielu graczy, którzy w tym sezonie prezentują odpowiednią formę. Obawiano się, że podczas starcia z Bartelsem doszło do złamania kości strzałkowej. Z komunikatu na stronie głównej klubu z Gelsenkirchen dowiadujemy się, że miało miejsce jedynie naderwanie więzozrostu przedniego i piłkarza czekać będzie od czterech do sześciu tygodni przerwy.
W meczu nie wystąpią również kontuzjowani Omar Mascarell oraz Alessandro Schoepf. Odpowiedzialność za zdobycie bramek po raz kolejny spocznie na barkach Nabila Bentaleba, który w tym sezonie strzelił osiem goli (w tym dwa z Manchesterem City). Swoją szansę otrzyma zapewne Breel Embolo, który w ligowym starciu z Werderem zaliczył dublet. Nadziei Schalke może upatrywać w przetrzebionej defensywie rywali. Ze składu wypadł kontuzjowany Fernandinho, który i tak by nie zagrał z powodu nadmiaru żółtych kartek. Podobna absencja dotyczy również Otamendiego. Z urazem zmagał się John Stones, jednak wystąpił w poniedziałkowym treningu i decyzja o tym, czy zagra, zostanie podjęta przed samym spotkaniem.
– Przylecieliśmy tutaj, aby skorzystać z małej szansy, którą mamy – powiedział Tedesco na konferencji przedmeczowej. – Potrzebujemy dobrego dnia, by tę szansę wykorzystać. Na pewno zasługujemy na to, by grać w 1/8 finału LM. Gramy z jednym z największych i najsilniejszych klubów w Europie, ale w tym momencie nie ma to najmniejszego znaczenia – oznajmił Nastasić, obrońca Schalke. – We wtorkowy wieczór chcemy uzyskać najlepszy wynik i wykorzystać każdą szansę, którą będziemy mieli – dodał. Szanse na awans są niewielkie, ale jak słychać, optymizmu w obozie niemieckiego klubu nie brakuje i będą oni się starali dokonać niemożliwego.