Niełatwe jest życie kibiców Legii w ostatnim czasie. Rozczarowanie goni rozczarowanie, między to co chwila wplata się jakaś kompromitacja, a nadzieje na poprawę pękają szybciej niż bańki mydlane. W nowym sezonie na dzień dobry piłkarze zaserwowali kibicom żałosną grę z dodatkiem ośmieszającego wyniku. Na dokładkę klub dołożył kabaret pt. „Jak sobie i Wam utrudnić życie jeszcze bardziej”. Jednak żeby nikt nie odniósł wrażenia, że wszystko w tym klubie leci w dół, sprytnie postanowiono w górę wywindować… ceny. Pytanie tylko, czy takie działania zachęcą kibiców do przychodzenia na stadion. Odpowiedź nasuwa się sama…
Frekwencja przy Ł3 na początku sezonu nigdy imponująca nie jest i nic nie zapowiada, żeby w tym roku miało być inaczej. Mecz z Europa FC nie powoduje przyśpieszonego tętna wśród kibiców warszawskiej Legii. Nie zanosi się także, że nagle styl gry drużyny prowadzonej przez Vukovicia ulegnie znacznej poprawie i oglądanie Legii stanie się przyjemnością. Możemy spodziewać się kilkunastu tysięcy kibiców, a na wypełnienie wszystkich krzesełek przyjedzie pewnie chwilę poczekać.
Wstydliwe rozpoczęcie sezonu
Chyba wszyscy spodziewali się, że beznadziejny mecz w eliminacjach do Ligi Europy w wykonaniu Legii prędzej czy później się przytrafi. Raczej prędzej niż później, jeśli mielibyśmy być szczerzy. Ale że stanie się to tak szybko? Tutaj trzeba oddać piłkarzom z Warszawy, że udało im się zaskoczyć największych sceptyków.
Zaskoczeni, a raczej rozczarowani, na pewno byli też kibice Legii. Pierwszy raz w tym sezonie, któryś już z kolei w ostatnim czasie, a najprawdopodobniej także nie ostatni w tym roku. Taka sytuacja nie ma prawa wzbudzać pozytywnych odczuć, dobrej energii, a przede wszystkim zaufania do piłkarzy. Powoduje tylko pustkę, która będzie widoczna przez kilka następnych tygodni, gdy na trybunach daleko będzie do kompletu. Sytuacja poprawi się, jeśli Legia awansuje do Ligi Europy, a w innym przypadku w momencie, w którym opadnie irytacja związana z kolejnym niepowodzeniem.
Tłumów nie będzie
Doświadczenie z poprzednich lat każe przypuszczać, że frekwencja w następnych meczach imponująca nie będzie. Słaba gra piłkarzy i okres wakacyjny to nie jest połączenie, które przyciąga na Ł3 hordy ludzi. Czy będzie lepiej niż w poprzednim roku? Poprzeczka wysoko zawieszona nie jest, ale trzeba mieć na uwadze, że w tym roku Legia nie gra w eliminacjach do Ligi Mistrzów, które zawsze wzbudzają więcej emocji.
Najsłabszą frekwencje w zeszłym roku zanotowano, a jakże, na meczu z F91 Dundelange. Na stadion przybyło zaledwie 9 923 kibiców. Po spotkaniu pewnie żałowali, że postanowili wybrać się na ten mecz i musieli obejrzeć to przykre widowisko. Trochę lepiej sytuacja wyglądała w rozgrywkach ligowych. Chociaż na pierwsze spotkanie z Zagłębiem Lubin (przegrana 1:3) przyszło 12 278 osób, potem było już ciut lepiej.
Cyrk z biletami
Jakby wszystkiego było mało, niesamowite problemy pojawiły się w nowym systemie biletowym, który okazał się kompletnym niewypałem. Wymienić można chociażby sytuację z biletami na mecz z Europa FC. Miały być one dostępne w specjalnej cenie dla osób posiadających karnet, ale w związku z problemami (nie działał link przesłany na adres e-mail) postanowiono wpuścić karnetowiczów za darmo. Nie jest to co prawda zła wiadomość dla samych zainteresowanych, ale oddaje sytuację, jaka dzieje się w biurach Legii Warszawa. Ciągłe zmiany, z których nie wynika wiele dobrego, i długofalowy plan, który długofalowym nigdy nie jest.
Bezbramkowy remis po beznadziejnym meczu na pewno nie zachęci nikogo do przyjścia na stadion. Nie zrobi tego też marka zespołu z Gibraltaru. Dla zdecydowanej większości jest to klub kompletnie anonimowy, z którym taka drużyna jak Legia Warszawa nie ma prawa remisować. Dlatego tr4udno spodziewać się wysokiej frekwencji nie tylko na meczu z Europa FC, lecz także na następnych meczach rozgrywanych przy Ł3. Chociaż czy to wszystko ma aż tak duże znaczenie? Przecież może okazać się, że wejście na stadion będzie niemożliwe z przyczyn technicznych.