Czy Raków Częstochowa nadąża za samym sobą?


Czy czasem nie za szybko potraktowaliśmy Raków Częstochowa jako mocną, a być może nawet bardzo mocną drużynę w polskich realiach?

5 sierpnia 2021 Czy Raków Częstochowa nadąża za samym sobą?
Rafał Rusek / PressFocus

Czym cechuje się mocna drużyna? Dobrymi zawodnikami, średnią punktów na mecz wynoszącą co najmniej 2,00, wielką gwiazdą w składzie? Tak, m.in. tym, ale równie ważna jest możliwość wystawienia dwóch jednakowo mocnych jedenastek. Czy Raków ma obecnie taką możliwość, a co za tym idzie, czy jest mocną, klasową drużyną? Na to i na tytułowe pytanie postaramy się odpowiedzieć w tym artykule.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie ulega wątpliwości, że Raków jest jednym z najszybciej, jeśli nie najszybciej rozwijającym się klubem w Polsce. W ciągu kilku lat z 2. ligi klub spod Jasnej Góry został wicemistrzem Polski, wygrał Puchar Polski i Superpuchar Polski. Oznacza to, że w ciągu pięciu ostatnich sezonów Raków zaliczył ogromny postęp. Pojawia się jednak pytanie, czy nie za szybko uznaliśmy drużynę Marka Papszuna za bardzo mocną ekipę. Bo przecież stosunkowo łatwiej jest wspiąć się na szczyt, niż się na nim utrzymać. A Raków zdaje się mieć z tym na początku sezonu problemy.

Raków Częstochowa – mocna drużyna na dwa fronty?

Nie mamy wątpliwości, że jeśli Raków dysponuje najmocniejszą jedenastką i przychodzi mu grać raz w tygodniu, zespół jest w absolutnej czołówce ligi. Ale gdy już przyjdzie gra co trzy dni, jak ma to miejsce teraz podczas eliminacji do europejskich pucharów, należy się zastanowić, czy do tej czołówki należy. Możemy przecież zobaczyć, że np. Legia czy Śląsk Wrocław dysponują dwoma, a czasami nawet trzema mocnymi zawodnikami na jedną pozycję. Z kolei trener Papszun nie do końca ma takie możliwości.

Doskonale to widać na przykładzie ostatniej kolejki. W czwartek zespół z Częstochowy grał rewanżowy mecz eliminacyjny Ligi Konferencji, w tym spotkaniu na murawę wybiegł najmocniejszy skład. Z problemami, ale jednak pokonali oni rywali. A już w niedzielę w meczu ligowym wystawiono „rezerwy”, które sromotnie przegrały z Jagiellonią. Niemniej gra częstochowian zaczęła wyglądać lepiej dopiero w drugiej połowie, gdy na boisku pojawili się ci podstawowi piłkarze. Pokazuje nam to, że Raków Częstochowa nie dysponuje wystarczająco mocną ławką.

Raków nadąża za sukcesami?

Można to rozdzielić na dwie kwestie. Sportową i infrastrukturalną. Wiemy, jak wygląda ta druga. W dużym skrócie i uproszczeniu władze miasta Częstochowy nie do końca chcą inwestować w infrastrukturę sportową dla klubu. I chociażby z tego powodu „Czerwono-niebiescy” mecze w europejskich pucharach muszą rozgrywać w Bielsku-Białej, ponieważ ich obiekt przypomina bardziej stadion pierwszoligowca niż wicemistrza Polski. Tak że tutaj mamy jasność, nie nadążają, ale nie do końca ze swojej winy, praktycznie wcale nie ze swojej winy. Skupmy się jednak na tej nieco ważniejszej kwestii – sportowej.

Czy sportowo Raków nadąża za sukcesami? Wydaje się, że nie. Wystarczy spojrzeć na transfery, jakich dokonał zespół spod Jasnej Góry. Oczywiście nie należy ich oceniać po kilku meczach, ale wydaje się, że taki klub powinno być stać na lepszych zawodników niż Zoran Arsenić czy Zarko Udovicić. Szczególnie wtedy, jeśli mówimy o klubie, który ma ambicje, by jak najdłużej grać w europejskich pucharach i Pucharze Polski. Można odnieść wrażenie, że takich transferów może dokonać zespół z miejsc 5-6, a nie najbardziej utytułowany klub w tym roku. Należy również pamiętać, że drużynę opuściło dwóch kluczowych piłkarzy: Kamil Piątkowski i David Tijanić. I tak jak odejście tego pierwszego było nieuniknione, to tego drugiego już raczej niekoniecznie. Tak że wydaje się, że sukcesy i trofea w mniejszym lub większym stopniu wyprzedziły obecne sportowe możliwości klubu.

Można się pokusić o stwierdzenie, że klub z województwa śląskiego osiągnął w tym momencie swój szklany sufit, jeśli chodzi o piłkarskie możliwości. Dopiero utrzymanie się na szczycie, na którym niewątpliwie kończył on poprzedni sezon, może pozwolić na kolejne kroki do przodu. Raków bardzo szybko osiągnął bardzo dobre wyniki, wręcz za szybko jak na polskie realia. Niemniej zawsze musi przyjść ten słabszy moment. I wydaje się, że on właśnie nadszedł.

***

Czy za szybko uznaliśmy Raków Częstochowa za mocną, klasową drużynę? Wydaje się, że nie. Uznaliśmy tak, bo widzieliśmy ekipę bardzo dobrze grającą co tydzień w jednych rozgrywkach jednym mocnym składem. Teraz, gdy dochodzą kolejne zmagania, a trener rzuca to, co najmocniejsze na europejskie puchary, na ligę zostawiając rezerwowych, wydaje się, że już tak mocno nie jest. Bo tak jak powiedzieliśmy na początku, prawdziwie mocny zespół poznaje się po tym, że jeśli wchodzą rezerwy, to nie widać różnicy. Niezależnie, czy jest to poziom Ligi Mistrzów i Realu Madryt czy polskiej ekstraklasy.

W Rakowie tego jak na razie nie widać. I to powoduje, że obecnie określenie Rakowa grającego na dwóch frontach mocną ekipą nie do końca jest poprawne. Częstochowianie są mocni, a nawet bardzo mocni, grając podstawową jedenastką w lidze, ale już w Europie ten sam skład jest przecięty. Co dość boleśnie, ale jednak ze szczęśliwym zakończeniem, udowodniły mecze z Suduvą Mariampol.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze