Czy ŁKS pod wodzą Wojciecha Stawowego czeka rewolucja?


Jak dużo zmieni się w łódzkim klubie po wznowieniu PKO Ekstraklasy?

30 maja 2020 Czy ŁKS pod wodzą Wojciecha Stawowego czeka rewolucja?
Artur Kraszewski/ŁKS Łódź

ŁKS w obecnym sezonie potrzebował bieżących zmian. I to wielu. Zimą pojawiło się sześciu nowych piłkarzy, obecna kadra znacząco odbiega od tej, która zaczynała w lipcu ubiegłego roku bój w PKO Ekstraklasie, a do tego przed wznowieniem treningów dokonano roszady na stanowisku trenera. I niewykluczone, że Wojciech Stawowy ma w planie wprowadzenie kolejnych nowości, tym razem jednak tych boiskowych.


Udostępnij na Udostępnij na

Czytając tytuł pierwszego wywiadu Wojciecha Stawowego w ŁKS TV po objęciu posady trenerskiej, wątpliwości być nie powinno. „Rewolucji nie będzie” – tak stwierdził następca Kazimierza Moskala w rozmowie z rzecznikiem prasowym Łódzkiego Klubu Sportowego Bartoszem Królem. Czy jednak aby na pewno? Po przedmeczowej konferencji można mieć co do tego pewne wątpliwości.

Układanka Kazimierza Moskala

Kazimierz Moskal, przejmując klub przed rozpoczęciem rozgrywek I ligi, miał jasno rozpisany plan. Z grupy chłopaków związanych od lat z ŁKS-em, grających w jego barwach jeszcze na szczeblu III ligi, wzmocnionych przez bardziej doświadczonych piłkarzy, ale jeszcze niezweryfikowanych na wysokim polskim poziomie, miał zbudować zespół, który w dwa lata dojrzeje do gry w ekstraklasie. Trener Moskal i jego podopieczni gotowi na skok do elity stali się jednak znacznie wcześniej.

I już w niej były trener „Rycerzy Wiosny” pozostał wierny swojej filozofii drużyny. Ofensywne nastawienie w niemal każdym meczu, chęć kontrolowania gry i częstego utrzymywania się przy piłce. W I lidze to w pełni wypaliło, poziom wyżej już niekoniecznie. Kazimierz Moskal w formacji 4-3-3, którą zaprojektował pod ŁKS, grę opierał na piłkarzach kreatywnych, w głównej mierze na Danim Ramirezie. Wielu pozostałych piłkarzy nie było jednak w stanie nawiązać do poziomu, który przez całą rundę jesienną trzymał Hiszpan.

Dani Ramírez: „Jestem po prostu zwykłym pracownikiem, jakim mógłbyś być Ty” (WYWIAD)

Moskal był zatem zmuszony do roszad niemal na każdej pozycji. W trakcie sezonu ze względu na zażywanie niedozwolonych substancji wypadł kapitan Michał Kołba, którego w bramce zastąpił Arkadiusz Malarz. Formacja defensywna potrafiła zawalać mecz za meczem, poziom przerósł między innymi Janka Sobocińskiego czy Artura Bogusza, którzy nie mogli odnaleźć się w realiach ekstraklasy. Środek pola także nie miał swojej stałej struktury, a cztery gole napastników Łukasz Sekulskiego oraz Rafała Kujawy w rundzie jesiennej były statystyką daleką od zadowalającej.

Mając na uwadze te wszystkie bolączki, zimą Moskal przeprowadził kadrową rewolucję. ŁKS wymienił znaczną część obrony, a także wzbogacił się o dwóch kolejnych napastników. Pożegnano się także z kilkoma zawodnikami, którzy na ekstraklasę okazali się za słabi. Trzeba było uciąć sentymentalną więź dla dobra walki o utrzymanie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.

Tak czy inaczej nie zmienił się wygląd gry ŁKS-u. Ofensywne usposobienie zespołu, trzymanie się formacji 4-3-3. Linia obrony zaczęła funkcjonować jak należy i tam Kazimierz Moskal miał w zasadzie niepodważalną czwórkę meczową: Grzesik – Gracia – Dąbrowski – Vidmajer. W linii pomocy dalej dochodziło do wielu rotacji, ale nieco jej wygląd się wyklarował. Podobnie jak z przodu, gdzie co prawda dochodziło do eksperymentów z napastnikami, ale wydawało się, że trener Moskal ma plan na zbudowanie właściwego układu piłkarzy najbardziej wysuniętych. Nie będzie jednak dane już sprawdzić, czy były trener ŁKS-u poukładałby zespół należycie na końcówkę rozgrywek.

Podtrzymanie filozofii zespołu z dodatkiem własnej inwencji

Choć na przedmeczowej konferencji prasowej Wojciech Stawowy nie zdradził wiele, to zdecydowanie jednak dał kibicom do myślenia. I mimo iż jeszcze niedawno mówił, że rewolucji w drużynie ma nie być, to może się okazać, że pomału będzie wprowadzany nowy plan na budowę zespołu. Pomimo stwierdzenia, że ŁKS dalej będzie grał w formacji 4-3-3, z wypowiedzi Wojciecha Stawowego można wyczytać, że nie musi to być wcale główny plan na budowę jedenastki meczowej.

Przede wszystkim formacja obronna może być budowana nieco inaczej niż dotychczas. Biorąc pod uwagę jej funkcjonowanie na wiosnę, gdy trenerem był jeszcze Kazimierz Moskal, to do niewielu rzeczy można było się przyczepić. Duet środkowych obrońców Dąbrowski – Gracia prezentował dużo boiskowej pewności i jakości, a skrzydła, na których grali Grzesik z Vidmajerem, także działały jak należy. Czy jest zatem powód, żeby akurat tam szukać zmian?

Wojciech Stawowy zapytany o ewentualną rolę w jedenastce meczowej Jana Sobocińskiego, odpowiedział: – Możliwości rozwiązań w przypadku Janka jest kilka, najbardziej rozważam jego grę na środku obrony, ale w trochę innym ustawieniu, jako półlewy środkowy obrońca. Chwilę później dodał: – Nasz sposób grania bardziej będzie przypominał grę na trzech środkowych obrońców niż na dwóch.

Biorąc pod uwagę te słowa trenera Stawowego, trudno wyobrazić sobie ŁKS grający naturalnie ustawieniem 4-3-3. Jeśli mowa o grze trójką środkowych obrońców, to bliżej tego wydaje się formacja 3-5-2 z Grzesikiem i Vidmajerem jako wahadłowymi. Bo trudno wyobrazić sobie, żeby ŁKS miał zrezygnować z któregoś z dwójki Dąbrowski – Gracia. Tym bardziej że w przypadku Sobocińskiego mowa jest o grze w roli półlewego obrońcy, który ze wspomnianą dwójką mógłby tworzyć tercet środkowych obrońców.

Zagadka w ofensywie

Zakładając, że ŁKS wróci do grania z Janem Sobocińskim, to „problem” młodzieżowca zostanie rozwiązany. Choć oczywiście w przypadku łódzkiego klubu trudno mówić w kontekście młodzieżowca o problemie, bo przecież na wiosnę Adam Ratajczyk pokazał, że jest piłkarzem gotowym na grę na ekstraklasowym poziomie, a oprócz niego jest jeszcze choćby Przemysław Sajdak, który także zaliczył już dwa niezłe spotkania w lidze.

Kwestia środka pola wydaje się zatem przed meczem z Górnikiem Zabrze otwarta, bo kandydatów do gry jest co najmniej kilku. Pod znakiem zapytania stoi jedynie występ Ricardo Guimy, który doznał stłuczenia na jednej z jednostek treningowych, i niewykluczone, że na powrót PKO Ekstraklasy nie będzie jeszcze gotowy. Oprócz niego wszyscy piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego są w pełni przygotowani do walki przy alei Unii 2.

Ricardo Guima: „Oglądanie piłki nożnej nie jest moim hobby, bardzo rzadko to robię” (WYWIAD)

Ciekawą i nieoczywistą kwestią jest także obsadzenie pozycji napastnika. Na wiosnę Kazimierz Moskal, mając do dyspozycji trójkę Corral, Wróbel, Sekulski, najczęściej korzystał z pierwszej dwójki. Po dobrym okresie przygotowawczym w tureckim Side na pierwsze spotkania desygnowany został Hiszpan, ale przez ponad 200 minut gry nic szczególnego nie zaprezentował. Znacznie lepsze wejście w zespół zaliczył za to były napastnik GKS-u Jastrzębie, który mimo braku gola był bardzo użytecznym zawodnikiem w dotychczasowych meczach. Roszady kadrowe najbardziej dotknęły Łukasza Sekulskiego, który na wiosnę otrzymał zaledwie 31 minut w spotkaniu z Koroną Kielce.

Przed potyczką z Górnikiem Zabrze wiadomo bardzo niewiele, żeby nie powiedzieć, że nie wiadomo nic. Na konferencji przedmeczowej Wojciech Stawowy poruszył jednak bardzo ciekawą kwestię, mówiąc: – Będą sytuacje takie, że przykładowo zagrają w podstawowej jedenastce zarówno Wróbel, Sekulski, jak i Corral, takie ustawienie też biorę pod uwagę. I choć brzmi to jak fikcja, taki wariant widocznie też ma w zamyśle trener „Rycerzy Wiosny”. Bo jak to, trzech nominalnych napastników grających razem? Pewnie w takim wypadku do skrzydła mógłby być ewentualnie przesunięty Jakub Wróbel, ale tak czy inaczej trudno sobie taki sposób gry wyobrazić.

W każdym razie, niezależnie, czy z Sobocińskim w jedenastce meczowej, z trójką napastników czy z jednym, ŁKS ma jasno nakreślony plan na spotkanie z Górnikiem Zabrze – zdobycie trzech punktów. Strata 11-punktowa do bezpiecznego miejsca na 11 kolejek przed końcem sezonu to dużo, nie ma co się oszukiwać. I w obecnej sytuacji każde oczko jest na wagę złota. A może dokładniej mówiąc – każde trzy punkty są na wagę złota, remisami nie uda się w Łodzi wywalczyć utrzymania. – Chciałbym, żeby kibice zobaczyli ŁKS zwycięski – mówił trener Wojciech Stawowy przed meczem. I tylko taki ŁKS będzie w stanie do końca sezonu bić  się o pozostanie w PKO Ekstraklasie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze