Już dzisiaj o godzinie 21:00 Liverpool i Villarreal zmierzą się w pierwszym meczu półfinałowym piłkarskiej Ligi Mistrzów. Przed zespołem z północno-zachodniej Anglii ogromna szansa na udokumentowanie swojej niebywałej formy. "The Reds" od kilku lat skrupulatnie dążą do doskonałości i wydaje się, że bliżej jeszcze nigdy nie byli.
Trzeba jednak przyznać, że wicemistrzowie Anglii mieli sporo szczęścia w tegorocznym losowaniu. Villarreal bezapelacyjnie jest największą sensacją rozgrywek Ligi Mistrzów. Niemniej jednak trudno uwierzyć, iż piłkarze z El Madrigal będą w stanie sprawić kolejną niespodziankę. Liverpool wydaje się być rozpędzony do granic możliwości i pewnie kroczy do trzeciego finału Champions League na przestrzeni ostatnich pięciu lat. Co więcej – wszystko wskazuje, że do samego końca będą się bić o poczwórną koronę.
Liverpool na drodze do nieśmiertelności
Wszyscy ludzie związani w jakikolwiek sposób z Liverpoolem mają świadomość, że ten sezon może okazać się najpiękniejszym w historii całego klubu. Mimo to Jürgen Klopp stara się tonować nastroje i w odpowiedni sposób nastawia swoich zawodników do zbliżających się zadań. Nie ma mowy o górnolotności i popadaniu w destrukcyjny samozachwyt. Liczy się wyłącznie następny mecz, a nad resztą niech się zastanawiają inni. Jednak opinia publiczna ma pełne prawo do wychwalania pod niebiosa tej drużyny. Ostatnie występy podkreślają klasę światową zarówno zawodników, jak i samego trenera.
Po porażce z Interem 0:1 Liverpool notuje passę dziesięciu meczów bez porażki z rzędu. Na tym etapie rozgrywek i przy ogromnej presji ten wynik prezentuje się jeszcze bardziej imponująco. Na szczególną uwagę zasługują przede wszystkim dwa starcia z głównym rywalem do tytułu – Manchesterem City. Klopp taktycznie przygotował zespół w sposób niemalże idealny i choć remis w lidze może o tym nie świadczyć, to zwycięstwo w FA Cup już zdecydowanie tak. Po pierwszej połowie Liverpool prowadził aż 3:0 i udowodnił, że nie bez powodu znajduje się w dyskusji dotyczącej najlepszych drużyn na świecie.
Ostatnie tygodnie świadczą o wielkości tej ekipy. Mogłoby się wydawać, że w kwietniu zadyszka byłaby całkowicie zrozumiała, lecz nie w przypadku „The Reds”. Piłkarze są w topowej dyspozycji, a gra na czterech frontach, przynajmniej na razie, nie sprawia im najmniejszych kłopotów. To też duża zasługa niemieckiego szkoleniowca, który potrafi odpowiednio zareagować, a umiejętność rotacji ma opanowaną do perfekcji. Aż głowa boli, gdy człowiek sobie uświadomi, że rywal zza miedzy, Everton, na przestrzeni niecałych sześciu lat wydał więcej pieniędzy na transfery.
Skład z 25 bolidami Formuły 1
Po kompromitującej przegranej z Liverpoolem w bitwie o Anglię trener Manchesteru United, Ralf Rangnick, miał nietęgi nastrój. Opowiadał głównie o tym, że „Czerwone Diabły” potrzebują operacji na otwartym sercu, bo na zmiany kosmetyczne jest już za późno. Mimo masy problemów wewnątrz klubu szkoleniowiec znalazł chwilę, by pochwalić Liverpool. 63-latek stwierdził, że „The Reds” mają w swoim składzie zawodników, których można porównać do 25 bolidów Formuły 1. Niemcowi chodziło oczywiście o niezawodność i klasę poszczególnych piłkarzy, lecz w moim mniemaniu Liverpool to coś więcej. Ten, kto śledzi wydarzenia w padoku, wie, że i w F1 zdarzają się trefne bolidy, jak chociażby w przypadku Mercedesa czy Aston Martina. Natomiast na Anfield trudno o znalezienie usterek.
Zacznijmy od samej bramki. Alisson bez wątpienia należy do najlepszych golkiperów świata, a nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że w tym momencie nie ma sobie równych. 19 czystych kont w Premier League, świetna gra nogami, pewność siebie – te wszystkie składowe dają dużo spokoju i komfortu całej drużynie. W dodatku współpraca z obroną prezentuje się nienagannie, przez co defensywny monolit funkcjonuje, jak należy.
Alisson miałby o wiele więcej pracy, gdyby nie szczelna obrona. Virgil van Dijk wrócił do pełni formy i prezentuje najwyższy poziom, a Joel Matip zalicza właśnie najlepszy okres w swojej karierze. Dodatkowo dochodzą niezwykle aktywni na całej długości boiska Trent Alexander-Arnold i Andy Robertson. To wszystko tworzy kompletny i wręcz idealny blok, który nie wliczając meczu z Manchesterem City, ostatnią bramkę w lidze stracił 19 lutego. A w zanadrzu wciąż jest ostatnimi czasy skuteczny Ibrahima Konate oraz przyzwoity Joe Gomez.
🏟️63 Games
✅55 Wins
🤝8 Draws
❌0 Losses🤯@VirgilVDijk’s @PremierLeague record at Anfield is 𝙄𝙉𝙎𝘼𝙉𝙀!
👏What a player! pic.twitter.com/otWQIwxpVP
— SPORF (@Sporf) April 25, 2022
Dużym pozytywem jest również przebudzenie Thiago Alcantary, który w końcu gra na miarę oczekiwań. W spotkaniu z Manchesterem United miał 96% celnych podań, a łącznie wykonał ich aż 110! Jest to jeszcze bardziej imponujące, gdy przypomnimy sobie, że podczas Euro cała reprezentacja Szwecji w pierwszej połowie w starciu z Hiszpanią wymieniła niecałe 60 „passów”. W dodatku Jordan Henderson wciąż jest liderem, Naby Keita spełnia swoje zadania – wszystko jest na swoim miejscu.
Zmartwieniem Mohamed Salah
Bramka, defensywa i linia pomocy działają bez zarzutu i na próżno tam szukać problemów. Jeśli jednak podłubać głębiej, to pewne niedociągnięcia są. Szczególnie w linii ataku, gdzie do niedawna liderem był Mohamed Salah. Egipcjanin w drugiej połowie tamtego roku był uznawany za najlepszego na świecie. Grał wtedy niesamowicie i oglądanie go było największą przyjemnością w trakcie weekendów. Jednak po Pucharze Narodów Afryki coś ewidentnie stanęło.
Salah nie jest już tak produktywny. Oczywiście to wciąż kluczowe ogniwo w taktyce, ale jego brak formy jest mocno zauważalny. 29-latek od 12 marca we wszystkich rozgrywkach tylko dwukrotnie znalazł drogę do siatki. Z Manchesterem United zagrał naprawdę niezłe zawody, ale już pięć dni później z Evertonem nie pokazał niczego szczególnego. Mimo to jego statystyki są naprawdę imponujące – w tym sezonie Salah strzelił 30 bramek i zaliczył 13 asyst.
Całe szczęście, że w styczniu ściągnięto Luisa Diaza. 25-letni Kolumbijczyk szturmem wdarł się do nowego zespołu i stał się ulubieńcem kibiców. Klopp świetnie wkomponował go w zespół i dzięki temu słaba dyspozycja Salaha nie jest już takim problemem. W dodatku Sadio Mane wciąż udowadnia swoją wielkość, a Diogo Jota na dobre zadomowił się w pierwszej jedenastce. Nie można też zapominać o Roberto Firmino. Niegdyś kluczowy element taktyki Liverpoolu nieco wypadł z obiegu, lecz wciąż jest ważnym ogniwem.
Liverpool to maszyna
Jürgen Klopp zbudował cudowny zespół i teraz zasłużenie zbiera laury. Potrafi odpowiednio rotować, tak by zawodnicy nie czuli przemęczenia. Buduje ważne postacie zespołu i nie zapomina nawet o tych mniej znaczących piłkarzach. W jego mniemaniu Divock Origi jest legendą klubu, gdyż niezależnie od sytuacji zawsze staje na wysokości zadania. Ta drużyna kształtowała się na naszych oczach od niemalże siedmiu lat i prawdopodobnie teraz sięga swojego sufitu. Premier League, Liga Mistrzów, FA Cup i Carabao Cup – te trofea są wciąż do zdobycia. Jeśli udałoby się sięgnąć po komplet, to bez zająknięcia można powiedzieć, iż Liverpool jest bezawaryjną i doskonałą maszyną.