Czy Jagiellonia może coś osiągnąć bez napastnika?


Jagiellonia Białystok zdecydowała się w zimowym okienku transferowym na niewykonywanie praktycznie żadnych transferów, czy to słuszna droga?

5 lutego 2022 Czy Jagiellonia może coś osiągnąć bez napastnika?
Michał Kość / PressFocus

Jagiellonia rundę wiosenną rozpoczęła od porażki z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza, czyli outsiderem ligi. Jednak pomimo przegranej gra zespołu Piotra Nowaka, szczególnie w drugiej połowie, mogła napawać optymizmem. Problem pojawiał się jednak, gdy trzeba było dobre, fajne akcje wykończyć. W Białymstoku bowiem nie ma komu tego czynić. A to spory problem.


Udostępnij na Udostępnij na

Zimą do „Jagi” przyszedł tylko nowym bramkarz – Zlatan Alomerović, choć wydawało się, że nie jest to najpilniejsza pozycja do wzmocnienia. Nowi piłkarze bardziej potrzebni byli, i wciąż, jak się okazuje, są w polu. A szczególnie w ofensywnych formacjach. Bo tam jakości najbardziej brakuje. Były trener, Ireneusz Mamrot, mówił, zanim został zwolniony, że w Jagiellonii potrzeba wietrzenia szatni i transferów nowych zawodników. Faktem jest, że szatnię przewietrzono, ale była to szatnia trenerów.

Kto ma strzelać?

W kadrze zespołu z Białegostoku jest co prawda pięciu nominalnych napastników, więc z ich liczbą nie ma problemu. Tylko co z tego, jeśli większość z nich to młodzieżowcy? Trudno od 17- czy 18-latków oczekiwać, że wezmą oni na siebie ciężar gry w podstawowym składzie oraz zdobywania bramek. Poza nimi w kadrze są jeszcze Michał Żyro i Andrzej Trubeha. Ten pierwszy nie jest stuprocentowym nominalnym napastnikiem. Występował na tej pozycji w Koronie, Stali czy Piaście, ale nigdzie nie był skuteczny. Przynajmniej nie na tyle, aby nazwać go egzekutorem. Andrzej Trubeha to z kolei piłkarz wyciągnięty z Legionovi Legionowo – klubu z czwartego poziomu rozgrywkowego.

Trudno więc, jak widać, spodziewać się po tych zawodnikach gry na pozycji numer „9” na zadowalającym poziomie. Poziomie, który gwarantowałby kilkanaście bramek w sezonie albo chociaż ich liczbę w okolicach dziesięciu. Młodzież, co naturalne, potrzebuje czasu. Żyro lepiej czuje się, gdy ma obok partnera jako drugiego napastnika. Albo gdy jest wpuszczany jako joker. Zaś Trubeha nigdy nie grał nawet na zapleczu ekstraklasy, więc trudno oczekiwać od niego dobrej gry na tym poziomie.

Tu pojawia się pytanie, dlaczego do Jagielloni nie sprowadzono napastnika z prawdziwego zdarzenia. Czy białostoczan na to nie stać? To raczej mało prawdopodobne. Klub z Podlasia może nie jest najbogatszym zespołem ekstraklasy, ale z pewnością środki na wzmocnienia by się znalazły. Może więc zawiodła diagnoza sytuacji i skauting nowych piłkarzy? To już bardziej prawdopodobne. A nawet można pokusić się, że to powód. Nie bez powodu przecież zatrudniony miał być dyrektor sportowy. Transfery „Jagi” w ostatnich kilku okienkach nie należały do najlepszych, czego potwierdzeniem jest sytuacja z napastnikami. Tak więc fakt, że nikt nie ocenił w odpowiednim momencie potrzeb transferowych, odbija się czkawką na grze drużyny. Może gdyby był dyrektor sportowy, to byłoby lepiej?

Są też inne problemy 

Ofensywne bolączki Jagielloni to nie tylko pozycja napastnika. Martwić może z pewnością również kontuzja Jesusa Imaza, który wypadł z gry na długi okres. Nawet jeśli Hiszpan wróci do zdrowia szybko, to i tak nie przepracował z zespołem okresu przygotowawczego, co będzie rzutować na jego dyspozycję. Szczególnie tę fizyczną. A jak wiadomo, Jagiellonia z Imazem, a Jagiellonia bez Imaza to dwa zupełnie inne zespoły. Wszyscy więc liczą, że ofensywny pomocnik wróci do gry jak najszybciej i przy okazji podpisze z klubem nowy kontrakt.

Martwić kibiców może też sytuacja w defensywie. Tam również drużyna z Podlasia jest w niekorzystnym położeniu. Kontuzjowani są podstawowi środkowi obrońcy: Ivan Runje i Israel Puerto. A przez fakt, że na listę transferową wystawiony został Błażej Augustyn, w meczu z Termaliką na tej pozycji musiał wystąpić 17-letni Miłosz Matysik. Poradził sobie całkiem nieźle, ale widać u niego brak ogrania na tym poziomie. Więc to nie jest w tej chwili opcja na stałe.

Czas na wzmocnienia

Choć trener Piotr Nowak szczególnie nie narzekał na brak wzmocnień zimą, to z pewnością wolałby dostać kilku nowych zawodników, niż zostać z tym, co ma obecnie. Bo zostając z tym, czym Jagiellonia dysponuje na ten moment, może się okazać, że białostoczanie zakręcą się w okolicy miejsc zagrożonych degradacją. A tego nikt w klubie oczywiście nie chce. Skoro więc pozostało jeszcze trochę czasu, a okienko jest wciąż otwarte, to należy z tego skorzystać i naprawić to, co zaniechano wcześniej.

Bez bramkostrzelnego napastnika trudno będzie coś ugrać. Bo nawet jeśli gra wygląda dobrze i dość fajnie, tak jak w pierwszym meczu tego roku, to bez wykończenia tych akcji nie uda się wygrywać. Tak że pozycja środkowego napastnika to w tym momencie priorytet, bez tego nie uda się ruszyć do przodu. Ani Andrzej Trubeha, ani Michał Żyro nie dadzą zespołowi nawet kilku bramek w tej rundzie. Im szybciej w Białymstoku to zrozumieją, tym dla nich lepiej.

Nie da się ukryć, że przydałby się też ktoś do środka pola albo na skrzydło. Ktoś, kto potrafi zrobić różnicę indywidualną akcją. Zaskoczyć dryblingiem czy strzałem. Tego brakuje, a jest to niezwykle ważne, aby kogoś takiego posiadać w jedenastce. Kimś takim jest Imaz, ale nie można polegać na jednym zawodniku w całej kadrze. Potrzeba jest też na pozycji stopera. Są Pazdan, młody Matysik i Tiru. Pozostali zmagają się z kontuzjami. Zakładając, że ich powrót trochę potrwa, trzeba tę pozycję wzmocnić, i to doraźnie. Zresztą nie tylko tę, ale wszystko ostatecznie zależy od władz klubu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze