Czy Basaksehir odniesie sukces w Europie?


W czwartek mistrz Turcji powalczy o ćwierćfinał Ligi Europy

5 sierpnia 2020 Czy Basaksehir odniesie sukces w Europie?
haberlutfen.com

Przenieśmy się w czasie do Turcji z roku 2014. Mistrzem zostaje słynne Fenerbahce, a całe podium ligi jest zdominowane przez trzy największe kluby w kraju – wspomniane Fenerbahce oraz Galatasaray i Besiktas. Jednak daleko od piłkarskiej czołówki dzieje się jeszcze jedna rzecz – 4 czerwca 2014 roku oficjalnie powstaje Istanbul Basaksehir. Drużyna ta sześć lat później zostaje mistrzem Turcji i stoi przed realną szansą awansu do ćwierćfinału Ligi Europy.


Udostępnij na Udostępnij na

19 lipca 2020 Basaksehir przypieczętował zdobycie tytułu zwycięstwem z ostatnim w tabeli Kayserisporem. Finalnie ligę skończył z przewagą czterech punktów nad drugim Trabzonsporem. Dziś klub ze Stambułu rozegra kolejny ważny mecz w tym roku. Stawką tego spotkania będzie awans do ćwierćfinału Ligi Europy. Zgodnie z powiedzeniem „apetyt rośnie w miarę jedzenia” możemy oczekiwać, że tureccy kibice pragną, by do krajowego sukcesu ich klub dołożył ten osiągnięty w pucharach. Czy będzie to jednak możliwe?

Zespół ze Stambułu

Budowanie zespołu, organizacja klubu: wszystko to, co inni robią źle, Basaksehir robi dobrze. I to od kilku lat mówi dziennikarzowi Deutsche Welle Fatih Demireli, redaktor naczelny magazynu „Socrates”.

Trudno się z tymi słowami nie zgodzić. Podczas gdy Fenerbahce i Besiktas toną w długach, aktualny mistrz Turcji cieszy się finansową stabilnością. I to nawet pomimo niższej frekwencji na praktycznie każdym domowym meczu. Oczywiście dużą rolę w utrzymywaniu klubu w takiej kondycji odgrywają sponsorzy, a zwłaszcza ci powiązani z najwyższymi władzami państwowymi. Jak choćby firma Medipol prowadząca sieć klinik i szpitali, której założycielem jest obecny turecki minister zdrowia, Fahrettin Koca.

Basaksehir będzie nadal się rozwijał i w następnym sezonie z całą pewnością zaliczyłbym go do grona faworytów do wygrania ligi. Stoi przed szansą zdominowania tureckiej piłki nożnej – ocenia Fatih Demireli.

Kadra

Jacy zawodnicy zdobyli dla Basaksehiru mistrzostwo Turcji? Cóż – wiekowi. Choć inni zapewne woleliby określenie „doświadczeni”, które też jest w tym wypadku prawdziwe. W obronie gra 35-letni Martin Skrtel, obok niego na lewej stronie młodszy zaledwie o kilka miesięcy Francuz Gaël Clichy. W środku pomocy biega 34-letni Mehmet Topal i o dwa lata starszy Gökhan Inler. O sile ataku mistrza Turcji stanowi z kolei 35-letni Demba Ba, były zawodnik m.in. londyńskiej Chelsea, i o pięć lat młodszy Bośniak, Edin Visca (w mistrzowskim sezonie strzelił 13 bramek i zanotował 13 asyst). Warto też dodać, że w kadrze Basaksehiru znajduje się również Brazylijczyk Robinho. Napastnik z Ameryki Południowej nie jest jednak kluczowym zawodnikiem swojego zespołu.

Trzeba zatem przyznać, że szatnia klubu ze Stambułu prezentuje się naprawdę interesująco. Postawienie na doświadczenie wystarczyło do wygrania dość mocnej ligi tureckiej. Czy jednak wystarczy na zwycięstwo w Lidze Europy?

Ostatnim razem w pucharach

12 marca, jeszcze przed sparaliżowaniem sportu przez pandemię, Basaksehir pokonał FC Kopenhagę w 1/8 finału Ligi Europy. W Stambule padł wówczas wynik 1:0. Jedynym strzelcem bramki był Edin Visca.

FC Kopenhaga to świeżo upieczony wicemistrz Danii. Na krajowym podwórku lepsza od nigo okazała się ekipa Midtjylland. W 1/16 finału Ligi Europy skandynawska drużyna pokonała Celtic Glasgow.

Podczas pierwszego spotkania Basaksehir dominował, jednak był w stanie strzelić tylko jednego gola. Dogodnych okazji gospodarze mieli bardzo dużo, ale przed wyjazdem do Kopenhagi wypracowali sobie niewielką zaliczkę.

Przystanek Dania

Jak prezentuje się FC Kopenhaga na własnym boisku? Ostatni mecz zagrany 26 lipca na Telia Parken gospodarze wygrali, pokonując Nordsjaelland 2:1. Jednak analizując domową formę wicemistrza Danii, nie można powiedzieć, by jego stadion był twierdzą.

Od 17 czerwca do 26 lipca FC Kopenhaga rozegrała pięć spotkań na Telia Parken. Wygrała dwukrotnie, dwa razy przegrała i raz zremisowała. Pewnym usprawiedliwieniem dla duńskiej drużyny może być to, że poniosła klęski z mocnymi rywalami – późniejszym mistrzem i drużyną z trzeciego miejsca. Jednak pamiętajmy, że przed FC Kopenhaga jest mecz z Basaksehirem, a więc drużyną, która z całą pewnością może aspirować do jeszcze wyższego poziomu sportowego.

Jak z kolei prezentuje się Basaksehir na wyjazdach? Od momentu wznowienia rozgrywek zagrał czterokrotnie – dwukrotnie wygrał, dwukrotnie przegrał. Choć nie przywiązywałbym też wielkiej wagi do ostatniej porażki z Kasimpasą, ponieważ mistrz Turcji nie grał wówczas w swoim najsilniejszym składzie.

Spójrzmy teraz na ogólną formę obu zespołów. Od momentu wznowienia rozgrywek FC Kopenhaga grała dwunastokrotnie. Zaliczyła pięć zwycięstw, cztery porażki i trzy remisy. Basaksehir z kolei wychodził na boisko ośmiokrotnie i pięciokrotnie wygrywał, przegrał dwa razy i raz zremisował. W nieco lepszej formie znajdują się zatem mistrzowie Turcji.

Bezpośredni mecz pokazał, że przewagę ma na chwilę obecną Basaksehir. Dodatkowo w ostatnich spotkaniach prezentował się po prostu lepiej od FC Kopenhaga. Oczywiście nie wolno też skreślać wicemistrzów Danii. To nadal solidna drużyna, która by wyrównać stan dwumeczu, potrzebuje przecież jedynie bramki. Pomimo to uważam jednak, że faworytem będzie zespół ze Stambułu, który powinien awansować do ćwierćfinału.

Angielska przeszkoda

W ćwierćfinale Basaksehir (jeżeli awansuje) zmierzy się już praktycznie na pewno z Manchesterem United. „Czerwone Diabły” mają co prawda przed sobą nadal mecz z LASK Linz, jednak wywieziona z Austrii pięciobramkowa zaliczka pozwala domniemywać, że angielski klub w środę przejdzie dalej.

Basaksehir, chcąc zwyciężyć w Lidze Europy, będzie musiał zatem zmierzyć się z Manchesterem United. Porównując obie kadry, trudno nie dojść do wniosku, że na papierze lepszych piłkarzy mają „Czerwone Diabły”. Dodatkowo Anglicy znajdują się w bardzo dobrej formie. Od powrotu do rozgrywek przegrali tylko raz i odnieśli aż siedem zwycięstw. Pozwoliło im to zameldować się na finiszu ligi na najniższym stopniu podium w Premier League.

W ewentualnym meczu Manchester United – Basaksehir to „Czerwone Diabły” będą zdecydowanym faworytem. Turcy, biorąc pod uwagę, że rozegrany zostanie tylko jeden mecz, i to na neutralnym terenie, mogą liczyć jedynie na potknięcie angielskiego zespołu. A takowe wpadki po przerwie spowodowanej pandemią się zdarzyły; co prawda nieczęsto, ale nadal miały one miejsce. Mowa tu głównie o stracie punktów z Southampton i West Ham czy o wymęczonym pucharowym zwycięstwie z Norwich. Niemniej – jakikolwiek wariant inny niż zwycięstwo Manchesteru będzie dużą niespodzianką.

Potencjalni rywale

Ale ok – załóżmy na potrzeby tekstu, że ma miejsce sensacja i mistrzowie Turcji wygrają. Po ewentualnym wyeliminowaniu Manchesteru United Basaksehir może w półfinale trafić na: Olympiakos, Wolves, AS Roma lub Sevillę.

Sevilla nie przegrała żadnego meczu od 9 lutego, a AS Roma z ostatnich ośmiu spotkań wygrała siedem. Obie te ekipy zagrają o awans do ćwierćfinału. Trudno jest się tu pokusić o wskazanie zwycięzcy. Jednak ktokolwiek nim będzie, stanie się też faworytem do wejścia do półfinału.

W pierwszym meczu pomiędzy Olympiakosem i Wolves Wolverhampton padł remis 1:1. Spotkanie rozegrano w Grecji, więc w lepszej sytuacji przed rewanżem znajduje się klub angielski. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że w ekipie z Pireusu nie zagra ich kluczowy defensor, Ruben Semedo.

Czy Wolves będą w stanie wyeliminować AS Roma lub Sevillę? Odpowiedź brzmi „tak”. Na korzyść Anglików przemawia fakt, że rozegrają tylko jeden mecz. Taki układ zawsze faworyzuje tych na papierze słabszych. Jednak patrząc na obecną formę zarówno włoskiej, jak i hiszpańskiej drużyny, można powiedzieć, że to jedna z nich będzie faworytem starcia z Wolves Wolverhampton.

Basaksehir w półfinale

Teoretycznie najlepszą opcją dla mistrza Turcji byłoby starcie w tej fazie z Olympiakosem. Jest to jednak mało prawdopodobne. Znacznie bardziej możliwy wydaje się mecz Basaksehiru z AS Roma lub Sevillą. Jak prezentują się szanse klubu ze Stambułu w tej ewentualnej potyczce?

Również nie będą one wysokie. O ile prędzej postawiłbym pieniądze na zwycięstwo Turków nad Romą lub Sevillą niż nad Manchesterem United, o tyle nadal uważam, że jest to wariant trudny do zrealizowania. Pamiętajmy bowiem, że sposób rozgrywania obecnej Ligi Europy wytrąca Basaksehirowi z rąk bardzo ważny atut, czyli domowe boisko. A dobrze wiemy, że dla europejskich zespołów każdy wyjazd do Turcji był traktowany jako ten „na gorący teren”.

Basaksehir dysponuje też składem o mniejszej jakości piłkarskiej niż ten Romy lub Sevilli. Dodajmy do tego jeszcze fakt, że jego potencjalni rywale od dawna nie przegrali i osiągali ostatnio dobre wyniki. Ponownie – mistrzowie Turcji muszą liczyć na gorszą dyspozycję rywala, żeby awansować do finału.

Basaksehir w finale

Załóżmy zatem, że zespół ze Stambułu dwukrotnie ogra lepszego od siebie rywala. Na kogą mogą trafić Turcy w finale?

Na usta ciśnie się tylko jedna odpowiedź – Inter Mediolan. To zdecydowanie najsilniejsza drużyna z drugiej części pucharowej drabinki i to właśnie ona jest najbardziej realnym kandydatem do gry w finale.

Jeżeli w bezpośrednim meczu o zwycięstwo w Lidze Europy zmierzą się Basaksehir i Inter to…faworytem znowu nie będzie turecki klub. Jedynym czynnikiem, który może działać na korzyść mistrza Turcji, jest bycie na fali. Zespół ze Stambułu po wyeliminowaniu dwóch lepszych na papierze drużyn może po prostu „z rozpędu” ograć też trzecią.

Takie sytuacje, gdy turniej wygrywała drużyna niebędąca faworytem, już się przecież zdarzały. Wystarczy przypomnieć sobie występ Greków na Euro 2004. Czy Basaksehir może stać się taką Grecją?

Odpowiem na to tak – jest to możliwe, ale raczej mało prawdopodobne. Choć oczywiście nie można go skreślać na starcie. Wspomniany powyżej przykład z mistrzostw Europy pokazuje bowiem to, że przy odrobinie szczęścia i maksymalnym zaangażowaniu można zrobić wiele.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze