Tradycją w polskim futbolu jest próba wyciągania wniosków po każdym odpadnięciu z europejskich pucharów. Wniosków, które powinny zresztą doprowadzić do zmian. Eksperci, działacze, ale przede wszystkim kibice często oczekują klasycznego polowania na czarownice. Bo trudno sobie wyobrazić niektórym zwykłe przejście do porządku dziennego bez ofiar personalnych. I choć można odnieść wrażenie, że problem jest bardziej złożony i dotyczy nie tylko samej Legii, to prawdopodobnie wątek kozła ofiarnego prędzej czy później się pojawi. Kandydat zaś wydaje się oczywisty.
Aleksandar Vuković – winny?
Nie, Serb nie jest jedynym winowajcą środowej porażki. Ale spać spokojnie zdecydowanie nie może. Bo w Polsce naturalną rzeczą jest poszukiwanie remedium na wszystkie problemy właśnie w obsadzie szkoleniowca. Przecież łatwiej wymienić jednego trenera niż większość drużyny. Cytując klasyka, taki mamy klimat. Wystarczy zerknąć na komentarze w Internecie i wpisy kibiców. Pierwsze głosy o zwolnieniu Serba pojawiły się wśród kibiców już wczoraj.
Vuković jak do tej pory przegrał dwa razy puchary, dwa razy Puchar Polski, raz Ekstraklasę. Wygrał raz Ekstraklasę. Spektakularny wynik. A i gry w piłkę wiele nie było.
— Filip (@FiFiLegia) August 26, 2020
Berg z drużyną która jest warta tyle co sam Karbownik potrafi pograć fajnie w piłeczkę. Vuković z drużyną która dostała mega wzmocnienia i jest 3 razy więcej warta od Omonii potrafi tylko pograć na skrzydło i zrobić wrzutkę.
— Heheszky (@Daniel_Heheszky) August 27, 2020
Wczorajszy mecz pokazuje, jak wynik kształtuje świadomość. Spotkały się dwie zbliżone drużyny, obie ustawiły się pasywnie, stworzyły po kilka sytuacji, los wskazał na Cypr, przez co teraz Berg teraz uważany jest za geniusza, a Vuković kwestionowany i wyrzucany z klubu.
— Marcin Żuk (@MZukMarmar) August 27, 2020
Czy zatem możemy powiedzieć, że machina ruszyła i Serb może pakować walizki? Niekoniecznie, wszystko zależy tak naprawdę od kilku czynników.
Legia wciąż w Europie
Po pierwsze, eliminacje do Ligi Europy – można śmiało podejrzewać, że dopóki Legia pozostaje w grze na arenie międzynarodowej, trener nie powinien się martwić. Dzisiaj nie ma czasu na żaden impuls i nową miotłę. Brak awansu do fazy grupowej może zmienić optykę.
Analizując sytuację szkoleniowca Legii, warto zerknąć na poprzednie lata i losy poszczególnych trenerów, którzy z eliminacji do Ligi Mistrzów powrócili na tarczy.
2010/2011 – Jacek Zieliński (Lech) – odpadnięcie w 3. rundzie el. LM, faza grupowa LE, zwolniony po 11 kolejkach
2011/2012 – Robert Maaskant (Wisła) – odpadnięcie w 4. rundzie el. LM, faza grupowa LE, zwolniony po 13 kolejkach
2012/2013 – Orest Lenczyk (Śląsk) – odpadnięcie w 3. rundzie el. LM, brak awansu do fazy grupowej LE, zwolniony po 2 kolejkach
2013/2014 – Jan Urban (Legia) – odpadnięcie w 4. rundzie el. LM, faza grupowa LE, zwolniony po 21 kolejkach
2014/2015 – Henning Berg (Legia) -– odpadnięcie w 3. rundzie el. LM, faza grupowa LE, przepracował cały sezon, zwolniony w rozgrywkach 2015/2016 po 11 kolejkach
2015/2016 – Maciej Skorża (Lech) – odpadnięcie w 3. rundzie el. LM, faza grupowa LE, zwolniony po 11 kolejkach
2016/2017 – Besnik Hasi (Legia) – awans do LM, zwolniony po 9 kolejkach
2017/2018 – Jacek Magiera (Legia) – odpadnięcie w 3. rundzie el. LM, brak awansu do fazy grupowej LE
2018/2019 – Dean Klafurić (Legia) – odpadnięcie w 2. rundzie el. LM, zwolniony po 2 kolejkach
2019/2020 – Waldemar Fornalik (Piast) – odpadnięcie w 2. rundzie el. LM, brak awansu do fazy grupowej LE
Wnioski nasuwają się same:
1) Odpadnięcie z eliminacji do Ligi Europy z dużą dozą prawdopodobieństwa może oznaczać zakończenie pracy Vukovicia przy Łazienkowskiej. Odkąd klubem samodzielnie rządzi Dariusz Mioduski, już kilku trenerów zapłaciło cenę za kompromitację w pucharach, czego najlepszymi przykładami są Jacek Magiera i Dean Klafurić. Ten pierwszy jeszcze otrzymał szansę walki o Ligę Europy (zmarnowaną), drugi zaś został od razu wyrzucony po blamażu ze Spartakiem Trnawa.
2) Osobliwym wyjątkiem od reguły jest oczywiście Waldemar Fornalik, co wynika jednak z innej specyfiki pracy w Gliwicach, gdzie ciśnienie jest zdecydowanie mniejsze. Pamiętajmy też o wyjątkowym statusie, jakim na Śląsku cieszy się były selekcjoner – ikona.
3) Jedynym szkoleniowcem, który obronił swoją pozycję pomimo odpadnięcia z eliminacji do Ligi Mistrzów, był Henning Berg, czyli wczorajszy pogromca Legii. Pamiętajmy jednak okoliczności, w jakich klub został wówczas wyeliminowany (afera z Bartoszem Bereszyńskim, złamanie regulaminu). Norwegowi udało się zapobiec kryzysowi i awansować do Ligi Europy. Co istotne, Legia zaprezentowała się w fazie grupowej z bardzo dobrej strony, co tylko wzmocniło pozycję trenera… aż do porażki w lidze na koniec sezonu.
4) Awans do fazy grupowej Ligi Europy zazwyczaj korzystnie wpływał na pozycję szkoleniowców, przedłużając ich kadencję przynajmniej o kilka tygodni. Nie zawsze jednak dawał automatyczne bezpieczeństwo na całą rundę, o czym świadczą przypadki Jacka Zielińskiego, Roberta Maaskanta oraz Macieja Skorży. Wpływ na to miał jednak inny czynnik przeanalizowany w dalszej części tekstu.
Bez ligi Europa nie daje gwarancji
Mamy prawo się wściekać na naszą ligową rzeczywistość, uznawać ją za oderwaną od europejskich standardów i traktować z przymrużeniem oka. Ale z perspektywy szkoleniowców nie zmieni to najważniejszej kwestii. Zadyszka w ekstraklasie natychmiastowo potrafi zachwiać pozycją szkoleniowca mistrzów Polski. I żaden sukces w Europie tego nie zmieni.
Znów przeanalizujmy liczby i spójrzmy, jak wyglądał dorobek punktowy klubów w momencie zwolnienia trenerów poszczególnych mistrzów Polski. Pod uwagę wzięliśmy tych, którzy jesienią dalej grali w pucharach.
Lech Poznań 2010/2011 – 12 punktów po 11 kolejkach, 14. miejsce w tabeli
Wisła Kraków 2011/2012 – 21 punktów po 13 kolejkach, 5. miejsce w tabeli
Legia Warszawa 2013/2014 – 43 punkty po 21 kolejkach, 1. miejsce w tabeli
Legia Warszawa 2014/2015 – Henning Berg przepracował cały sezon
Lech Poznań 2015/2016 – 5 punktów po 11 kolejkach, 16. miejsce w tabeli
Legia Warszawa 2016/2017 – 9 punktów po 9 kolejkach, 14. miejsce w tabeli
Ponownie możemy zatem dojść do pewnych konkluzji:
1) Nawet spektakularna gra w europejskich pucharach nie jest w stanie na dłuższą metę obronić trenera, jeśli sytuacja ligowa zacznie wymykać się spod kontroli. Najlepszym przykładem jest Jacek Zieliński, którego Lech Poznań zwolnił właśnie z powodu kiepskiej sytuacji w lidze. Nie pomogły udane występy z Juventusem i Salzburgiem. Zresztą jak idiotycznie to dzisiaj brzmi, prawda? Przecież teraz możemy tylko pomarzyć o takich pojedynkach. Maciej Skorża i Besnik Hasi zostali pożegnani z powodu fatalnej postawy we wszystkich rozgrywkach.
2) Ewenementem jest sytuacja z sezonu 2013/2014, gdy Legia podziękowała za współpracę Janowi Urbanowi, co wynikało przede wszystkim z ogólnej gry zespołu. Działacze uznali, że na dłuższą metę ówczesny szkoleniowiec nie gwarantował progresu drużyny. To również pewna wskazówka dla Vukovicia, który musi nie tylko punktować, ale też pokazać działaczom i kibicom, że w dalszej perspektywie ma pomysł na Legię Warszawa.
Charakter już nie wystarczy
Nie ulega zatem wątpliwości, że przed Aleksandarem Vukoviciem kluczowy miesiąc. Odpadnięcie z Ligi Europy natychmiastowo podważy jego kompetencje w oczach kibiców i działaczy. Z drugiej strony musi pamiętać o lidze, bo same wyniki w pucharach mogą nie wystarczyć. Co więcej, Serb powinien także przeanalizować ostatnie występy swojego zespołu, który od kilku tygodni ma wyraźne problemy. Jeszcze na początku czerwca Legia wyglądała na zespół grający atrakcyjny, ofensywny futbol. Obiecujące występy w lidze i szeroka kadra sugerowały, że klub może z optymizmem myśleć o występach w eliminacjach do Ligi Mistrzów.
Niestety od momentu zakończenia fazy zasadniczej Legia wyraźnie wyhamowała. Wtedy jeszcze mogliśmy podejrzewać zwykłą zadyszkę. Dzisiaj trudno już nie myśleć o głębszym problemie.
Jeśli zatem Serb chce pozostać trenerem Legii na dłużej, powinien już teraz zastanowić się nad tym, jak przedefiniować swój zespól. Czas poszukać innego paliwa niż sama charyzma, która wystarczyła na poprzedni sezon, lecz w dalszej perspektywie może okazać się niewystarczająca. Nie wiadomo też, jak długo wytrzyma sam Dariusz Mioduski, który w przeszłości nie potrafił wytrzymać ciśnienia.