Manchester United pokonał Hull City 4:0. Gospodarze od samego początku narzucili własny styl i ani przez moment nie dali nadziei przyjezdnym na choćby jeden punkt.
Pojedynek pomiędzy Manchesterem United a Hull City miał jednoznacznego faworyta, którym oczywiście byli gospodarze. Do składu „Czerwonych Diabłów” na to spotkanie powrócił Rio Ferdinand, który opuścił ostatnie trzy miesiące z powodu kontuzji. W bramce MU Alex Ferguson wystawił Edwina van der Sara kosztem naszego rodaka, Tomasza Kuszczaka.
Spotkanie rozpoczęło się rewelacyjnie dla Manchesteru. Już w 9. minucie obroniony przez Myhilla strzał Paula Scholesa dobił Wayne Rooney i na Old Trafford zrobiło się 1:0.
Po otrząśnięciu się goście w końcu zaczęli dochodzić do głosu. W 17. minucie Hull City miało dość dobrą sytuacje do wyrównania, jednak rzut wolny wykonywany przez Geovanniego skończył się jedynie uderzeniem prosto w mur stworzony przez obronę United. 60 sekund później, po za krótkim podaniu głową Evansa do van der Sara, piłkę przejął Barmby, jednak holenderski bramkarz spokojnie obronił jego uderzenie.
W kolejnych fragmentach gry spotkanie toczyło się właściwie jedynie na połowie gości. Manchesterowi brakowało jednak ostatniego podania i akcje pełzły na niczym. W 32. minucie Rooney spróbował uderzenia z rzutu wolnego, wykonywanego tuż za polem karnym. Niestety dla jego fanów, minimalnie przestrzelił.
Tuż przed przerwą gospodarze przeprowadzili cudowną, koronkową akcję. Po wymianie podań na polu karnym przez Naniego, Rooneya i Owena ten ostatni stanął przed szansą wykończenia akcji sam na sam z bramkarzem, jednak jego strzał był dość słaby i Myhill nie miał najmniejszych problemów z zatrzymaniem futbolówki.
Tuż po rozpoczęciu gry po przerwie nastąpiło niecodzienne zdarzenie, rozpędzony gracz Hull City przypadkowo wpadł na sędziego liniowego, powodując u niego kontuzje. Po interwencji lekarzy United był jednak zdolny sędziować dalej.
Gospodarze trochę zwolnili tempo gry, jednak mimo to stworzyli sobie kilka sytuacji, jak choćby groźny, acz niecelny strzał Rooneya z 25. metra czy bardzo dobre dośrodkowanie Naniego, po którym Park ewidentnie skiksował. W 70. minucie Owen po strzale głową był bardzo blisko szczęścia. Piłka minimalnie minęła słupek.
Gdy wydawało się, że kontrolujący przebieg spotkania gracze United będą tylko skupiać się na doprowadzeniu szczęśliwego wyniku do końca, najpierw Nani uderzył w poprzeczkę, po zamieszaniu w polu karnym piłkę przechwycił Gibson, który dograł do Rooneya, a ten potężnym uderzeniem z małej odległości umieścił piłkę w siatce.
Na twarzach gości rysowały się wszelakie odmiany wściekłości, zrezygnowania czy bezsilności, jednak napastnik reprezentacji Anglii nie uważał, iż 2:0 jest wystarczającym wynikiem. Dwie minuty po poprzedniej Rooney podwyższył na 3:0 strzałem głową po dośrodkowaniu Naniego.
To nie były jednak ostatnie emocje w tym spotkaniu. Wynik na 4:0, po zagraniu Dimitara Berbatova, ustalił nie kto inny jak Rooney.