Manchester United wygrał swój pierwszy mecz w 2013 roku, strzelając przeciwnikom aż cztery bramki. Na DW Stadium swoje konta strzeleckie podrasowali Hernandez i van Persie. Dwaj napastnicy zdobyli po dwa gole, a Manchester United prowadził grę praktycznie przez całe spotkanie.
Pierwszy celny strzał w meczu na DW Stadium oddał Javier Hernandez. Meksykanin otrzymał piłkę od van Persiego i ze skraju pola karnego uderzył wprost w ręce Al Habsiego. Kolejną obiecującą akcję gracze sir Aleksa Fergusona przeprowadzili około 10. minuty. Jeszcze bliżej było parędziesiąt sekund później, kiedy futbolówka wpadła do siatki Wigan. Bramka Hernandeza nie została jednak uznana, bo sędzia liniowy słusznie zasygnalizował pozycję spaloną. W odpowiedzi w 19. minucie strzał, choć mocno niecelny, na bramkę gości oddał Beausejour. Mecz nie był prowadzony w szaleńczym tempie, ale to „Czerwone Diabły” częściej były w posiadaniu piłki. W 30. minucie bliski strzelenia bramki był Evans. Obrońca znalazł się w polu karnym Wigan podczas wykonywania rzutu rożnego. Gdy futbolówka spadła w okolice bramki Al Habsiego, Evans był bliski umieszczenia jej w siatce, ale w ostatniej chwili swoją drużynę uratował jeden z obrońców „The Latics”.
Sześć minut później Manchester wyszedł na prowadzenie. Gola na 1:0 strzelił Chicharito. Meksykański snajper był jak zwykle świetnie ustawiony w polu karnym i skorzystał na uderzeniu Patrice’a Evry. Bramkarz Wigan wybił piłkę przed siebie, a tam znalazł ją Hernandez i wbił bez zastanowienia do bramki. Jakby było tego mało, w 43. minucie Al Habsi musiał się schylać po futbolówkę po raz drugi. Tym razem błysk swojego geniuszu pokazał van Persie. Holender opanował piłkę w polu karnym po podaniu swojego partnera z ataku, zakręcił obrońcą i lekkim technicznym strzałem prawą nogą posłał futbolówkę na długi słupek. Bramkarz Wigan Athletic mógł tylko rozłożyć ręce. Do przerwy wicemistrzowie Anglii prowadzili na DW Stadium 2:0.
Również w drugiej połowie strzelanie zaczął meksykański napastnik. Chicharito tym razem dostał nieco za mocne podanie i nie zdołał trafić w światło bramki. Podopieczni sir Aleksa Fergusona grali już bez presji wyniku, cierpliwie budując kolejne akcje ofensywne. Gra Wigan ograniczała się najczęściej do zaledwie kilku podań na własnej połowie. Ożywienie na DW Stadium przyniosła dopiero 59. minuta. Wtedy to futbolówka wpadła do bramki strzeżonej przez De Geę. Wynik jednak nie uległ zmianie, bo sędzia odgwizdał spalonego Kone, który był strzelcem w tej sytuacji. W odpowiedzi bardzo bliski podwyższenia był Chicharito. Meksykanin odważnie pobiegł do dośrodkowania, ale jego strzał był za mocny. Jednak 23-letni napastnik dopiął swego w 64. minucie. Znowu miał sporo szczęścia. Tym razem Chicharito uderzył sprzed pola karnego, a piłka znalazła się pod jego nogami po tym, jak odbiła się od muru po rzucie wolnym wykonywanym przez van Persiego.
Cztery minuty później Holender pozwolił sobie na strzał z dystansu, lecz nie dało to oczekiwanych skutków, ponieważ piłka poszybowała ponad poprzeczką. W 75. minucie dali o sobie znać gracze Wigan. Z dystansu swojej szansy szukał Maloney. Uderzenie Szkota zostało jednak zablokowane i nie zmusiło bramkarza United do żadnego wysiłku. Dwie minuty później kolejny strzał i z takim samym skutkiem oddał Jordi Gomez. Tempo meczu można było określić jako uspokajające. Manchester United w pełni usatysfakcjonowany trzema punktami nie budował już dynamicznych akcji, starając się bardziej utrzymać prowadzenie i piłkę z daleka od własnej bramki. W 82. minucie gospodarze zyskali rzut wolny sprzed pola karnego. Do piłki podszedł Gomez i posłał ją na prawy górny róg bramki Manchesteru United. Futbolówka minęła się jednak z celem i przeleciała minimalnie obok słupka. Wreszcie w 89. minucie gola na 4:0 strzelił Robin van Persie. Tym razem bramka padła po podaniu Welbecka, który został wprowadzony do gry kilka minut wcześniej i wykorzystał fatalny błąd Boyce’a. Mecz zakończył się wynikiem 0:4, dzięki czemu Manchester United zachował dystans siedmiu punktów do drugiego w tabeli Manchesteru City.
taki wynik obstawiłem
dla diabełków
Wielkie gratulacje dla Czerwonych Diabłów. Cieszę
się, że Hernandez pokazał na co go stać, gdyż
nieczęsto ma ku temu okazję. Mam nadzieję, że
będzie grał częściej :)
Ma nadzieje że madryt rozjadą tak samo
Napisz komentarz #comment { dlpsiay:
none !important; }
Możesz użyć tych znacznikf3w
HTML:
Protected by