Pesymiści mówią o defenestracji praskiej, optymiści o końcu czeskiej wielkiej smuty. Czy więc zwolnienie Petra Rady i zawieszenie na czas nieokreślony szóstki piłkarzy, w skutek libacji, która miała miejsce tuż po eliminacyjnym meczu ze Słowacją, wyjdzie Czechom na dobre i sprawi, że nasi południowi sąsiedzi włączą się jeszcze do walki o bilety na MŚ 2010 w RPA?
Co do jednego kibice czescy są zgodni – wręczenie dymisji Radzie to decyzja najlepsza z możliwych. Co do słuszności zawieszenia szóstki graczy, zdania są już mocno podzielone.
Bałagan po Radzie
Rada, nim objął fotel selekcjonera reprezentacji Czech, bez większych sukcesów prowadził FK Teplice, Vitorię Pilzno i FK Jablonec. Poza tym jako asystent pracował w Fortunie Dusseldorf, Slavii Praga i Chamel Blsany, pomagał również w prowadzeniu drużyny narodowej Jozefowi Chovancowi i Karelowi Bruecknerowi. I chyba właśnie to zadecydowało o tym, że czeski związek piłkarski właśnie 51-letniemu szkoleniowcowi powierzył prowadzenie kadry, choć nie brakowało kandydatów o znacznie głośniejszych nazwiskach i bogatszym CV. Schedę po Bruecknerze, który odszedł po nieudanych dla Czechów Mistrzostwach Europy 2008, chcieli objąć m.in. Klaus Toppmoeller i Terry Venables. Czesi jednak pod wodzą Rady grali futbol statyczny, nudny i do bólu przewidywalny.
Nowy selekcjoner nie potrafił rozwiązać problemu braku lidera w zespole, po tym jak kariery reprezentacyjne zakończyli tacy piłkarze jak Pavel Nedved, Karel Poborsky czy Vladimir Śmicer, zaś wciąż poważną kontuzję kolana leczy Tomas Rosicky. Rada siłę ognia swojej drużyny chciał koniecznie oprzeć na Milanie Barosu, zapominając jednak o tym, że to już tylko cień tego fenomenalnego napastnika z EURO 2004. Czechom w ostatnich miesiącach ewidentnie brakowało stylu i charakteru. Nawet jeśli nasi sąsiedzi z południa zawodzili ostatnio na wielkich imprezach, to jednak potrafili pokazać kawał dobrego futbolu, jak podczas spotkań z USA na MŚ 2006 czy z Portugalią na EURO 2008. W zasadzie za selekcjonerskiej kadencji Rady, Czesi rozegrali zaledwie jeden dobry mecz – z Anglią, zremisowany 2:2, ale Baros i spółka spokojnie mogli rozgromić Synów Albionu, gdyby nie fatalna skuteczność. Samemu zaś Radzie brakowało charakteru i charyzmy. Nie był tak spontaniczny i ekspresyjny jak Brueckner, nie stworzył tak wspaniałego zespołu z gwiazdami w każdej formacji jak Chovanec. Kibice i dziennikarze są zgodni – jeśli Czechy mają wrócić na właściwe tory, to tylko bez Rady u steru. Bilans Petra zamyka się na ośmiu meczach, w których jego podopieczni dwa razy wygrali, cztery razy zremisowali i dwa razy przegrali.
Wszystkich intryguje teraz kwestia następcy Rady. Nie ma już tylu chętnych do fotelu selekcjonera, co w lipcu . Toppmoeller i Venables przynajmniej już chętni nie są. Tradycyjnie już wśród kandydatów na szkoleniowca reprezentacji wymienia się gwiazdę reprezentacji Czechosłowacji w latach 1984-1993 – Ivana Haska, który z sukcesami prowadził Spartę Praga, RC Strasbourg i AS Saint-Etienne. Obecnie 48-letni Hasek jest trenerem arabskiego Al-Ahli i może nawet skusiłby się na rolę opiekuna drużyny narodowej, gdyby nie fakt, że marzy mu się również posada czeskiego związku piłkarskiego i wielce prawdopodobne, że skupi wszystkie siły, by osiągnąć ten właśnie cel. Inne nazwiska kandydatów nie rzucają już tak na kolana. Mówi się o szkoleniowcu Slavii Praga – Karelu Jarolimie oraz Frantisku Strace, aktualnie bezrobotnym, wcześniej będącym trenerem m.in. OFI Kreta. Obojętnie kto zastąpi Radę, już na wstępie będzie miał ekstremalnie trudne zadanie – ogarnąć chaos jaki, jest obecnie wszechobecny w reprezentacji Czech.
Totalna rewolucja
Poza tym nowy selekcjoner będzie musiał sobie poradzić, póki co, bez szóstki piłkarzy, która ostro zabalowała po przegranej potyczce ze Słowacją. Ci gracze to: Tomas Ujfalusi, Milan Baros, Radoslav Kovac, Martin Fenin, Marek Matejovski i Vaclav Sverkos. Ta sytuacja najlepiej obrazuje atmosferę w czeskiej kadrze – trener nie ma autorytetu i szacunku wśród podopiecznych, ci zaś w głębokim poważaniu mają losy reprezentacji, bo przegrana w ważnym meczu, która poważnie ogranicza szansę awansu na MŚ raczej powodem do świętowania nie jest. Wśród fanów zaś rozgorzała ostra dyskusja, czy zawieszenie na czas nieokreślony tej szóstki wpłynie pozytywnie czy negatywnie na Czechy. Wydaje się, że rację mają raczej zwolennicy tej drugiej teorii.
Baros to gracz, który raczej prochu już nie wymyśli, zaś od EURO 2004 wszyscy obserwują schyłek kariery tego zawodnika. Poza tym w eliminacjach mundialu napastnik Galatasaray Stambuł ani razu nie wpisał się na listę strzelców. Vaclav Sverkos błysnął w spotkaniu otwierającym EURO 2008, kiedy zapewnił Czechom wygraną nad Szwajcarią, ale to do tej pory jego jedyne trafienie w drużynie narodowej. Poza tym król strzelców ligi czeskiej sezonu 2007/2008 zimą przeszedł do FC Sochaux, ale jeszcze nie dane mu było zadebiutować w zespole ze Stade Auguste Bonal. Fenin był gwiazdą numer jeden reprezentacji Czech podczas MŚ U-20 w Kanadzie w 2007 r., zaliczył też fenomenalny debiut w Eintrachcie Frankfurt, strzelając trzy gole Hercie Berlin, ale wyraźnie nie potrafi odnaleźć się w dorosłym futbolu. I chociaż w tym sezonie Bundesligi nie spisuje się źle (z pięcioma golami jest drugim strzelcem Orłów), to jednak, póki co, w zespole narodowym rozegrał tylko osiem meczów i strzelił tylko jednego gola. Zresztą skuteczność to prawdziwa plaga Czechów. W eliminacjach MŚ zdobyli oni zaledwie sześć bramek, w tym połowę w meczu z San Marino i, o ironio, żaden nie był autorstwa atakujących! Zawieszenie Ujfalusiego zbiegło się z kolei z jego decyzją o zakończeniu kariery reprezentacyjnej. I choć obrońca Atletico Madryt to gracz nietuzinkowy, to jednak w ostatnim czasie w kadrze regularnie zawodził, a już mecz ze Słowacją był szczytem nieporadności w jego wykonaniu. Radoslav Kovac i Marek Matejovsky to gracze na pewno solidni, ale też nigdy w czeskiej kadrze nie byli to zawodnicy, którzy grali pierwsze skrzypce. Czeski związek nie określił na jak długi okres czasu zawieszono niesforną szóstką. Do łask selekcjonera wyżej wymienieni piłkarze mogą więc wrócić albo 9 września, kiedy Czesi zmierzą się z San Marino, albo wcale.
Obojętnie jednak, czy Baros i reszta do kadry wrócą, to najlepszy moment by w reprezentacji Czech przeprowadzić kadrową rewolucję. Prasa u naszych południowych sąsiadów już zresztą zaczęła spekulować, jacy gracze w najbliższym czasie będą stanowić o sile ich drużyny narodowej. W bramce wciąż niepowtarzalna będzie pozycja Petra Cecha, którego media absolutnie nie winią za słabe wyniki kadry, widząc w nim pierwszego bramkarza kadry na długie lata. Karierę reprezentacyjną pewnie zakończy Marek Jankulovski, który z takim zamiarem nosił się już po EURO 2008, ale dał się przekonać Radzie i zmienił zdanie, ale po ostatnich wydarzeniach pewnie z reprezentacją da sobie spokój. Jego miejsce na lewej obronie zajmie zapewne Michal Kadlec, który od tego sezonu występuje w Bayerze Leverkusen, mając mocną pozycję w zespole „Aptekarzy”. Na przeciwległej stronie defensywy o pierwszy skład bić się będą Zdenek Grygera i młody Jan Simunek, który coraz ważniejszą rolę zaczyna odgrywać w VfL Wolfsburg. Pasjonująco zapowiada się również rywalizacja o centrum obrony – tutaj pewne miejsce ma David Rozehnal, ale musi uważać na rewelacyjny duet stoperów ze Slavii Praga – Ericha Brabeca Marka Suchego, którzy walnie przyczynili się do tego, że lider ligi czeskiej w 22 meczach stracił tylko 15 goli.
Ciekawie zapowiada się casting na nowego lidera reprezentacji. Może w końcu nadejdzie w drużynie narodowej czas niemłodego już Martina Jiranka ze Spartaka Moskwa, może wreszcie pełnie możliwości w drużynie narodowej zacznie prezentować klubowy kolega Mariusza Lewandowskiego z Szachatra Donieck, Tomasa Huebschmana. Ciekawa przyszłość rysuje się przed Tomasem Sivokiem z Besiktasu Stambuł, ale największe szanse na zostanie „nowym Nedvedem” ma Jan Moravek, występujący w barwach Bohemians 1905 Praga, ale jest już przesądzone, że od przyszłego sezonu grać będzie w Schalke 04 Gelsenkirchen. Na skrzydłach dalej powinni występować Jaroslav Plasil i Libor Sionko. Aż takiego bogactwa, jak w pomocy czy obronie, nie ma w ataku, ale z drugiej strony i tak Baros, Fenin i Sverkos ostatnio regularnie zawodzili, więc co szkodzi nowemu selekcjonerowi zaryzykować i odkurzyć zapomnianych Romana Bednara i Rudolfa Skacela, który byli ojcami wicemistrzostwa Szkocji „Hearts of Midlothian” w sezonie 2005/2006. Dziś Bednar głównie grzeje ławę w West Bromwich Albion, zaś Skacel sporadycznie pojawia się na boisku w barwach Herthy Berlin, niemniej warto dać szanse tej dwójce podobnie jak zaledwie 19-letniemu Tomasowi Necidowi, który od stycznia gra w CSKA Moskwa, zdążył również już zadebiutować w dorosłej reprezentacji, zresztą wystąpił nawet w wyjściowym składzie w spotkaniu ze Słowacją. Pracy, jak widać, następca Rady będzie miał od groma, ale też gra jest warta świeczki, wszak chodzi o powrót Czechów na ich miejsce w europejskiej hierarchii.
Czechy w drugim półroczu 2009 r. wg iGol.pl
Cech – Grygera (Simunek), Brabec (Rozehnal), Suchy, Kadlec – Sionko, Jiranek (Huebschman), Moravek (Sivok), Plasil – Necid, Bednar (Skacel)
Nie Robert. I nie Liobor a Libor