Slavia Praga tym razem nie wystąpi w fazie grupowej Ligi Mistrzów. O porażkę nie są jednak obwiniani piłkarze, którzy przedwczoraj ulegli 1:4 duńskiemu FC Midtjylland, ale sędziowie. Zwłaszcza arbiter główny Damir Skomina. Słoweński sędzia stał się u naszych południowych sąsiadów tym, kim dla polskich kibiców do dzisiaj jest Howard Webb.
Po dwunastu latach emocje musiały w końcu opaść, ale do dzisiaj wielu kibiców pamięta mecz Polski z Austrią na Mistrzostwach Europy w 2008 roku. Wspomniany już angielski sędzia podyktował wówczas kontrowersyjną, a co najgorsze ostatecznie wykorzystaną jedenastkę dla Austriaków. W ten sposób stał się wrogiem publicznym numer jeden w Polsce, bo obwiniano go o klęskę naszej reprezentacji na EURO. O jego pracy ostro wypowiadali się wtedy zgodnie nawet prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk.
Kluczowa jedenastka
Od przedwczoraj swojego Webba mają nasi południowi sąsiedzi. Obwiniany o porażkę Slavii z Midtjylland jest bowiem Skomina. Jedyną różnicą jest fakt, że Słoweniec w porównaniu do Anglika nie podyktował kontrowersyjnej jedenastki. Nakazał jednak powtórzyć rzut karny dla Duńczyków, obroniony wcześniej przez czeskiego bramkarza Ondreja Kolara. Zdaniem arbitra golkiper Slavii złamał przepisy, bo oderwał nogę od linii bramkowej.
Warto w tym miejscu podkreślić, że po obronionym przez Kolara uderzeniu Soryego Kaby gra toczyła się dalej. Dopiero po chwili Skomina nakazał przerwanie gry, aby następnie wrócić do szesnastki Slavii i wskazać na wapno. Nie trzeba zapewne dodawać, że ta decyzja wzbudziła ogromne oburzenie zawodników z Pragi, lecz ich protesty na nic się nie zdały. Za drugim razem Kolar nie dał już rady obronić jedenastki wykonywanej przez Alexandera Scholza.
To był kluczowy moment spotkania rozgrywanego w duńskim Herning. Do rzutu karnego podyktowanego w 83. minucie „Cervenobili” remisowali z „Ulvene” 1:1, a w obliczu bezbramkowego remisu w pierwszym meczu wynik ten premiował właśnie ich. Ostatecznie po wykorzystanej jedenastce mistrz Danii dołożył jeszcze dwie bramki i wygrali 4:1. Slavia nie powtórzyła więc wyczynu sprzed roku i nie zagra ponownie w fazie grupowej LM.
Skomina czy Włosi?
Skomina ledwo zagwizdał po raz ostatni, a w mediach tradycyjnych i społecznościowych ruszyła lawina. Nikt w Czechach nie przebierał w słowach i raczej nie należy na to liczyć. Nie tylko kibice, ale nawet dziennikarze nie wahają się mówić wprost o kradzieży blisko 15 milionów euro. Właśnie takiej kwoty za awans mieli pozbawić Slavię wspomniany słoweński sędzia oraz sama UEFA (której nazwa obowiązkowo występuje obok słowa „mafia”).
Czy jednak emocje te są rzeczywiście uzasadnione? Zdaniem Czechów tak, choć inaczej sprawę widzieli sędziowie obsługujący VAR. To właśnie z powodu ich decyzji Skomina zdecydował się na powtórzenie jedenastki. Problem w tym, że powtórka wideo wcale nie rozwiewa wszystkich wątpliwości. Nawet za jej pośrednictwem trudno jednoznacznie stwierdzić, czy Kolar rzeczywiście oderwał prawą nogę od linii bramkowej w momencie uderzenia Kaby. Sam arbiter główny nie zdecydował się z kolei na obejrzenie całej sytuacji.
Część czeskich dziennikarzy, po odsądzeniu Skominy od czci i wiary, znalazła już zresztą nowy cel swojej krytyki. Tym razem są nimi sędziowie VAR, Massimiliano Irrati i Ciro Carbone. Gazeta „Denik” pisze wprost o „Włochach znowu śmiejących się z czeskiego futbolu”, nawiązując do wcześniejszych czeskich doświadczeń z włoskimi arbitrami. Podczas EURO 2000 reprezentację Czech miał bowiem skrzywdzić legendarny Pierluigi Collina, z kolei pięć lat temu Paolo Mazzoleni miał odpowiadać za porażkę Sparty Praga w eliminacjach do LM.
VAR pod ostrzałem
Środowy mecz rozbudził na tyle duże emocje, że czeskie media zaczęły krucjatę przeciwko samemu systemowi VAR. Reprezentatywny może być w tym kontekście tekst publicysty dziennika „Sport”, Ondreja Skvora. Jego zdaniem wideoweryfikacja nie zawiodła jedynie podczas spotkania Slavii z Midtjylland, ale ogółem nie było najlepszym pomysłem samo jej wprowadzenie.
Uczciwie trzeba przyznać, że Skvor nie pierwszy raz zabiera głos na ten temat. Co więcej, od początku był przeciwny wprowadzaniu systemu VAR w czeskiej lidze. Dziennikarz oskarża wideoweryfikację o całkowite wypaczanie sensu piłki nożnej. Ma ona zabijać emocje, a poza wątpliwe są dla niego wszelkie próby osiągnięcia absolutnej doskonałości. Svor twierdzi zresztą, że VAR jak każda utopia kiedyś się skończy, jednak po drodze narobi jeszcze sporo problemów.
Z felietonistą czeskiej gazety można zgodzić się z pewnością w jednej sprawie. Błąd sędziów VAR zawsze będzie wzbudzał większe emocje od pomyłki arbitra głównego. Skoro w systemie wideo możliwe jest obejrzenie powtórek, dlaczego i tak zdarzają są błędne decyzje? Zdaniem Skvora winne podobnych dylematów są nie tyle złe przepisy, co właśnie sam VAR. Obsługujący go sędziowie w pędzie do wspomnianej doskonałości muszą więc oceniać, czy ktoś o centymetr nie uniósł pięty ponad boisko.
Potrzebne wzmocnienia
Nie tylko porażka z Duńczykami i utrata szansy na zarobienie milionów euro są problemem Czechów. Brak awansu do fazy grupowej LM spowodował, że niektórzy zawodnicy mogą nie wiązać już swojej przyszłości z praskim klubem. Kilku piłkarzy opuściło klub już w lecie, natomiast odejście kolejnych najprawdopodobniej jest tylko kwestią czasu.
Nowym piłkarzem West Hamu United jest już Vladimír Coufal. 28-letni obrońca dołączył do swojego rodaka Tomasa Soucka, z którym do lipca występował zresztą w Slavii. Prezes praskiego klubu, Jaroslav Tvrdik, ujawnił nawet kwotę transferu. Obrońca reprezentacji Czech przeniósł się do Anglii za blisko sześć milionów euro.
Vladimir Coufal przechodzi że Slavii Praga do West Ham United. Kwota transferu za (już 28-letniego!) prawego obrońcę wyniesie 6 milionów euro. Latem WHU definitywnie wykupiło że Slavii defensywnego pomocnika Tomasa Soucka za łączną kwotę ponad 20 mln. euro. Kwoty robią wrażenie.
— Grzegorz Michalewski (@MichalewskiG) September 30, 2020
Nic więc dziwnego, że trener Slavii, Jindrich Trpisovsky, liczy jeszcze na wzmocnienia składu. Jego drużyna mimo porażki z Duńczykami zagra przecież w fazie grupowej Ligi Europy. Szeroka kadra jest potrzebna biorąc dodatkowo pod uwagę, że niezwykle ciężka jest rywalizacja w samej Fortuna Lidze. W ostatnich latach Slavia rywalizowała o mistrzostwo z Viktorią Pilzno, lecz w ostatnim czasie odrodził się jej lokalny rywal. Po pięciu kolejkach Sparta jest zresztą liderem czeskiej ekstraklasy.