Czego jeszcze brakuje Borussii do perfekcji?


Borussia Dortmund znów zawiodła w prestiżowym meczu. Czy drużynie z Signal Iduna Park uda się odbudować formę?

14 marca 2020 Czego jeszcze brakuje Borussii do perfekcji?
ejz.de

Rozegrane w środowy wieczór rewanżowe spotkanie 1/8 finału Ligi Mistrzów pomiędzy PSG a Borussią Dortmund na nowo otwarło dyskusję o mentalności drużyny. Regularnie punktująca w rundzie rewanżowej ekipa z Zagłębia Ruhry uległa mistrzom Francji 0:2, po raz kolejny nie będąc w stanie wykrzesać z siebie potrzebnej zadziorności ani niezbędnego na najwyższym poziomie ducha walki.


Udostępnij na Udostępnij na

Nieumiejętność dociągnięcia wyniku do końca, katastrofalne w skutkach momenty rozluźnienia, nieprzewidywalne gafy obrońców, niczym nieuzasadnione faule powodujące wykluczenie – tak w skrócie opisać można grzechy zespołu Luciena Favre’a pod koniec zeszłego sezonu Bundesligi.

Dziewięciopunktowa przewaga została przez Borussię roztrwoniona, a decydujące starcie w Monachium okazało się absolutną deklasacją BVB ze strony „Bawarczyków”. Mimo że mistrzostwo do ostatniej kolejki nie było rozstrzygnięte, zespół z Dortmundu nie mógł już dogonić dwukrotnie tracącego później punkty Bayernu.

Lepsza kadra, stare problemy

Bezpośrednio po zakończeniu rozgrywek włodarze na Signal Iduna Park zareagowali niezwłocznie. Zakontraktowanie Schulza, Hazarda i Brandta miało szybko uzupełnić dotychczasowe braki kadrowe i wzmocnić rywalizację na każdej pozycji. Ogłoszony nieco później, dość niespodziewany, transfer Matsa Hummelsa, najlepszego defensora ligi w szczęśliwie sfinalizowanej dla Bayernu Rückrunde, stanowić miał odpowiedź na niedojrzałą grę młodego duetu Diallo-Akanji na pozycji stoperów.

Przeprowadzone w zdecydowanie dobrych nastrojach zgrupowania w okresie przygotowawczym, a następnie efektowne zwycięstwo nad Bayernem w Superpucharze Niemiec potwierdziły tylko, że Borussia chce ponownie mierzyć wysoko. Hans-Joachim Watke zamiast drażnić kibiców stwierdzeniami, że „gramy o awans do Ligi Mistrzów”, wraz z dyrektorem sportowym Zorckiem jeszcze przed pierwszą kolejką nie kryli mistrzowskich ambicji drużyny w publicznych wypowiedziach.

Historia lubi się jednak powtarzać. Już bowiem w trzeciej kolejce podopieczni Favre’a zostali wręcz zabiegani i zdominowani fizycznie przez Union Berlin. Trener zespołu beniaminka ze stolicy, Urs Fischer, przed meczem miał powiedzieć do swoich piłkarzy, że jeśli przebiegną 10 kilometrów więcej od dortmundczyków, wygrają. Berlińczycy pokonali dystans o kilkanaście kilometrów dłuższy od rywala, a bazujący tylko na własnej jakości indywidualnej i technice gracze BVB de facto nie mieli w tym starciu nic do powiedzenia.

Traciliśmy bramki w głupi sposób, zwłaszcza tę na 2:2, ale nie mów mi o g*******j mentalności. – Zawsze to samo. To nie ma nic wspólnego z mentalnością – to z kolei fragment pomeczowego wywiadu kapitana zespołu, Marco Reusa, ewidentnie bagatelizującego braki zespołu w aspekcie wolicjonalnym, kiedy Borussia pozwoliła Eintrachtowi wyrwać „Czarno-żółtym” kolejne dwa punkty.

Favre, czyli świetny trener bez trofeów

W niemieckich mediach od początku pracy 62-letniego Szwajcara na Signal Iduna Park pojawiają się głosy, że Favre i BVB to dwa niepasujące do siebie elementy. Facet o spokojnym usposobieniu i analitycznym charakterze znacznie częściej zamiast musztrować swoich piłkarzy niczym Juergen Klopp, w trakcie meczu spogląda do swojego notatnika. Mówi po niemiecku, ale jego konferencje i cały pozaboiskowy image pozostają jednak bezbarwne.

Wysoka średnia zdobywanych w lidze punktów, elastyczność taktyczna i umiejętność wzniesienia na wyżyny perspektywicznych graczy jak Sancho czy Hakimi nie są aż tak spektakularne jak niemoc widoczna w każdym praktycznie meczu o dużą stawkę.

Lucien Favre znany jest z osiągania wyników ponad stan, co potwierdził, prowadząc w przeszłości Herthę, Moenchengladbach czy francuską Niceę. Łukasz Piszczek, Yan Sommer, Granit Xhaka czy Alessane Plea, a także sam kapitan Borussii, Marco Reus, to tylko przykłady zawodników, którzy mogliby nigdy nie osiągnąć prezentowanego dziś poziomu sportowego, gdyby nie praca z doświadczonym Szwajcarem.

Dotychczasowa praca trenerska w Niemczech i Francji nie wzbogaciła jednak gabloty żadnego z prowadzonych klubów. W Berlinie i M’Gladbach jego odejścia przybierały postać niespodziewanych rezygnacji. Mówi się o nim, że kiedy drużynę Favre’a zastanie większy kryzys, brak wówczas planu B, a on sam bardzo szybko się zniechęca i odchodzi.

Teraz, gdy pierwszy raz w trenerskiej karierze przyszło mu prowadzić drużynę, której na pewno nie zadowoli coroczne wicemistrzostwo, Favre, oprócz przedmeczowej odprawy i coraz to nowych rozwiązań w ustawieniu, musi w końcu wczuć się w rolę nie tylko analityka, ale także motywatora. Choć Kloppem w oczach kibiców z Dortmundu nigdy nie będzie, jego misja w Zagłębiu Ruhry zdecydowanie nie jest jeszcze zakończona.

Kompleks spotkań o dużą stawkę

Efektowna, ofensywna piłka prezentowana przez dortmundczyków z sezonu na sezon rozbudza nowe nadzieje na zdetronizowanie Bayernu Monachium. Dopóki Borussia punktuje w starciach ze słabszymi rywalami, uznawane jest to za naturalny porządek rzeczy. Schody pojawiają się wtedy, gdy naprzeciwko stanie przeciwnik z wyższej półki.

Od dobrych kilku lat „Borussen” do Monachium jeżdżą wyłącznie po to, aby pokornie przejść obok meczu z Bayernem i z opuszczonymi głowami zejść z murawy. Czymże innym jak nie brakiem charakteru i woli walki są regularne, kilkubramkowe porażki z odwiecznym rywalem?

Byliśmy pewni, że wygramy – tak po kwietniowym zwycięstwie nad BVB mówił Robert Lewandowski, który dwukrotnie pokonał wówczas Romana Bürkiego. Skoro więc „Bawarczycy” już przed pierwszym gwizdkiem są pewni swego, nie najlepiej świadczy to o zespole, który aspiruje do wygrania tytułu mistrzowskiego.

Warto też zwrócić uwagę, że inną Borussię oglądamy przed własną publicznością, a zupełnie inną na wyjazdach. Ostatnie dwa lata uczą, że choć Dortmund w pięknym stylu jest w stanie pokonać na Signal Iduna Park takie zespoły jak Atletico, Inter, PSG czy nawet dwukrotnie Bayern, mecze wyjazdowe z tymi przeciwnikami są zdecydowanie do zapomnienia.

Rozgrywane w Dortmundzie Revierderby przeciwko Schalke na cztery kolejki przed końcem sezonu, gdy realne było jeszcze prześcignięcie lidera z Monachium, okraszone były dwiema czerwonymi kartkami dla piłkarzy BVB i niemożliwą do przewidzenia porażką z zespołem bijącym się wówczas o utrzymanie. Okazało się, że gra pod presją może wyzwolić w drużynie tak dużą frustrację, że odwrócenie losów rywalizacji staje się wtedy niemożliwe.

Jakiej zmiany potrzebuje Borussia?

Bezdyskusyjnie mamy obecnie do czynienia z najlepszą w historii kadrą BVB. Oparcie zespołu na takich filarach, jak: Hummels, Reus, Piszczek czy Witsel to gwarancja doświadczenia i boiskowej inteligencji. Wzrastający przy nich Sancho, Haaland i Hakimi to prawdopodobnie największe gwiazdy najmłodszego pokolenia w dzisiejszej piłce.

Decydenci z Dortmundu zapowiadają kontynuację obecnej polityki klubu polegającej na budowaniu kadry opierającej się na młokosach, co w dłuższej perspektywie czasu przynieść ma jeszcze większe profity na rynku transferowym i podkreślić skądinąd już wysoki, jak na skalę europejską, poziom finansowy klubu z Nadrenii. Na polu długofalowego planowania kadry wielkich zmian nie będzie.

 

Choć Lucien Favre ma kontrakt ważny do końca następnego sezonu, zmiana na jego stanowisku wydaje się najbardziej prawdopodobna. Trudno prognozować, jak rozstrzygnie się obecny sezon, szczególnie biorąc pod uwagę ogólnoeuropejską epidemię koronawirusa i zawieszenie Bundesligi co najmniej do 2 kwietnia. Wiadomo jednak, że brak tytułu mistrzowskiego dla BVB po raz kolejny podważy pozycję Favre’a w kontekście ewentualnego pozostania w klubie.

Kolejną niewiadomą jest to, czy udałoby się zatrudnić godnego następcę. W mediach przewijają się co prawda nazwiska takie, jak: Marco Rose, Erik ten Hag czy Adi Hütter, ale nie ma przecież pewności, że któryś z nich poradziłby sobie z wzniesieniem ekipy z Dortmundu na wyższy poziom pod względem charakteru i mentalności drużyny. Odkąd Borussia zaczęła wygrywać rywalizację o zakontraktowanie klasowych piłkarzy pokroju chociażby Haalanda, to właśnie mentalność stała się ostatnim brakującym elementem układanki.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze