Nie tak wyobrażał sobie powrót do PKO BP Ekstraklasy Piotr Stokowiec. ŁKS przegrał dwa pierwsze spotkania pod wodzą nowego szkoleniowca z bilansem bramkowym 1:8. Ełkaesiacy prezentują się w defensywie jeszcze gorzej niż za poprzedniego trenera.
– Jest jedno pocieszenie: gorzej być już nie może, może być tylko lepiej – stwierdził szkoleniowiec ŁKS-u na pomeczowej konferencji prasowej. Trener łódzkiej drużyny powoli zdaje sobie sprawę, że postawione przed nim zadanie może być arcytrudne do wykonanie.
Sytuację Piotra Stokowca w ŁKS-ie można porównać do osoby, która po dłuższej przerwie powraca do najnowszej odsłony swojej ulubionej gry komputerowej. Problem w tym, że musi ją odpalić na swoim starym sprzęcie. W trakcie rozgrywki okazuje się, że zużyte komponenty zaczynają szwankować, zacinają się też te niedawno wymieniane. Na domiar złego na nic zdaje się zmiana poziomu rozgrywki z professional na intermediate, bo tuż przed tym wypada najważniejszy klawisz na klawiaturze. Na szybko przyklejasz inny przycisk, ale nie masz raczej wątpliwości. Wygląda na to, że na tym sprzęcie to już raczej nie pograsz. Zwłaszcza w tak wymagającą gierkę. Pozostaje czekać na zapowiedzianego patcha, ale będziesz mógł go pobrać dopiero w styczniu. A i tak nie wiadomo, czy to coś zmieni w kontekście konfiguracji i możliwości twojego wysłużonego sprzętu.
ŁKS: ekstraklasa to za wysokie progi?
To wszystko oczywiście metafora, ale idealnie oddająca położenie, w jakim znalazł się nowy szkoleniowiec łódzkiej drużyny. ŁKS w to w tym momencie drużyna z najmniejszą liczbą punktów (7 w 13 spotkaniach) i bramek (również ledwo 7 trafień) oraz drugą największą liczbą straconych goli. Piłka do siatki łodzian wpadała już 27 razy. Dla porównania – w całym ubiegłym sezonie na poziomie Fortuna 1. Ligi w 34 spotkaniach ełkaesiacy stracili 36 bramek. Różnica jest więc kolosalna.
To kwestia umiejętności. Pewnego poziomu nie da się przeskoczyć. Na ten moment ten w ekstraklasie jest dla nas za wysoki Adam Marciniak, najbardziej doświadczony zawodnik ŁKS-u, w rozmowie z Canal+
Błędy, błędy, błędy…
Trudną się z tą oceną kapitana „Rycerzy Wiosny” nie zgodzić. Łodzianie względnie dobrze prezentowali się jedynie do 40. minuty spotkania z Górnikiem Zabrze. Później zaczęła się seria błędów, która zakończyła się pogromem gospodarzy. Pomyłki zaliczali i ci bardziej doświadczeni, i młodzi. Pierwszą bramkę należy zapisać na konto Aleksandra Bobka. Utalentowany golkiper źle ocenił tor lotu piłki po strzale/dośrodkowaniu (niepotrzebne skreślić) Siplaka i dał sobie wrzucić piłkę za kołnierz. W drugiej połowie karnego sprokurował najstarszy na boisku Marciniak. Później ełkaesiacy mimo liczebnej przewagi we własnym polu karnym nie potrafili zapobiec bramce po rzucie rożnym. Następnie niefrasobliwość łodzian w obronie wykorzystał Rasak. Na koniec fatalny błąd popełnił jeszcze Nacho, który przecież w poprzednim sezonie uchodził za najlepszego stopera Fortuna 1. Ligi.
Poprzednie zwycięstwo @GornikZabrzeSSA w Ekstraklasie:
▪️co najmniej 5 golami: 9 kwietnia 2003 Górnik – Pogoń 9:0
▪️5 golami: 21 sierpnia 1999 Górnik – Ruch Radzionków 5:0
▪️5 golami na wyjeździe: 4 listopada 1990 Igloopol Dębica – Górnik 0:5#ŁKSGÓR— GórnikZabrzeStats (@GornikStats) October 27, 2023
On jest temu winien?
Gdy nie idzie, szuka się winnych. Po meczu kibice ŁKS-u dali wyraz swojej frustracji, nakazując swoim zawodnikom w męskich słowach, by natychmiast udali się do szatni. Fani „Biało-czerwono-białych” mogą być zirytowani. ŁKS nie wygrał na własnym stadionie od ponad dwóch miesięcy. I to nie jest kwestia braku szczęścia. To i tak sprzyjało łodzianom w meczach u siebie na początku sezonu. „Rycerze Wiosny” dotychczas zdobyte siedem punktów wywalczyli dzięki bramkom w ostatnich minutach spotkań. Strach pomyśleć, jak wyglądałby ich dorobek punktowy, gdyby nie trafienia last minute.
Kompromitacja #ŁKSZAB zakończyła się ponad 10 godzin temu.
Czy @jd_dziedzic miał już na tyle honoru żeby podać się do dymisji?
Czy @SalskiT ma zamiar podjąć jakiekolwiek działania?
Co jeszcze się musi wydarzyć żeby ktoś tam przejrzał na oczy?! 1/2… pic.twitter.com/efv3uxrhke— Jan (@jansnieg08) October 28, 2023
Fani ŁKS-u mają swojego kozła ofiarnego. To Janusz Dziedzic, dyrektor sportowy klubu. Zarzutów jest wiele. Kuriozalny termin obozu przygotowawczego w Woli Chorzelowskiej. Nietrafione ruchy transferowe. Arogancja podczas wystąpień publicznych (Dziedzic przed sezonem ocenił nowe nabytki na 8 w skali 1-10, przypisywał sobie również zasługi za awanse wywalczone przez trzy seniorskie drużyny na koniec sezonu 2022/2023). Oponenci dyrektora sportowego zwracają uwagę, że promocja zespołu do ekstraklasy została osiągnięta przede wszystkim dzięki zawodnikom ściągniętym przez jego poprzednika. Podkreśla się również, że utalentowani gracze pierwszego zespołu – Aleksander Bobek i nieobecny już w ŁKS-ie Mateusz Kowalczyk – zostali sprowadzeni lub włączeni do kadry jeszcze za kadencji Krzysztofa Przytuły. Dziedzicowi zarzuca się też brak doświadczenia. Przed przyjściem do ŁKS-u pracował bowiem jako agent nieruchomości, a uprawnienia zdobył dopiero we wrześniu 2023 roku, kończąc kurs dyrektora sportowego organizowany przez PZPN.
ŁKS jednak bez inwestora z Ameryki?
Sporo zarzutów kierowanych jest również do Tomasza Salskiego, właściciela klubu. ŁKS od jakiegoś czasu prowadzi niezrozumiały dla kibiców styl komunikacji. Oficjalnych informacji o sytuacji w klubie jest jak na lekarstwo. Sympatycy łódzkiej drużyny nie wiedzą, w jakiej sytuacji finansowej jest ich klub.
Półtora roku temu głośno mówiło się o problemach organizacyjnych ŁKS-u, ale późniejszy sukces sportowy pozwolił o nich zapomnieć. Dodatkowo nadzieję w serca fanów „Rycerzy Wiosny” wlały doniesienia medialne o Philipie Platku, inwestorze ze Stanów Zjednoczonych, który miał zakupić akcje łódzkiego klubu. Amerykanin był obecny na meczu „Biało-czerwono-białych” z Wisłą Kraków jeszcze w Fortuna 1. Lidze. Głośno mówiło się o tym, że oficjalnie wesprze finansowo ŁKS jeszcze przed startem sezonu. Termin ten był kilkakrotnie przesuwany. Sam Salski jeszcze latem twierdził, że wszystko wyjaśni się do końca sierpnia. Tymczasem minęły kolejne miesiące, a sprawa nie została sfinalizowana. W kuluarach słychać plotki, że Amerykanin wycofał się z przedsięwzięcia. Klub jednak nie potwierdza ani nie dementuje tych pogłosek, co irytuje kibiców. Lepsza jest bowiem najgorsza prawda od kompletnego braku informacji.
Jak większość spółek rozliczamy się nie od stycznia do grudnia, tylko od lipca do 30 czerwca. Chcemy zakończyć rok finansowy i przedstawić nowemu inwestorowi zamknięte księgi, czyli bilans zysków i strat. (…) To wymaga trochę czasu i pracy. Liczę, że sierpień będzie miesiącem, który zakończy się podpisaniem sądnych umów wypowiedź Tomasza Salskiego dla Canal+ Sport z 1 sierpnia
Przeprosiny dla kibiców ŁKS-u
Niewyjaśniona sytuacja klubu i słabe wyniki negatywnie wpływają na atmosferę wokół drużyny. W piątek piłkarzy ŁKS-u pożegnały gwizdy i wyzwiska. Na pomeczowej konferencji prasowej głos w imieniu zespołu zabrał Kamil Dankowski, jeden z kapitanów drużyny. Przygnębiony, ze spuszczoną głową i niewyraźnym wyrazem twarzy przekonywał, że ełkaesiacy będą walczyć, by wyjść z tej trudnej dla zespołu sytuacji.
– Musimy pokazać, że to, co zrobiliśmy ostatnio, czyli awans do ekstraklasy, nie było przypadkiem. Wiem, że dla wielu to jest takie gadanie i że niektórzy kibice już w to nie wierzą, mówią, że wciąż obiecujemy, że będziemy się starać, że pokażemy to już w następnym meczu…. Mogę tylko przeprosić kibiców i zaapelować, by pomimo tego wstrętnego występu z Górnikiem byli dalej z nami – powiedział ze łzami w oczach obrońca ŁKS-u.
Na przekór historii
Wiara i przekonanie to jedno, najważniejsze jednak będzie, by zamienić słowa w czyny. ŁKS ma w tabeli dokładnie tyle samo punktów, ile w analogicznym okresie zgromadziła rok temu Miedź Legnica. Zespół z Dolnego Śląska finalnie pożegnał się wówczas z PKO BP Ekstraklasą. Historia lubi się powtarzać? W Łodzi mają nadzieję, że będą w stanie jeszcze wymknąć się spod topora, ale z każdym kolejnym nieudanym meczem szansa na korzystne zakończenie będzie coraz mniejsza.