Cyrk na kółkach Sama Allardyce’a. Koszmarne statystyki Evertonu


Everton zdobył w tym sezonie mniej punktów niż sam Mohamed Salah

9 marca 2018 Cyrk na kółkach Sama Allardyce’a. Koszmarne statystyki Evertonu

Sam Allardyce nie odmienił klubu z niebieskiej części Merseyside. Everton gra brzydko dla oka, letnie transfery wciąż zawodzą i co najgorsze – zespół nie potrafi regularnie punktować. W razie niepowodzenia w najbliższych spotkaniach ekipa Allardyce'a na dobre zostanie zamieszana w szaloną walkę o utrzymanie.


Udostępnij na Udostępnij na

Śmiech elity

Przed sezonem właściciel Evertonu szumnie zapowiadał, że po kapitalnym, jego zdaniem, oknie transferowym klub na dobre włączy się do walki o najwyższe laury w lidze. Rzeczywistość okazała się wysoce brutalna. Choć na papierze zespół z Merseyside nie wyglądał najgorzej, to na murawie brakowało niemal wszystkiego.

O równie odważną opinię pokusił się jeden z ekspertów brytyjskiej telewizji – Richard Keys.

Doceniam interesy Evertonu tego lata. Wczesny typ – zakończą sezon nad Liverpoolem.

Proroctwa Keysa nie okazały się trafne i obie drużyny z Liverpoolu w tabeli dzieli siedem miejsc i 26 punktów.

Słabość względem absolutnej ligowej czołówki jest w pełni zrozumiała. Zażenowanie wzbudzać musi jednak znajdowanie się w tabeli za takimi zespołami jak Brighton, Burnley czy Watford. Szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę aktywne działania Evertonu na rynku transferowym.

Allardyce to błąd

Zwolnienie Koemana było koniecznością, gdyż holenderski trener stracił szatnię i powrót do wysokiej formy nie był już możliwy. Błąd popełniony został nieco później, kiedy to klub zdecydował się na zatrudnienie Sama Allardyce’a.

„Big Sam” nigdy nie był, nie jest i nie będzie szkoleniowcem dla klubów o wysokich aspiracjach. Choć we własnym mniemaniu Allardyce powinien właśnie prowadzić Real, to dotychczasowa kariera Anglika udowadnia, że nadaje się on do średnich klubów. Everton – choć obecnie jest pogrążony w kryzysie – ma aspiracje znacznie wyższe niż możliwości Allardyce’a.

Toporny futbol i taktyka nie z tego wieku – to przynosi efekty, ale w klubach, które biją się o utrzymanie w lidze. Potencjał kadrowy Evertonu jest o wiele wyższy i kluczowi zawodnicy nie odnajdują się w takim systemie gry. Allardyce stracił szatnię, zanim tak naprawdę zdążył ją zyskać.

Everton vs. Liverpool na każdym polu

Rywalizacja derbowa w obecnej kampanii wyrosła poza murawę. Aktywne okienko na Goodison Park sprawiło, że niebieska część Merseyside ponownie uwierzyła, że Liverpool jest do prześcignięcia w tabeli. Rzeczywistość kolejny raz okazała się bezlitosna, ale Everton ma jeszcze szansę zranić swojego sąsiada.

Choć za nami już dwa pojedynki derbowe, to oba zespoły zmierzą się jeszcze raz, tym razem na obiekcie Evertonu. Dla podopiecznych Allardyce’a będzie to prawdopodobnie ostatnia okazja, aby nieco poprawić nastroje wokół klubu i utrudnić życie ekipie Kloppa, która walczy o miejsce w czołowej czwórce.

Pomimo różnic i ogromnej rywalizacji niegdyś ściśle związany z Liverpoolem Jamie Carragher zauważa pewne podobieństwo między oboma klubami.

Decyzja o zatrudnieniu Allardyce’a była równie fatalna, jak wybór Hodgsona na zastępcę Beniteza. Everton musi uciec z tego marazmu, tak jak zrobił to Liverpool.

Trudno się dziwić ostrym słowom Carraghera, kiedy to cały klub gromadzi w lidze mniej punktów niż jeden gracz drużyny przeciwnej. Niech ta statystyka świadczy o dysproporcji, która zapanowała pomiędzy Evertonem a Liverpoolem w obecnej kampanii.

To rzecz jasna nie koniec uszczypliwości, gdyż fani „The Reds” dostrzegli, iż Salah jest zaledwie pięć bramek od wyrównania osiągnięć strzeleckich Bainesa, który jest 7. najskuteczniejszym graczem Evertonu w historii Premier League.

Quo vadis, Everton?

Sezon ligowy należy spisać na straty. Choć Everton prezentuje koszmarny futbol, to jakość poszczególnych zawodników z pewnością sprawi, że ekipa Allardyce’a nie spadnie w tej kampanii z ligi. Nie zmienia to jednak faktu, że oczekiwania były znacznie większe.

Błędy popełniono jeszcze przed sezonem. Transfery do klubu były spektakularne, ale nietrafione. Piłkarze nie stworzyli kolektywu i nie pasowali do koncepcji Koemana i Allardyce’a. Największym nieporozumieniem jest zakup Sigurdssona i Rooneya – a więc dwóch czołowych graczy drużyny, którzy wedle „Big Sama” są zbyt podobni, by razem biegać po murawie.

Gdy pełen absurdów i niezrozumiałych decyzji sezon dobiegnie wreszcie końca, przed właścicielem Evertonu kolejne trudne decyzje. Ponowna zmiana trenera będzie kosztowna i może zmniejszyć budżet transferowy klubu podczas okienka. Trudno jednak oczekiwać od Allardyce’a, by nagle jego plan taktyczny zaczął przynosić lepsze efekty.

Nadmuchany balonik pękł na oczach całej Premier League. Everton – pomimo ambitnych planów – wrócił do przeciętniactwa i współpraca z Samem Allardycem jest tego najlepszym dowodem. Niezależnie od najbliższych planów w niebieskiej części Merseyside Everton jest idealnym przykładem na to, że w futbolu lepsze jest niekiedy wrogiem dobrego.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze