Crvena zvezda rozpocznie dzisiaj zmagania w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Serbowie marzą o powtórzeniu rezultatów z zeszłego sezonu, kiedy to udało się zakwalifikować do fazy grupowej elitarnych rozgrywek i nawiązać walkę z najlepszymi klubami Starego Kontynentu.
Piłka nożna w Belgradzie jest czymś więcej niż tylko sportem. To tutaj rozgrywane są jedne z najgorętszych spotkań derbowych w Europie. Kibice „Czerwonej Gwiazdy” są w stanie umierać za ukochany klub, a każdy sukces swojej sportowej miłości świętowany jest tu niemniej hucznie niż niejedno wesele.
Crvena Zvezda vs. Partizan pic.twitter.com/ldA8jaimPz
— betclever US (@betcleverUS) March 4, 2019
Podbili Europę i słuch o nich zaginął
Wielu piłkarskich kibiców nie wie, że Crvena zvezda została w sezonie 1990/1991 triumfatorem najbardziej elitarnych europejskich rozgrywek –Pucharu Europy. W Belgradzie do dziś wspomina się ten sukces, podobnie do tego, jak w Polsce pamiętamy wspaniałe czasy „Orłów Górskiego”, czy srebra olimpijskiego z 1992 roku.
Drużyna prowadzona przez Ljupko Petrovicia została legendą serbskich boisk. W drodze po Puchar Europy pokonała między innymi Bayern Monachium. Niedługo później na Bałkanach rozpoczęła się jednak wojna, która przyniosła belgradczykom wiele problemów. W związku z rozpadem Jugosławii „Zvezda” musiała anulować niektóre transfery. Z klubu odeszli też piłkarze pochodzący z innych krajów bałkańskich niż Serbia. Nastał kryzys, Crvena zvezda zniknęła z najważniejszych europejskich rozgrywek. Historyczny powrót bałkańskiej legendy do elity przypadł dopiero na zeszłoroczną edycję Ligi Mistrzów, kiedy to po 27 latach belgradczykom udało się awansować do fazy grupowej Champions League.
Powrót do elity i solidne występy w grupie śmierci
Zeszła kampania Ligi Mistrzów może wywoływać wśród fanów z Belgradu mieszane uczucia. Do tych z gatunku pozytywnych należy samo zakwalifikowanie się do fazy grupowej Champions League pierwszy raz od 27 lat. Po przejściu kwalifikacji, przyszła jednak pora na losowanie grup, które nie potoczyło się dla Serbów szczęśliwie.
Liverpool, Paris Saint Germian, Napoli i kopciuszek w postaci drużyny z Belgradu. Niespodzianki nie było. „Crveno-bieli” zakończyli swój historyczny powrót do Ligi Mistrzów na etapie fazy grupowej. Obyło się jednak bez kompromitacji. Mało tego, Serbowie byli nawet w stanie zremisować z Napoli, czy pokonać na własnym stadionie Liverpool – późniejszego triumfatora rozgrywek. Królem pamiętnego wieczoru okazał się Milan Pavkov, który dwukrotnie zmusił Alissona do wyjęcia piłki z siatki.
Dobry omen z litewskiego Mariampolu
2019 rok to nie czasy legendarnego sukcesu, a w Belgradzie mierzyć trzeba siły na zamiary. Celem na nadchodzące rozgrywki Ligi Mistrzów będzie przede wszystkim ustabilizowanie formy i zakwalifikowanie się do fazy grupowej drugi rok z rzędu. Pierwszym rywalem na drodze do Champions League została Suduva Mariampol. Co ciekawe, również w zeszłym roku los skojarzył w kwalifikacjach mistrza Serbii z litewską Suduvą. Crvena zvezda pewnie rozprawiła się wtedy z Litwinami, wygrywając dwumecz stosunkiem 5:0.
I tym razem nie powinno być inaczej. Serbska drużyna jest zdecydowanym faworytem rywalizacji. W Belgradzie do europejskich zmagań podchodzi się jednak raczej realistycznie, aniżeli z dozą huraoptymizmu. Drużyna prezentowała w ostatnim czasie wahania formy, a w klubie nastąpiły znaczne zmiany kadrowe. Kibice „Zvezdy” zdają więc sobie sprawę z faktu, że przejście czterech rund kwalifikacyjnych nie przyjdzie z łatwością i nie zamierzają niepotrzebnie pompować przysłowiowego balonika.
Z klubu odszedł między innymi Dejan Joveljić, uzdolniony 19-latek, który popisał się w zeszłym sezonie dwunastoma ligowymi trafieniami. Eintracht Frankfurt zdecydował się wyłożyć za Serba 4 miliony euro. Belgrad opuścił także Goran Causić. Środkowy pomocnik, który był w ubiegłym sezonie zawodnikiem wyjściowego składu „Czerwono-białych” odszedł do rosyjskiego Arsienału Tuła.
Jeśli mowa o transferach do klubu, największą uwagę poświęca się zakupowi Tomané – napastnika występującego dotychczas w barwach portugalskiej Tondeli. Nowy nabytek belgradzkiej drużyny rozegrał 150 spotkań w Primeira Lidze, w których zdobył 33 bramki i 33 razy asystował.
https://twitter.com/SerbianFudbal/status/1146365959038545921
Nasza forma od początku 2019 roku nie była wyśmienita i to nas trochę martwi. Graliśmy wystarczająco solidnie, by zdobyć mistrzostwo kraju, ale nie wiemy, czy taki styl da nam miejsce w Lidze Mistrzów. Dodatkowo z klubu odeszło kilku piłkarzy, a także przyszli nowi zawodnicy. Te eliminacje są dla nas małą zagadką, dlatego mamy nadzieję, że uda nam się przynajmniej zakwalifikować do Ligi Europy.@nenadsuperzmaj, Red Star English
***
Za Crvenę zvezda chce się trzymać kciuki. Jest to klub ze wspaniałą historią. Wielka drużyna, która po sukcesie zaginęła i dopiero dziś próbuje odnaleźć się w europejskim futbolu. Ogromne korzyści może przynieść cierpliwość, jaką pomimo bałkańskiego temperamentu mają w Belgradzie zarówno władze klubu, jak i kibice.
W przyszłym sezonie spodziewać się możemy „Zvezdy”, stawiającej nie na spektakularną, a raczej jak najskuteczniejszą grę. Czy przyniesie ona jednak efekty w postaci europejskiego sukcesu? Możliwe, pamiętać należy jednak, że powodzeniem nazywamy tutaj kwalifikację do fazy grupowej Champions League, nic ponadto. Chociaż, kto wie? Serbowie mają przecież smykałkę do sprawiania niespodzianek, a w futbolu zdarzają się niespodzianki, co pokazuje chociażby postawa Madagaskaru w trwającym Pucharze Narodów Afryki.