Cracovia zdobywa Puchar Polski po golu w końcówce!


Dzięki golowi Mateusza Wdowiaka w 117. minucie meczu Cracovia zdobyła Puchar Polski

24 lipca 2020 Cracovia zdobywa Puchar Polski po golu w końcówce!
Rafał Rusek / PressFocus

Puchar Polski często stanowi alternatywną drogę dla polskich klubów do kwalifikacji do europejskich pucharów. Ci, którzy wiedzą, że nie dostaną się na podium, w końcówce sezonu często decydują się na odpuszczenie ekstraklasy na korzyść rozgrywek pucharowych. Właśnie w tym roku mamy sytuację, w której w finale zagrają dwie ekipy, które nie zakończyły ligi na podium.


Udostępnij na Udostępnij na

Zarówno Lechia, jak i Cracovia w tym sezonie zmagały się z mniejszymi i większymi problemami. W Gdańsku, jak to ostatnimi czasy często bywa, głównym problemem były finanse. Wiele mówiło się o tym, że klub nie wypłaca pensji pracownikom na czas, a piłkarze, którzy Lechię opuszczali, nieprzychylnie wypowiadali się o Piotrze Stokowcu. Cracovia natomiast po bardzo dobrym początku sezonu całkowicie zgasła w 2020 roku, jednocześnie kończąc sezon dopiero na 7. lokacie w tabeli.

– Każdy mecz ma swoją historię. Gdybym miał wskazać ten jeden, który najbardziej zapadł mi w pamięć, to muszę powiedzieć, że zawsze trudno gra się z Lechem Poznań. Tam Lechia nie miała zbyt dobrych statystyk w swojej historii, a przecież najpierw po kilkudziesięciu latach udało nam się tam wygrać w lidze, a ostatnio powtórzyliśmy to w pucharze. Droga do finału była bardzo trudna, ale myślę, że zapracowaliśmy sobie na ten finał. Cieszę się, że drużyna potrafiła odpowiedzieć, odmienić losy tych spotkań, wytrzymać ciśnienie. To napawa mnie optymizmem. Jesteśmy obecnie w świetnym miejscu. Chcielibyśmy powtórzyć sukces sprzed roku – mówił przed meczem Piotr Stokowiec, trener Lechii Gdańsk.

Zamieszanie przed finałem

Przed meczem doszło do niemałego zamieszania. Autokar z pracownikami klubu i partnerkami piłkarzy Lechii na 2 godziny przed planowanym przyjazdem do Lublina zawrócił do Gdańska. Rzekomo jedna z osób miała wcześniej styczność z chorym i na pokładzie pojawiło się podejrzenie przypadku koronawirusa. W internecie nieco zagrzmiało i zaczęto spekulować, że jeden z piłkarzy gdańszczan może być zakażony, w związku czym mecz ma zostać odwołany.

Klub chwilę po tych informacjach wystosował oświadczenie, w którym potwierdził, że faktycznie klubowy autokar pojechał z powrotem do Gdańska. Okazało się, że jedna z osób będących na pokładzie dostała telefon z sanepidu, że kilka dni temu miała styczność z osobą, której wyniki testu na obecność COVID-19 okazały się pozytywne. Mimo zgody sanepidu na dalszą podróż klub zdecydował się na to, aby autobus zawrócił do Gdańska. Zarząd nie chciał narażać żadnego z piłkarzy bądź ludzi ze sztabu, co wydaje się być rozsądnym podejściem.

Senna pierwsza połowa pod znakiem błędów Cracovii

Od początku zapowiadało się, że może to być bardzo pragmatyczny mecz, w którym obie drużyny nie będą się za bardzo chciały wychylać. Zarówno celem Lechii, jak i Cracovii było raczej skutecznie się bronić i odpowiadać skutecznymi kontratakami. Dużo lepsi pod tym względem okazali się gdańszczanie, którzy mimo jednego celnego strzału prowadzili do przerwy. Fatalnie przy wyprowadzeniu piłki zachował się Michał Helik, który tak naprawdę oddał futbolówkę Lechii. Podopieczni Stokowca wykorzystali to i dzięki trafieniu Haydary’ego otworzyli wynik finału.

Cracovii oberwało się od kibiców nie tylko za słabą organizację gry defensywnej, ale i za katusze z przodu. Widać było gołym okiem, że „Pasy” grały bardzo chaotycznie i męczyły się z przodu. Wyglądało to tak, jakby ich pomysłem na rozgrywanie akcji był brak pomysłu. Chyba że nim były kolejne długie piłki do przodu. W tym meczu wyszły wszystkie problemy Cracovii z rundy wiosennej i ofensywa zupełnie nie istniała. Co prawda udało się oddać kilka strzałów, ale żaden z nich nawet realnie nie zagroził bramce strzeżonej przez Zlatana Alomerovicia.

Zwycięstwo wyszarpane w końcówce dogrywki

Tak jak w pierwszej połowie można było narzekać na grę Cracovii i wydłubywać sobie oczy, tak druga część spotkania wyglądała zupełnie inaczej w wykonaniu graczy Michała Probierza. Już na początku drugiej części o krok od zamienienia swojego strzału na bramkę był Jablonsky. Jednak uderzona przez niego piłka przeszła minimalnie obok bramki. Cracovia dalej naciskała, aż w końcu po kwadransie Pelle van Amersfoort wyrównał stan spotkania.

Jeszcze na kwadrans przed końcem okazało się, że „Pasy” chwilowo wyszły na prowadzenie. Po sprawdzeniu na systemie VAR sytuacji okazało się, że Cornel Rapa zagrał piłkę ręką i bramka została anulowana. Gdańszczanie natomiast oprócz czerwonej kartki Malocy w drugiej połowie nie byli w stanie oddać nawet strzału. I nie mówimy o celnym uderzeniu, a jakimkolwiek. Do 85. minuty. Wówczas gola strzelił Patryk Lipski, odpłacając się tym samym za słabą grę przez cały sezon. Odnalazł się wtedy, gdy powinien i wydawało się, że dał tym samym Lechii Puchar Polski. No właśnie, wydawało się, bo już po dwóch minutach wyrównanie Lechii dał David Jablonsky, doprowadzając do dogrywki.

Niestety, ale w dogrywce nic się nie działo. Nie działo aż do 117. minuty, gdy gola na wagę Pucharu Polski strzelił Mateusz Wdowiak. Skrzydłowy cały mecz pracował na bramkę i w końcu ją zdobył, zostając bohaterem w oczach kibiców Cracovii. Lechii nie udało się obronić Pucharu Polski i tym samym to Cracovię zobaczymy w eliminacjach do Ligi Europy. Był to wyjątkowo dobry do oglądania finał Pucharu Polski i oby w kolejnych latach był równie dobry.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze