Cracovia zaczynała swój sezon na punktowym minusie. Obecnie jest już na plus, jeśli chodzi o zdobycze punktowe. Jednak z nie najgorszym terminarzem udało jej się w pięciu spotkaniach zdobyć siedem punktów. Drużyna z Krakowa strzela dużo, ale traci prawie tyle samo goli. Dokąd ich doprowadzi taka szalona gra? Czy czeka nas coweekendowy horror i wyrównania w doliczonym czasie gry przez piłkarzy Michała Probierza?
Minus pięć punktów i zagwarantowane ostatnie miejsce tabeli na co najmniej dwie kolejki. Tak zapowiadał się sezon dla Cracovii. Drużyna Michała Probierza zaczynała go do tego, mając w głowie słowa profesora Filipiaka po finale Pucharu Polski. – Puchar Polski to dopiero początek. Chcemy zdobywać mistrzostwa. Niektórzy z tego szydzą, ale moim celem jest, by Cracovia na poważnie zaistniała w Europie. Te słowa jak na razie nie pokrywają się z tym, co pokazała nam Cracovia.
Cracovia i pocałunek śmierci Michała Probierza
Przed meczem z Malmo wiadomo było, kto jest faworytem. Cracovia jechała do Szwecji trochę po to, by dobrze wypaść w meczu, w którym na koniec i tak przegra. Zaczęło się od gola po wyrzucie z autu i podświadomie czuliśmy, że to już koniec. Cracovia próbowała, walczyła, by wygrać, ale w zamian dostała drugiego gola i pożegnanie z Ligą Europy. Cóż, chciano w Krakowie szturmować Europę, ale losowanie nie pomogło i Cracovia obeszła się smakiem już na starcie kwalifikacji.
Trener Probierz mówił, że europejskie puchary to pocałunek śmierci dla drużyn z ekstraklasy, że granie w nich powoduje gorsze występy w krajowych rozgrywkach. Patrząc na tabelę, więcej w tym prawdy niż słów rzucanych na wiatr. Lech i Legia zajmują kolejno 8. i 9. miejsce w tabeli, Cracovia plasuje się, mając mecz więcej, na 13. lokacie, a Piast jest ostatni.
Bez porażki, bez wielkich wyników
Gdyby nie liczyć Cracovii kary minus pięciu punktów, byliby na szóstym miejscu, więc nie jest znowu tak źle. Nadal są jedną z trzech drużyn bez porażki w lidze. Tylko właśnie, bez porażki w pięciu spotkaniach, ale za to z czterema remisami. Może gdyby te remisy przykładowo były z Lechem, Legią, Śląskiem i Górnikiem, patrzyłoby się na nie pozytywniej. Te remisy to jednak spotkania ze słabszymi drużynami.
Podbeskidzie Bielsko-Biała, beniaminek numer jeden. Drużyna grająca mocno do przodu, ale za to bardzo słabo z tyłu. Stal Mielec, która nadal szuka w lidze swojej tożsamości. Zespół świeżo objęty przez Dariusza Skrzypczaka potrzebuje czasu, ale z Cracovią nie przegrał. Było też wśród tych drużyn Zagłębie, które gra nie za dobrze i nie za słabo. No i na koniec Raków, który przyjechał do Krakowa w sobotę, był momentami lepszy, ale Cracovia mimo że przegrywała 0:2, na ambicji, charakterem wywalczyła remis w 99. minucie meczu.
Spotkania Cracovii ogląda się dobrze, jest pomysł na to, by grać ofensywnie, do tego w ich spotkaniach pada najwięcej bramek, ale z drugiej strony czy o to chodzi? Czy nie powinno tu być raczej wyników 1:0, ale zapewniających trzy punkty? Każdy by tak chciał, ale „Pasy” nie posiadają drużyny do takiego grania. Świadczy o tym choćby wystawianie w meczach van Amersfoorta w środku pola. Ten eksperyment czasem wypada dobrze, widać wtedy atuty ofensywne Holendra, ale są też spotkania, gdy rywal gra ofensywnie i nie jest już tak kolorowo w pasiastym środku pola. Cracovia potrzebuje obecnie zwycięstw. Gdyby udało się utrzymać tę serię bez porażki i dołożyć kilka wygranych w trakcie nadchodzących miesięcy, nikt nie będzie pytał trenera Probierza o ich styl.
Cracovia i jej obrońcy
Pięciu środkowych obrońców grało w tym sezonie w barwach Cracovii. Dwóch z nich już na pewno nie zobaczymy w tym sezonie. Michał Helik odszedł do Barnsley i nie zrobił tego za 10 milionów, a o takiej kwocie transferowej za zawodników Cracovii mówił kiedyś trener Probierz. Następnym, którego już nie będziemy oglądać, jest Jablonsky. Czech został zdyskwalifikowany przez UEFA do końca 2021 roku. Ci dwaj obrońcy byli podstawowym duetem Cracovii, zagrali przeciwko Malmo i Pogoni, w obydwu spotkaniach nie powstrzymali rywali przed strzeleniem gola.
Z Podbeskidziem w miejsce Helika wszedł były zawodnik Korony Kielce, Marquez Alvarez. Po tamtym spotkaniu obrońcy może do dzisiaj czekają na spalonego przy golu Danielaka. Przeciwko Stali został Marquez, ale wszedł Szymonowicz w miejsce Jablonsky’ego, strzelił gola, nie pomógł w obronie i skończyło się 1:1. No i na koniec mecze z Zagłębiem i Rakowem, tam grał duet Rodin – Szymonowicz i sprawował się dobrze, ale stracił trzy gole.
Rodin i Szymonowicz muszą raczej utrzymać środek obrony Cracovii, przynajmniej do zimy. Może wtedy kogoś nowego dołoży im do konkurencji trener Probierz. Nie wolno ich oceniać po dwóch meczach, ale muszą zacząć się zgrywać, bo Cracovia nie może dalej tracić tylu goli. Na bokach obrony też nie jest za ciekawie. O ile Rapa na prawej stronie to zawodnik solidny, to już na lewej brakuje graczy. Pestka wypadł przeciwko Pogoni. Siplak doznał kontuzji w meczu z Malmo. Ferraresso zagrał z ławki w drugiej połowie w Szwecji. Trzy mecze przed tym z Rakowem zagrał Diego. Ostatecznie przeciwko drużynie z Częstochowy na lewej obronie musiał zagrać Hanca.
Patrząc na to, można stwierdzić, że to w obronie trzeba upatrywać problemów Cracovii. Jednak mimo tego trzeba oddać, że Cracovia potrafi pokryć swoje problemy grą w ofensywie. Pytanie, na jak długo to wystarczy.
O transferach Cracovii słów kilka
Kilka słów o transferach, bo one też wpłynęły na drużynę z Krakowa. „Pasy” straciły Helika, Rafę Lopesa i Janusza Gola. Piłkarzy, którzy decydowali o poziomie gry Cracovii. O ile z byłym zawodnikiem Legii, Januszem Golem, było już drużynie Probierza nie po drodze, to z pozostałymi dwoma zdobywcy Pucharu Polski woleliby się nie rozstawać. Z drugiej strony przybyło paru ciekawych piłkarzy. Matej Rodin, który przyszedł w miejsce Helika i teraz będziemy mu się przyglądać, czy faktycznie go zastąpi. Rivaldinho, czyli Rivaldo Junior, który niestety nie gra tak jak jego ojciec, ale gdyby tak było, to pewnie w Polsce by nie występował. W ogólnym rozrachunku nowy brazylijski napastnik drużyny Michała Probierza po prostu zawodzi. No i w końcu Marcos Alvarez, który wejście w ligę miał wystrzałowe, ale im dalej w las, tym fajerwerków było mniej.
Transfery na ten moment na tak, ale na ich ocenę przyjdzie czas. Jeśli po dziesięciu czy 20 spotkaniach nowi piłkarze nie będą mieli liczb, to w sumie nie będzie to zaskakujące. Na obecnym etapie sezonu musimy im jeszcze dać szansę, by pokazali coś więcej.
Dokąd zmierza Cracovia?
Cóż, trudno odpowiedzieć na pytanie z nagłówka. Z jednej strony są słowa profesora Filipiaka, że „Pasy” chcą więcej osiągnąć niż dotychczas. Z drugiej zaś minusowe punkty na starcie i jedno ligowe zwycięstwo w pięciu meczach. Nie da się wyciągnąć wniosków, gdzie będzie za kilka miesięcy Cracovia, ale pewnie wyżej w tabeli niż obecnie. Wiadomo za to, że w ofensywie potrafią sobie poradzić, nawet jeśli gonią wynik. Mają dużo zawodników o nastawieniu ofensywnym, a brakuje z dwóch, którzy wzmocniliby wewnętrzną rywalizację na pozycjach defensywnych. Jest też parę kontuzji, które pracy Probierzowi nie ułatwiają. Jeśli jednak coś ma pomóc Cracovii, to właśnie Michał Probierz.
Dokąd więc zmierza Cracovia, moim zdaniem do walki o europejskie puchary, ale do tego trzeba spokoju i mniej szalonych popołudni oraz wieczorów z udziałem krakowskiej drużyny. Trzeba brzydkich meczów, wygrywanych 1:0 czy 2:0, a nie cotygodniowego gonienia wyniku. Jeśli to wejdzie w krew zawodnikom Probierza, trudno będzie o coś więcej niż środek tabeli.