Bruk-Bet Termalica Nieciecza przed sezonem znacząco się wzmocnił. Drużyna miała zrobić kolejny krok naprzód, by w przyszłości walczyć o najwyższe cele w LOTTO Ekstraklasie. Do klubu zostali sprowadzeni młodzi, utalentowani zawodnicy, ale również ligowcy z doświadczeniem. Tymczasem po ośmiu kolejkach drużyna z Niecieczy zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Jaka jest przyczyna słabych wyników „Słoników”?
Trudny terminarz
Drużyna z podtarnowskiej miejscowości trafiła na bardzo trudnych rywali na początku sezonu 2016/2017. Pierwszym przeciwnikiem okazała się podrażniona szybkim odpadnięciem z pucharów Jagiellonia. Klub z Niecieczy mierzył się też z Lechem, obecnym liderem tabeli, oraz mistrzowską Legią (którą niecieczanie pokonali), gościł też w Krakowie, gdzie uległ bardzo silnej na własnym terenie Wiśle. Drużyna z podtarnowskiej miejscowości podejmowała również rewelację obecnego sezonu, Zagłębie Lubin.
Z „Miedziowymi” Bruk-Bet Termalica zdołała zremisować. „Słoniki” mają za sobą w większości mecze wyjazdowe lub (jeśli na własnym stadionie) z trudnymi przeciwnikami. Nadzieją dla podopiecznych Mariusza Rumaka jest fakt, że w następnych kolejkach zmierzą się oni z teoretycznie łatwiejszymi rywalami, m. in. wyjazdowe mecze z Sandecją (na stadionie w… Niecieczy) oraz Wisłą Płock, a także domowe starcia z dwiema drużynami z Trójmiasta, które nie radzą sobie najlepiej w obecnym sezonie.
Kiepska skuteczność
Patrząc na statystyki zespołu „Słoników”, nie można oprzeć się wrażeniu, że poważnym problemem drużyny jest mała liczba strzelanych bramek. W rozegranych dotychczas ośmiu meczach podopieczni Mariusza Rumaka zdobyli tylko sześć goli, z czego dwa były bramkami samobójczymi (trafienia Adnana Kovacevicia z Korony i Lasse Nielsena z Lecha). W zasadzie żaden z napastników Bruk-Betu Termaliki nie rozgrywa dobrego sezonu. „Rozgrzeszeni” mogą być jedynie Roman Gergel i Jakub Wróbel, którzy rozpoczęli sezon dopiero meczem z Górnikiem Zabrze – Słowak pauzował z powodu kontuzji, zaś Wróbel długo nie potrafił przekonać do siebie trenera Rumaka.
Wydaje się, że szefowie klubu z Niecieczy dostrzegają problem, ponieważ tuż przed zamknięciem okienka transferowego wypożyczyli z Lecha Szymona Pawłowskiego oraz pozyskali za darmo Rumuna Gabriela Iancu. Kibice Bruk-Betu Termaliki mogą mieć nadzieję, że zaostrzona rywalizacja w ataku zmobilizuje napastników do lepszej gry.
Konflikt między trenerem a dyrektorem sportowym
i zawirowania w sztabie
Pod koniec sierpnia stosunki między Mariuszem Rumakiem a menedżerem ds. sportu, Marcinem Baszczyńskim, znacząco się pogorszyły. Szkoleniowiec domagał się wzmocnień w obronie, natomiast dyrektor sportowy dokupił dwóch nowych graczy, ale napastników. Jakby tego było mało, w sztabie szkoleniowym dochodziło do przetasowań. Rumak postanowił odstawić od składu asystenta Marcina Węglewskiego, wieloletniego II trenera w klubie z Niecieczy, który samodzielnie prowadził zespół w końcówce minionego sezonu. Jego miejsce zajął pracujący wcześniej z Rumakiem w Śląsku Wrocław Dariusz Dudek, który krótko potem został pierwszym trenerem Zagłębia Sosnowiec. Do sztabu wrócił więc Węglewski (obecnie jest analitykiem). Oczywisty staje się więc fakt, że relacje Rumaka z Węglewskim i Baszczyńskim nie mogą być dobre.
Wśród ludzi zajmujących się ekstraklasą – zwłaszcza dziennikarzy – Rumak ma opinię człowieka butnego, niechętnie przyznającego się do błędów.
Co ciekawe, były szkoleniowiec Lecha, Śląska i Zawiszy Bydgoszcz jest kolejnym z trenerów „Słoników”, który ma napięte stosunki z byłym świetnym piłkarzem, a obecnie menedżerem ds. sportowych Bruk-Betu Termaliki (wcześniej podobne sytuacje przeżywali Piotr Mandrysz i Czesław Michniewicz). Natomiast wśród ludzi zajmujących się ekstraklasą – zwłaszcza dziennikarzy – Rumak ma opinię człowieka butnego, niechętnie przyznającego się do błędów. Tarcia między tymi silnymi osobowościami nie mogą więc skończyć się dobrze.
W pierwszej fazie sezonu Bruk-Bet Termalica Nieciecza musi więc walczyć z wieloma problemami. Nie najlepszą atmosferę spowodowaną wynikami pogłębiają jeszcze nieporozumienia między trenerem a dyrektorem sportowym, który przecież sam go wyszukał. Nastroje w klubie mogą poprawić jedynie wyniki, w przeciwnym razie Mariusz Rumak może szybko pożegnać się z posadą. Nadzieją kibiców jest łatwiejszy terminarz i to, że świeżo sprowadzeni Pawłowski i Iancu poprawią fatalną postawę drużyny w ataku. Pierwsza okazja do tego nadarzy się już w derbach Małopolski z Sandecją.