Co przyciąga znanych piłkarzy do Vissel Kobe? Pieniądze? Ambicja?


Średniak z dużymi nazwiskami w składzie

31 stycznia 2019 Co przyciąga znanych piłkarzy do Vissel Kobe? Pieniądze? Ambicja?

Azja to kontynent, który nie należy do piłkarskiej elity. Azjatyckie kluby mają nikłe szanse, grając z zespołami z Europy czy Ameryki Południowej. Tamten region świata kojarzy się nie tyle z wydawaniem ogromnych sum na transfery, a dość wysokimi pensjami. Najlepiej płacą w Chinach, Katarze, ZEA, czy Japonii. Od przyszłego sezonu w J1 League w jednym klubie będą grać trzej byli mistrzowie świata. A oni raczej mają niemałe oczekiwania finansowe.


Udostępnij na Udostępnij na

Oczywiście mowa jest o japońskim Vissel Kobe, które ma potężnego właściciela jakim jest Rakuten. I dla nich nie jest problemem wydać kilka milionów na pensje dla takich piłkarzy, jak: Lukas Podolski, Andres Iniesta, czy David Villa. Prawda jest jednak taka, że kluby z ligi chińskiej lub katarskiej z pewnością byłyby w stanie zaproponować co najmniej dwukrotnie wyższą stawkę niż średniak ligi japońskiej.

Dlaczego więc zawodnicy z Europy oraz Ameryki Południowej, którzy mają wyrobioną markę i którym bliżej jest do zakończenia kariery niż jej początku wybierali lub wybierają właśnie Kraj Kwitnącej Wiśni?

Kiedyś to było

Premierowy sezon J1 przypadł na rok 1993. I tak samo, jak jest teraz w Chinach, ściągano do Japonii piłkarskie gwiazdy. Dzięki takim zawodnikom, jak: Gary Lineker, Zico, Dunga, Christo Stoiczkow, Dragan Stojkovic, Salvatore Schillaci futbol szybko zyskał na popularności. A każdy kolejny zagraniczny piłkarz czuł się jak bóg. Na lotniska przychodziły tłumy, a japońscy dziennikarze nie odstępowali zawodników na krok. Czego doświadczyć mogli m.in. Tomasz Frankowski czy Piotr Świerczewski.

Jednakże przyszedł kryzys. Gwiazdy już tak chętnie nie chciały przyjeżdżać do Kraju Kwitnącej Wiśni, a to odbiło się na zainteresowaniu kibiców. Przestali oni przychodzić na spotkania. Woleli wybrać się na mecz baseballu, który do dziś jest dyscypliną numer jeden w Japonii.

Na właściwe tory jednak pomógł J1 wskoczyć mundial z 2002 roku, którego organizatorami były Korea i Japonia. Po turnieju wszystko zaczęło wracać do stanu sprzed kryzysu. Obecnie japońskie rozgrywki bardzo szybko i sprawnie się rozwijają.

Poziom J1 League

Co prawda w Japonii nie płaci się tyle, co w Chinach, ale sam poziom japońskiego futbolu wydaje się być dużo wyższy. Lukas Podolski pytany o to, dlaczego wybrał właśnie te rozgrywki, odpowiedział, że są one intensywniejsze i bardziej profesjonalne od reszty tzw. egzotycznych lig oraz cieszą się dobrą reputacją.

Ranking azjatyckich lig wskazuje, że J1 wcale nie jest taka mocna, jakby się mogło wydawać. Zajmuje dopiero szóste miejsce. Przed nią są rozgrywki z Iranu, Korei Południowej, ZEA, Kataru i Chin. Bardzo często jednak rankingi nie odzwierciedlają prawdziwej siły ligi/zespołów. I tak jest właśnie w tym przypadku.

Japońskie kluby w końcu przerwały swoją złą passę w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. Nie potrafiły jej wygrać przez dziewięć lat. Dopiero w 2017 roku Urawa Red Diamonds triumfowało w tych rozgrywkach (po raz drugi w historii), a przed rokiem uczyniła to Kashima Antlers. Mimo to, nie przełożyło się na pozycję w tym rankingu.

A co z Vissel Kobe?

Klub z Kobe nie jest azjatyckim gigantem. Mało tego, nie są nawet potentatem we własnej lidze. Vissel Kobe to tylko japoński średniak, który nic nie osiągnął. Regularnie zajmują miejsca w środku tabeli. A mimo to, udało im się przekonać do gry w swoich barwach Podolskiego, Iniestę i Villę.

Ten ostatni niedawno dołączył do zespołu i dopiero za trzy tygodnie zadebiutuje w nowych barwach, ponieważ właśnie wtedy rozpocznie się nowy sezon. David Villa zamienił Stany Zjednoczone na Japonię i ponownie zagra w jednej drużynie z Andresem Iniestą, który od lipca ubiegłego roku czaruje na japońskich boiskach.

Uzupełniać ich będzie inny mistrz świata – Lukas Podolski, który w całym poprzednim sezonie był kapitanem Vissel Kobe. Ci trzej piłkarze to świetny ruch marketingowy, zarówno dla klubu, jak i całej ligi. Być może za kilka lat do Kraju Kwitnącej Wiśni – tak jak to miało miejsce w latach 90. – będą przyjeżdżać postarzałe gwiazdy, które będą miały jeszcze trochę ambicji, aby pograć w piłkę na przyzwoitym poziomie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze