Angielska herbata: cierpliwość godna „Świętych” przynosi efekty


Po przegranej 0:9 z Leicester City Ralph Hasenhüttl otrzymał kolejną szansę. Zaskakująca decyzja „Świętych” przynosi efekty w obecnym sezonie

14 grudnia 2020 Angielska herbata: cierpliwość godna „Świętych” przynosi efekty
www.dailyecho.co.uk

Rekordowa pod wieloma względami porażka z Leicester City miała zakończyć nieudaną przygodę Ralpha Hasenhüttla z Southamptonem. Kiedy przecież zwolnić menedżera, jak nie po kompromitującej przegranej różnicą dziewięciu bramek? Władze klubu z St Mary's Stadium nie zdecydowały się jednak rozstać ze szkoleniowcem. Wręcz przeciwnie, Austriak otrzymał drugą szansę od „Świętych”. Szansę, którą w pełni wykorzystuje w obecnej kampanii, porażkę przekuwając w sukces.


Udostępnij na Udostępnij na

W ostatnich latach niemiecka szkoła trenerska stała się niezwykle popularna w Premier League. Trudno się dziwić, skoro po przejęciu Liverpoolu przez Jürgena Kloppa, „The Reds” sukcesywnie, krok po kroku, wrócili na szczyt. O lepszą reklamę byłoby naprawdę ciężko. Wyniki odnoszone przez byłego opiekuna Borussii Dortmund podziałały na wyobraźnię innych klubów angielskiej ekstraklasy.

Najczęściej tych marzących o wyjściu z kryzysu, o walce o coś więcej niż utrzymanie lub środek tabeli. Rozpoczęły się więc poszukiwania nowego Jürgena Kloppa. Zachowując oczywiście właściwe proporcje, można stwierdzić, że w pewnym stopniu udało się Southamptonowi. Tak przynajmniej pokazuje obecny sezon. A to bardzo ciekawe, bo przecież przez długi czas wydawało się zupełnie inaczej.

Cierpliwość przepisem „Świętych” na sukces

Zakontraktowanie Ralpha Hasenhüttla przez klub z St Mary’s Stadium było sporym zaskoczeniem. Także jednak pokazem ambicji władz Southamptonu. Ciekawym wydarzeniem, które miało sprawić, że Premier League stanie się jeszcze bardziej interesująca. Prężenie muskułów szybko okazało się jednak tylko prężeniem, bo niewiele, potocznie, trybiło w maszynie Austriaka. W połączeniu z fatalną i rekordową porażką 0:9 na własnym stadionie, przygoda szkoleniowca na południu Anglii szybko miała dobiec końca. Kiedy przecież zwolnić menedżera, jak nie po kompromitującej przegranej różnicą dziewięciu bramek?

Władze „Świętych” postanowiły jednak nie rozstawać się z dotychczasowym trenerem. Wręcz przeciwnie, Ralph Hasenhüttl otrzymał kolejną szansę na kontynuowanie projektu. Była to decyzja co najmniej kontrowersyjna, bo nie brakowało sympatyków, którzy oczekiwali rychłego zwolnienia, ba, wyrzucenia menedżera z klubu. Łaska kibica na pstrym koniu przecież jeździ.

Obecnie można jednak tylko przyklasnąć władzom klubu z St Mary’s Stadium. Olbrzymia próba cierpliwości, jaką były działania włodarzy po druzgocącej porażce, wyszła Southamptonowi tylko na dobre. Zespół się zjednoczył, a cały projekt Austriaka zaczął nabierać realnych kształtów i przynosić efekty. Zupełnie jakby „Święci” musieli dotknąć dna, by w drużynie w końcu zaskoczyło.

Na St Mary’s Stadium właśnie zbierają owoce dwuletniej pracy Austriaka. Urodzaj to niezwykły, bo Southampton gra futbol ofensywny i skuteczny (trzecia ofensywa ligi, ex aequo z Tottenhamem Hotspur i Leicester City), zadziwiając obserwatorów oraz co najistotniejsze, zajmując miejsce w czołówce Premier League. A to wszystko bez gigantycznych wzmocnień za horrendalne pieniądze. Zamiast nakładów finansowych, była natomiast cierpliwość. Waluta obecnie tak rzadka w futbolu.

Przypadek Southamptonu inne kluby mogą traktować jako drogowskaz. Obecnie na grę „Świętych” chce się patrzeć, zespół Ralpha Hasenhüttla chce się oglądać. Jednak jak wspomniałem wcześniej, nie zawsze tak było. Przeważały momenty zwątpienia i niezadowolenia z powodu kolejnych porażek. W większości innych klubów walizki menedżera już dawno byłyby spakowane. Na St Mary’s Stadium poszli jednak inną drogą, do sukcesu (bo tak można nazwać stan obecny) dochodząc krok po kroku.

Krocząc drogą Liverpoolu

O tym, że budowa zespołu musi trwać, bardzo szybko zapomina się we współczesnej piłce. Gonienie za wynikiem przesłania wszystko. Jeśli nie ma rezultatów, to trener jest odstawiany na boczny tor. Przede wszystkim dlatego, że łatwiej i taniej, jest przecież zwolnić szkoleniowca niż wymienić zawodników. Tym większym zaskoczeniem było więc pozostawienie Ralpha Hasenhüttla na dotychczasowym stanowisku.

Na St Mary’s Stadium jakby jednak po prostu spojrzeli na szerszy obraz. Wystarczy przecież przytoczyć przykład wspomnianego już Jürgena Kloppa. Na początku kadencji Niemca, z wynikami zespołu z Anfield Road było różnie. Dość napisać, że pierwsze trofeum Liverpool zdobył dopiero w czwartym sezonie pracy menedżera w czerwonej części Merseyside. Rezultatów nie było na już, za to podobnie jak w Southamptonie, pojawiały się momenty zwątpienia, choć mniejsze. Cierpliwość i wiara w warsztat szkoleniowca jednak popłaciły. Klub z St Mary’s Stadium obrał podobną drogę. Pozostaje czekać na to, co znajduje się na jej końcu. W przypadku Liverpoolu były to trofea. A co spotka Southampton?

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Obecny sezon to liga jednej prędkości. Wolnej, wręcz śpiącej, bo tabela Premier League jest niezwykle wypłaszczona, zupełnie jakby świąteczny czas nastał już kilka tygodni temu. Nikt nie jest w stanie odskoczyć od peletonu, co sprawia, że ciężko obecnie wskazać faworyta do końcowego triumfu. Emocji na pewno jednak nie zabraknie, a ostateczny wygląd tabeli być może wszystkich zaskoczy.

  • Nie najgorzej trafiły angielskie zespoły w dzisiejszych losowaniach europejskich pucharów. Oprócz Chelsea, którą czeka pojedynek z Atletico Madryt oraz Liverpoolu, mierzącego się w lutym z RB Lipsk, reszta drużyn nie może zbytnio narzekać. Przynajmniej na papierze wydaje się, że zdecydowana większość przedstawicieli Premier League powinna zameldować się w kolejnej rundzie obu rozgrywek. W piłce różnie jednak bywa.
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze