Nie ma obecnie na Wyspach trenera, który budzi tak skrajnie różne emocje jak Ole Gunnar Solskjaer. Jedni widzą w nim szkoleniowca na lata, drudzy podważają umiejętności Norwega i domagają się natychmiastowego zwolnienia. Pozycja 47-latka w klubie nie należy do najpewniejszych, jednak „Baby-Face Killer” nie musi też drżeć o swoją posadę.
Zaznaczę już na samym wstępie, że nie będę podejmował się oceny dokonań Solskjaera na stanowisku trenera United. Po półtora roku tak naprawdę trudno wyciągnąć jakiekolwiek sensowne wnioski z dotychczasowej pracy Norwega. Gdy drużyna przegrywała mecz za meczem i wszyscy eksperci jednogłośnie twierdzili, że 47-latek straci pracę, to nagle wszystko obracało się o 180 stopni. „Czerwone Diabły” notowały wówczas imponującą serię zwycięstw, i to w naprawdę dobrym stylu.
Początek tego sezonu w wykonaniu drużyny z „Teatru Marzeń” idealnie wpisuje się w powyższy scenariusz. Pierwsze spotkania w wykonaniu United wyglądały naprawdę źle, żeby nie powiedzieć tragicznie. Efektem słabej postawy podopiecznych Solskjaera był blamaż aż 1:6 z Tottenhamem. Wielu ekspertów uważało wówczas, że dni Norwega w klubie są już policzone, a wtorkowe starcie w Lidze Mistrzów z PSG będzie ostatnim pod wodzą 47-latka. Jak się to skończyło, wszyscy doskonale wiemy. Finalista ubiegłej edycji Champions League musiał uznać wyższość „Czerwonych Diabłów”, i to na własnym stadionie.
Since PSG returned to the CL in 2012 they've lost only four of 37 home games, to:
Barcelona in 2015
Real Madrid in 2018
Ole Gunnar Solskjaer x2— Duncan Alexander (@oilysailor) October 20, 2020
Solskjaer niesamowicie podzielił sympatyków United. Jedni chcą dać Norwegowi więcej czasu, drudzy domagają się natychmiastowego zwolnienia. Nie chcę wpisywać się tutaj w żadną narrację. Chciałbym jednak udowodnić, że zarówno jedna, jak i druga strona mają naprawdę sporo racji.
„Baby-Face Killer”
Pod koniec 2018 roku Solskjaer został ogłoszony tymczasowym menedżerem Manchesteru United. Norweg nie posiadał wówczas bogatego dorobku w swoim trenerskim CV. Mimo to włodarze „Czerwonych Diabłów” zdecydowali się dać szansę 47-latkowi. Trzeba przyznać, że był to naprawdę odważny ruch. Zarządowi klubu zależało jednak, żeby zespół prowadziła osoba, która wcześniej związana była z drużyną z Old Trafford. Ktoś, kto zaszczepi na nowo „DNA klubu”. Odbudowanie tożsamości pozostawało zatem głównym celem Solskjaera. United kojarzono wtedy jako zespół, który jest zlepkiem gwiazd, bez większego charakteru. Po przyjściu Norwega to się zmieniło. Klub opuścili m.in. Romelu Lukaku i Alexis Sanchez. – Wolę mieć lukę w składzie niż dupka w zespole. Uważam, że w obecnej grupie, jaką mam do dyspozycji, nie ma żadnego zgniłego jabłka – wspomina 47-latek w rozmowie z magazynem „United We Stand”.
Solskjaer: "I'd rather have a hole in the squad than an a***hole. Personality is so important. I feel in this group we don't have one bad apple." [United We Stand] https://t.co/c6IwFBQkkk
— RedReveal (@RedReveal) May 25, 2020
Do pierwszej drużyny Solskjaer zaczął wprowadzać młodych piłkarzy kosztem wielkich gwiazd. Odkrył takie talenty jak Mason Greenwood czy Brandon Williams. Nie sugeruję, że wychowankowie są o klasę lepsi niż Lukaku czy Sanchez, jednak prezentują cechy, których brakowało obu tym zawodnikom. Jest to poświęcenie dla klubu. Gra w barwach Manchesteru United pozostaje dla tych chłopaków spełnieniem marzeń. Widać to po ich poczynaniach boiskowych. Walczą o każdą piłkę. Nie odpuszczają. To właśnie gracze z akademii pomagają norweskiemu szkoleniowcu odbudować tożsamość klubu.
Czara Goryczy jeszcze się nie przelała
Trzeba też dodać, że Solskjaer jak nikt inny potrafi uciekać spod topora. Stojąc nawet w największym ogniu krytyki, umie zachować stoicki spokój. Norweg nie podejmuje żadnych panicznych ruchów. Klub jest teraz w trakcie budowy i na wyniki będzie trzeba jeszcze poczekać. Co by nie mówić, 47-latek zbudował naprawdę solidne fundamenty do pracy w przyszłości. Ma młodą kadrę, utalentowanych zawodników i plan na przywrócenie Manchesterowi United dawnego blasku.
Zwolennicy Solskjaera apelują o cierpliwość. Trzeba też przyznać, że Norweg i tak cieszy się większym kredytem zaufania ze strony kibiców niż jego poprzednicy. Z drugiej strony jednak, jeśli włodarze „Czerwonych Diabłów” ciągle będą zwalniali kolejnych menedżerów, to żaden długofalowy projekt budowy klubu nie będzie miał racji bytu. Plan „Ole at the Wheel” ma sporo wad, jednak obóz „Solskjaer in” wierzy, że po pewnym czasie doczeka się upragnionych efektów.
„Baby-Face Killer”
Przeciwnicy obecnego menedżera United uważają z kolei, że klub nie zrobił żadnych postępów od czasu zatrudnienia Solskjaera. Podkreślają, że 47-latek nie jest wcale złym szkoleniowcem. Nie jest jednak też wybitny. Jest po prostu… przeciętny. Ich zdaniem Manchester nie przeskoczy pewnego poziomu z Norwegiem na ławce. Krążą nawet opinie, że ma najgorszy warsztat spośród wszystkich trenerów w erze po Aleksie Fergusonie. Co by nie mówić, jest w tym ziarenko prawdy. Bywały mecze, w których „Czerwone Diabły” wychodziły na boisko bez większego planu. Gra podopiecznych Solskjaera opierała się w dużej mierze na indywidualnych poczynaniach poszczególnych piłkarzy. Dodatkowo brakowało odpowiedniej reakcji z ławki rezerwowych. Zmiany dokonane w trakcie meczu nie zmieniały często przebiegu spotkania. United przegrywało, i to w naprawdę kiepskim stylu.
Ole, co z tymi transferami?
Kolejnym argumentem obozu „Solskjaer out” są poczynania na rynku transferowym. Możemy się zastanawiać, co ma wspólnego norweski szkoleniowiec z nabywaniem nowych piłkarzy. Wbrew pozorom ma, i to naprawdę bardzo dużo. To, jak kluczową rolę odgrywa menedżer w zakupie nowych zawodników, możemy zobaczyć na przykładzie Chelsea, czyli najbliższego rywala United w spotkaniu ligowym. Udane okno transferowe ekipy „The Blues” pozostaje dziełem trzech osób. Pierwszą z nich jest oczywiście Marina Granovskaia, która zajmuje się negocjacjami ceny między klubami. Drugą z nich pozostaje dyrektor sportowy, Petr Cech, który umawia piłkarzy na spotkania z Frankiem Lampardem. I to właśnie Anglik zachęca potencjalnego zawodnika do przejścia na Stamford Bridge, przedstawiając mu projekt budowy klubu. Jak widać – skutecznie. Timo Werner i Hakim Ziyech podkreślali, jak dużą rolę odegrał menedżer Chelsea w ich przeprowadzce do Londynu.
Wróćmy jednak do Solsjaera. Norweg nie ma aż tak dużego wpływu na transfery do klubu. Informuje zarząd, że pragnie pozyskać takiego i takiego piłkarza. 47-latek nie uczestniczy w negocjacjach z zawodnikiem, co znacznie zmniejsza szanse na potencjalny zakup. Rozmowę z graczem odbywa… klubowy prawnik. W efekcie Solskjaer nie pozyskał tych piłkarzy, których chciał. Możemy się tylko zastanawiać, jak wyglądałoby okno transferowe w wykonaniu United, gdyby menedżer „Czerwonych Diabłów” bardziej zaangażował się w proces nabywania nowych zawodników.
„Ole, thanks for memories but it’s time to say goodbye”
Wielu kibiców straciło już cierpliwość do norweskiego trenera. Co prawda zawdzięczają mu wiele, m.in. odmłodzenie kadry bądź budowę solidnych fundamentów do pracy w przyszłości. Ich zdaniem jednak klub przez cały czas stoi w miejscu. Pod wodzą 47-latka drużyna nie będzie w stanie przeskoczyć odpowiedniego poziomu, a powiedzmy sobie szczerze – w takim klubie jak Manchester United poprzeczka zawieszona jest zawsze wysoko.
***
Praca Ole Gunnara Solskjaera na stanowisku trenera Manchesteru United to istny rollercoaster. Efektem jest bardzo podzielone środowisko kibicowskie ekipy z Old Trafford. Czy 47-latek może być pewny pozostania w klubie? Raczej tak. Czy jego pozycja w zespole należy do najpewniejszych? Raczej nie. Być może po dzisiejszym meczu będziemy mieli więcej podpowiedzi. Podopieczni norweskiego szkoleniowca podejmą u siebie londyńską Chelsea. Czego spodziewać się po „Czerwonych Diabłach”? Na to pytanie chyba nikt nie zna odpowiedzi. W tym spotkaniu może się wydarzyć dosłownie wszystko.