Jeszcze kilka lat temu nikt nie wyobrażał sobie warszawskiej Legii bez Dicksona Choto, teraz reprezentant Zimbabwe albo grzeje ławę, albo leczy kontuzje. Poniżej prezentujemy wypowiedź byłego gwiazdora polskiej ligi, który nadal wierzy w powrót do optymalnej formy.
Defensor Legii, który przegrał rywalizację o miejsce w wyjściowym składzie z Marcinem Komorowskim i Michałem Żewłakowem, nie traci nadziei i nadal ma zamiar walczyć o zaufanie Macieja Skorży. Choto wspomina, że kiedy wszystko szło w dobrym kierunku, doznał bolesnego urazu.
– Wierzę, że w bieżącym sezonie otrzymam od trenera szansę na regularną grę. Na początku okresu przygotowawczego wszystko było w porządku. Miałem grać z Michałem Żewłakowem, o którym mówiło się, że jest dobrym zawodnikiem z dużym doświadczeniem. Niestety, po przyjeździe na zgrupowanie do Austrii doznałem kontuzji i musiałem ciężko pracować, aby wrócić do zdrowia i formy. Będę robił wszystko, aby być do dyspozycji trenera. W przeszłości przeszedłem kilka operacji, których skutki odczuwam obecnie. Nie jest łatwo, ale nie się poddaję – powiedział obrońca drużyny z Łazienkowskiej.
Choto nie zapomniał też o swoich byłych kolegach z zespołu. Rozwiał wszelki spekulacje na temat zdrowia Takesure’a Chinyamy. Dodał również, że z nim i Herbertem Dickiem codziennie kontaktuje się telefonicznie.
– W trakcie gry w Legii zaprzyjaźniłem się z kilkoma zawodnikami, między innymi Takesure’em Chinyamą, Herbertem Dickiem i Moussą Ouattarą. Kiedy występowaliśmy przy Łazienkowskiej, często spotykaliśmy się poza klubem. Nie powiem, że mi ich nie brakuje, ale takie jest życie piłkarza. Każdy z nich gra obecnie w innym zespole. Wbrew krążącym plotkom z „Chinym” jest wszystko dobrze. „Tejksiu” nie narzeka na problemy zdrowotne. Z nim oraz Herbertem dzwonimy do siebie codziennie. Z Moussą kontaktuję się trochę rzadziej, rozmawiam z nim dwa, trzy razy w miesiącu – zdradził Choto.
Choto rozegrał 45 minut w środowym sparingu Legii Warszawa z Żyrardowianką. Stołeczny zespół rozgromił rywali 10:1.