Najpierw zwycięska inauguracja przeciwko Nigerii. Następnie popisowy występ przeciwko wicemistrzom świata z Argentyny. No i w końcu triumf w rezerwowym składzie nad ambitnymi Islandczykami. Reprezentacja Chorwacji przez fazę grupową światowego czempionatu przeszła jak burza, zyskując jednocześnie sporą grupę sympatyków. Eksperci jednogłośnie określili ich jako potencjalne największe zaskoczenie turnieju, sugerując, iż mogą przebić się do strefy medalowej. Schody zaczęły się jednakże już na etapie 1/8 finału.
Modrić, Rakitić, Mandżukić – o wybitnym pokoleniu chorwackich piłkarzy napisano już wszystko. Generacja zawodników, na czele z asami Realu Madryt czy Barcelony, przybyła do Rosji, aby z powodzeniem walczyć o nawiązanie do czasów Davora Sukera, Roberta Prosineckiego i reszty. Wstępny egzamin, jakim była faza grupowa, zdali celująco. Nie bez przyczyny w starciu z Danią, która do spółki z Francją stworzyła jedno z najgorszych widowisk trwającego mundialu, uchodzili za faworytów. Długi wieczór w Niżnym Nowogrodzie o mały włos nie zweryfikował jednak przybyszów z Bałkanów.
Jak u Hitchcocka
Niech żałują ci, którzy nie obserwowali poczynań chorwackich i duńskich reprezentantów od pierwszych sekund. Już na samym początku stadion w Niżnym Nowogrodzie nawiedziło prawdziwe piłkarskie trzęsienie ziemi. Po rozegraniu piłki z autu przez Duńczyków nastąpiło spore zamieszanie w polu karnym ich przeciwników, a efektem był strzał Mathiasa Jorgensena, który całkowicie zaskoczył bramkarza Chorwacji. Sytuację próbował ratować Domagoj Vida, lecz piłka ostatecznie wtoczyła się do bramki.
Chorwaci szybko ugasili duński dynamit. Po trzech minutach nastąpiła analogiczna sytuacja pod bramką reprezentacji Danii. Niefortunną próbę wybicia piłki po dośrodkowaniu Ivana Rakiticia wykorzystał Mario Mandżukić. Futbolówka ostatecznie spadła pod nogi zawodnika Juventusu, który bez większych problemów wyrównał stan rywalizacji.
Kolejna dogodna okazja bramkowa miała miejsce w 28. minucie. Prostopadła piłka zagrana przez Christiana Eriksena trafiła do Martina Braithwaite’a. Ostatecznie próba spełzła na niczym, gdyż strzał został zablokowany. Końcowy fragment pierwszej połowy należał do podopiecznych Zlatko Dalicia. Szczęścia próbowali Ante Rebić, Dejan Lovren oraz Ivan Rakitić. Wynik do przerwy pozostał jednak niezmieniony.
That start really was something ?#CRODEN pic.twitter.com/HBWyIzYJDU
— FIFA World Cup (@FIFAWorldCup) July 1, 2018
Cierpienia Chorwatów, piękny pojedynek bramkarzy
O ile początek spotkania przyniósł ogrom emocji, o tyle po zmianie stron obie ekipy znacznie zmniejszyły tempo, w zasadzie nie stwarzając jakichkolwiek dogodnych sytuacji, które mogłyby przynieść prowadzenie. Impas starała się przerwać przede wszystkim drużyna ze Skandynawii. Najlepszą okazję miał w 72. minucie wprowadzony na boisko Nicolai Jorgensen. Strzał jednak zatrzymał Danijel Subasić.
Chorwaci męczyli się dzisiejszego dnia niemiłosiernie. W drugiej połowie nie zaprezentowali nic godnego uwagi, a ich polot z poprzednich spotkań zupełnie zniknął. Na prawdziwe emocje należało poczekać do dodatkowych 30 minut gry, a konkretniej do drugiej odsłony dogrywki. Lider chorwackiego zespołu Luka Modrić posłał prostopadłą piłkę w kierunku Ante Rebicia. Piłkarz i bohater Eintrachtu Frankfurt z ostatniego finału Pucharu Niemiec został sfaulowany w polu karnym. Decyzja mogła być tylko jedna – rzut karny.
Do piłki podszedł gwiazdor Realu i przez fatalne uderzenie z jedenastu metrów tym razem mógł zostać antybohaterem. Dogrywka nie przyniosła ostatecznie rozstrzygnięcia i po raz drugi dzisiejszego dnia do wyłonienia kolejnego ćwierćfinalisty należało rozegrać konkurs rzutów karnych.
W rolę głównego aktora wieczornego przedstawienia mógł się wcielić Kasper Schmeichel. Było blisko, gdyż w rozstrzygającej serii „jedenastek” dwukrotnie zatrzymał Chorwatów, podobnie jak wcześniej Modricia. Ostatecznie show skradł jednak jego kolega po fachu z chorwackiej bramki, który okazał się lepszy o tę jedną interwencję.
Po tym meczu powinni przyznać dwie statuetki player ot the match. ?? #CRODEN #worldcup pic.twitter.com/DIZ8U75apj
— Kmak Adrianna (@KmakAdrianna) July 1, 2018
Za dzisiejszy mecz należy pochwalić Duńczyków. Długimi fragmentami wyglądali na drużynę bardziej zasługującą na uzyskanie przepustki do ćwierćfinału. W przypadku Chorwacji należy się natomiast zastanowić, czy mamy do czynienia z powolną weryfikacją poczynań Modricia i spółki, czy zwyczajnie przytrafił im się gorszy dzień, co jest normalnością na tego typu turniejach. Odpowiedź poznamy w przyszłą niedzielę, gdy w Soczi przyjdzie im się zmierzyć z gospodarzami mistrzostw.