Chłopcy z Reymonta


1 sierpnia 2011 Chłopcy z Reymonta

Zna ich cała Polska. Tak jest w przyśpiewce fanów „Białej Gwiazdy”. Bez względu na różne sympatie kibicowskie warto dowiedzieć się nieco więcej o tysiącach osób, które dopingiem zagrzewają do boju piłkarzy trzynastokrotnego już mistrza Polski. O kibicach Wisły kilka zdań zgodziła się powiedzieć legenda klubu – Kazimierz Kmiecik.


Udostępnij na Udostępnij na

In nòreni per ìpe,
in noreni coràh;
tiràmine per ìto,
ne dominà.

To pierwsze słowa z utworu pt. „Conquest of Paradise” (pol. „Podbój raju”) greckiego artysty – Vangelisa. Wraz ze skomponowaną przez niego melodią pieśń chóru odtwarzana co dwa tygodnie zagrzewa do boju nie tylko wychodzących na murawę piłkarzy krakowskiej Wisły, a także zawsze wiernych, liczących sobie kilkanaście tysięcy widzów, którzy przychodzą na stadion przy ul. Reymonta, aby wraz z piłkarzami pisać kolejne karty ponad stuletniej historii „Białej Gwiazdy”.

Kibice Wisły Kraków
Kibice Wisły Kraków (fot. Hanna Urbaniak/iGol.pl)

Na pewno to jest wielka satysfakcja grać przy tylu tysiącach kibiców. W ostatnim meczu (z Polonią – przyp. red.) zachowali się bardzo dobrze i byle tak dalej i by wypełnili stadion. Ja jak grałem, to było 30 tysięcy widzów, cały czas doping. To pomaga zawodnikom – mówił Kazimierz Kmiecik, legenda Wisły – piłkarz, który dla klubu z Krakowa rozegrał ponad 300 spotkań, zdobywając ponad 150 bramek.

„A w naszych sercach Biała Gwiazda”

Tak z kolei brzmi fragment popularnej wiślackiej przyśpiewki. Jak się okazuje, o tym, że przez następne dekady fani klubu utożsamiali się z pięcioramienną, białą gwiazdą, zadecydował… przypadek. W pierwszych latach istnienia do Krakowa przyszły zamówione z Berlina trykoty. Los sprawił, że były tam czerwone koszulki z dwiema niebieskimi gwiazdami. Jej kolor na biały zmieniono prawdopodobnie na przełomie pierwszego i drugiego dziesięciolecia XX wieku. Było to niezwykle doniosłe wydarzenie – Wisła bowiem wysłała protest do austriackiego związku piłki nożnej, pod który wówczas podlegała, w związku z nierealizowanymi przez niego obietnicami utworzenia autonomicznego polskiego związku sportowego. Padł wówczas pomysł utworzenia Związku Footballistów Polskich, który miał jednoczyć pod egidą polskości kluby z wszystkich trzech zaborów. „Ewolucja” herbu trzynastokrotnego już mistrza Polski trwała i poprzez ośmio- i sześcioramienną gwiazdę zakończyła przemianę na pięcioramiennej, która po roku 1918 roku dotrwała aż do dziś. Jej wyłączność potwierdził statut klubu z 1936 roku: „Godłem Towarzystwa jest biała pięcioramienna gwiazda na czerwonym polu”. 

Reyman – legenda, która przetrwała do dziś

O tym człowieku, pomimo śmierci ponad 40 lat temu, wiedzą dziś najzagorzalsi kibice „Białej Gwiazdy”. Ten człowiek był chodzącym ideałem – wzorem wierności nie tylko Polsce, dla której walczył w wielu bitwach od czasów wojny obronnej z bolszewikami do kampanii wrześniowej w 1939 roku, ale też i Wiśle, której oddał całe serce. Najpierw walnie przyczynił się do reaktywacji klubu w 1918 roku. Niewiele później mianowano go kapitanem, a potem również trenerem „Białej Gwiazdy”. Pod jego wodzą klub święcił sukcesy – dwukrotnie zdobywał mistrzostwo Polski, zdobył też pierwszy z czterech Pucharów Polski. Przed każdym meczem Reyman zbierał reprezentacyjną jedenastkę klubu na naradę, co pokazywało, z jak wielkim szacunkiem i powagą podchodził do każdego najbliższego rywala, i czym było dla niego reprezentowanie krakowskiego klubu.

Wisła była dla niego świętością. Na dowód tego warto wspomnieć pewną historię. Henryk Reyman, jeszcze jako żołnierz, wracał z manewrów wojskowych i zamierzał grać w… meczu ligowym Wisły! Był spóźniony, stąd zsiadł z konia przed gmachem Uniwersytetu Jagiellońskiego i ruszył ile sił w płucach na odległy o 2 kilometry stadion. Pytany o to, czy podoła trudom spotkania, bez wahania wyraził chęć gry w niebiesko-czerwono-białych barwach. Wymagał od siebie niesamowicie wiele – gdy z nim w składzie Wisła przegrała bądź on nie strzelił bramki, czynił sobie wyrzuty i mówił, że „wstyd mu się będzie w Krakowie pokazać”. Reyman żyje w sercach wiślaków nawet dzisiaj. A wszystko dzięki pewnym wypowiedzianym przez niego 3 maja 1925 słowom. 

Był to dzień derbów z Cracovią. Pierwsza połowa tego spotkania mogłaby spokojnie kandydować do miana najgorszych 45 minut w ponad stuletniej historii „Białej Gwiazdy”. Do szatni wniebowzięci schodzili piłkarze „Pasów”, którzy prowadzili 5:1. Taki wynik załamałby każdego. Każdego, ale nie Henryka Reymana, który w tym spotkaniu grał ze złamaną nogą! Kapitan Wisły miał wówczas powiedzieć słowa, które są powtarzane piłkarzom Wisły po dziś dzień:

Nikt nie wymaga od was samych zwycięstw. Czasem i przegrać przychodzi. Ale każdy ma prawo żądać od was ambitnej i nieustępliwej walki. Nie dopuśćcie do tego, aby ludzie uznali was za niegodnych… podania ręki.

Słowa te tak wstrząsnęły zespołem Wisły, że przeszedł on totalną przemianę i na drugą połowę wyszła już kompletnie inna drużyna. Do bramki zdobytej w 28. minucie, Reyman dorzucił kolejne trzy trafienia w drugiej odsłonie. W międzyczasie golkipera „Pasów”,  Szumca, zaskoczył Balcer i Wisła z piekła trafiła prosto do niebios i wpisała jedną z najpiękniejszych kart swojej historii.

Musisz napastniku poznać prawdę bolesną
Że choćbyś dniem ćwiczył, i nocą – aż do rana
To i tak twe wysiłki w beznadziei sczezną
Nie pobijesz rekordu Henryka Reymana.

Tak w swojej wiślackiej poezji o legendarnym piłkarzu napisał Dariusz Zastawny. 129 bramek w 150 spotkaniach mówi zresztą samo za siebie. Pamięć o nim będzie trwać m.in. dzięki stojącemu przed stadionem pomnikowi wielkiego zawodnika, ale też sam obiekt nosi jego imię.

Wyjazd rzecz święta!

O magii białej gwiazdy przekonywali się też kibice klubów z wielu krajów Starego Kontynentu. Za swoją ukochaną drużyną jej fani jeździli już setki, a nawet tysiące kilometrów. Pytany w wywiadzie dla TMK („To My Kibice” – przyp. red.) o znaczenie meczów wyjazdowych jeden z przedstawicieli Ultra Wisła powiedział:

 – Zaraz po samym klubie najważniejsze. Szczycimy się tym, że mamy w swoich szeregach ludzi, którzy zaczynając jeździć w 2001-2002 roku, mają ich dziś po 60-70.

Pośrednio wypowiedź kibica potwierdzają słowa naszego eksperta, który pytany o to, co to znaczy grać przy pustych trybunach, odpowiedział:

– Przy pustych trybunach to tak jakby się grało gdzieś na łące, taki sparing.

Mówiąc o wyjazdach, warto wspomnieć o kilku stadionach, na których dzięki fanom piłkarze Wisły mogli poczuć się jak u siebie w domu. Jako pierwszy warto wspomnieć 18 września 2008 roku. W spotkaniu I rundy Pucharu UEFA na White Hart Lane, na którym swoje mecze rozgrywa Tottenham Hotspur, słyszalni byli w znacznej większości Polacy, którzy pojawili się w liczbie kilku tysięcy. Śpiewanie: „Gramy u siebie!” dodawało krakowianom animuszu, a bramka Jirsaka wprowadziło zajmowaną przez kibiców w niebiesko-czerwono-białych barwach narożną część trybuny. Ostatecznie spotkanie zakończyło się porażką, jednak mecz przeszedł do historii.

Kilka tysięcy wejściówek przeznaczono dla kibiców, którzy chcieli zobaczyć swoją ukochaną drużynę w meczu kwalifikacji do Ligi Mistrzów z jej późniejszym triumfatorem – FC Barcelona. Sympatyków „Białej Gwiazdy” organizatorzy usadowili na górnej części stadionu. Ich to niemniej jednak nie zniechęciło i przez cały mecz, pomimo niekorzystnego, a później bardzo niekorzystnego rezultatu, prowadzili dobry doping. Podobnie jak w meczu rewanżowym, w którym odnieśli niby nic niewarte, jednak jakże prestiżowe zwycięstwo.

Ostatnimi laty głośno było też o wyjeździe do Wiednia na wyjazdowe spotkanie z SV Mattersburg. Kibice Wisły ponownie na spotkanie swojego zespołu pofatygowali się w liczbie blisko dwóch i pół tysiąca. Kibice „Białej Gwiazdy” uratowali wczorajszy mecz, bo kibice rywali zachowywali się jak melomani w filharmonii, a wiślacy stworzyli atmosferę sportowego wydarzenia – tak można podsumować ten mecz, który na boisku zakończył się wprawdzie remisem, ale na trybunach – przygniatającym zwycięstwem fanów z Krakowa.

Na przestrzeni kilku ostatnich dekad doping nie tylko przy Reymonta, ale też w całej Polsce systematycznie ewoluował.

Na pewno jest to całkiem inna oprawa niż przedtem. To coraz lepiej wygląda i coraz lepiej odczuwają to zawodnicy, pomaga im to – mówił specjalnie dla nas nasz rozmówca, porównując kibicowanie za czasów jego kariery zawodniczej a dzisiaj.

„Bogowie trybun”

Taki napis był widoczny na oprawie zaprezentowanej przez kibiców Wisły  28 października 2007 roku w wygranym 1:0 meczu z Legią Warszawa.

Fani „Białej Gwiazdy” często pokazywali, że to określenie nie było wcale na wyrost. Warto poprzeć to kilkoma rzeczowymi argumentami, a więc samym materiałami z samego dopingu.
Poniżej film z meczu przyjaźni pomiędzy Wisłą Kraków i Lechią Gdańsk( warto tu nadmienić, że obydwa zespoły mają też zgodę ze Śląskiem Wrocław). Na boisku sentymentów wprawdzie nie było i mecz zakończył się wygraną 3:0, jednak na trybunach panowała wzorowa atmosfera. Kibice gospodarzy stanęli na wysokości zadania i zgotowali przyjaciołom z Gdańska wspaniałe powitanie.

Przez całe spotkanie śpiewali na cześć łączącej ich przyjaźni, ani razu nie kierując wulgarnych przyśpiewek pod adresem innych klubów. W dopingu uczestniczyły dwa sektory za obiema bramkami, co jeszcze bardziej urozmaiciło repertuar niemal dziesięciu tysięcy tych, którzy swoimi gardłami chcieli wspierać swoje zespoły.  

Ten mecz to już jednak przeszłość. Dzisiaj kibice Wisły wciąż nie śpią – kosztem własnego czasu i pieniędzy starają się upiększać sportowe widowisko. Pokazali to w tym sezonie chociażby w meczu z Legią.

Ostatni w tym sezonie mecz z Polonią Warszawa przeszedł do historii jako ten, który w sezonie 2010/2011 zgromadził najwięcej kibiców. Prawdziwy, niepobity do dziś rekord miał jednak miejsce ponad 30 lat temu, kiedy to na stadionie przy ul. Reymonta mecz Wisła – Celtic obejrzało aż 45 000 widzów! Jak to możliwe?

Siedzieli na kolanach, normalnie tak, jakbym placek położył – jeden na drugim. Były reklamy, to na reklamach siedzieli, gdzie tylko można było. Każdy chciał zobaczyć ten mecz. Miejmy nadzieję, że stadion Wisły teraz też będzie się wypełniał – ile jest miejsc, tyle powinno być kibiców – wyjaśniał i mówił nam o swoich nadziejach Kmiecik, który 19 września tego roku będzie obchodził jubileuszowe, 60. urodziny.

Kibice Wisły prawdopodobnie zadbają o to, że będą one wyjątkowe. Można tak wnioskować chociażby po tym, że go bardzo dobrze pamiętają nawet dzisiaj. – Jak był ostatni mój mecz to cały stadion śpiewał, chciał, żebym nie odchodził. Teraz na ostatnim meczu nawet kibice pokazali, że jeszcze pamiętają, gdy wybiegałem na murawę z pierwszą drużyną, to skandowali moje imię – potwierdził nam były złoty medalista z Montrealu.

Leon Witkowski, czyli z Wisłą na dobre i na złe

Mówiąc o kibicach Wisły, trudno nie wspomnieć o pewnej niesamowitej historii człowieka, dla którego klub z grodu Kraka był jedyną, ale za to najprawdziwszą miłością i pasją. To Leon Witkowski, który jako młodzieniec biegał po… łódzkich podwórkach!

Czy może być on wzorem kibica Wisły? Kazimierz Kmiecik nie ma żadnych wątpliwości.

Jeśli kibic z Łodzi kibicuje Wiśle i jeździ po całej Polsce, to jest wzór, na pewno.

Pewnego dnia, w latach 30., bić się o ligowe punkty na stadion ŁKS-u przyjechała Wisła. Młody chłopiec za wszelką cenę chciał ten mecz zobaczyć. Nie stać go było na bilet, stąd aby móc podziwiać widowisko, wspinał się na ogrodzenie. Pech chciał, że tuż przed meczem spadł z niego, co nie uciekło uwadze porządkowemu na stadionie. Świadkiem tego zajścia był… piłkarz Wisły, Józef Kotlarczyk, który wziął chłopca w opiekę i zaprowadził go na stadion! Wiele lat później zarząd funkcjonującej pod nazwą GTS Wisły w uznaniu piękna i wyjątkowości tego czynu postanowił, że piłkarze na każdy mecz zabiorą pierwszego zobaczonego chłopca, którego na bilet nie będzie stać. Sam Witkowski obiecał sobie wierność krakowskiemu klubowi.

To był kibic, który po całej Polsce jeździł za nami. Przed meczem czekał przed bramą, myśmy go zabierali i wchodził do szatni, pomagał m.in. masażyście – wspomina Witkowskiego nasz rozmówca.

Jego miłość do klubu była niesamowicie emocjonalna. Jako dojrzały, kilkudziesięcioletni człowiek z bólem wspominał rozebrany już płot, na którym jako dziecko smołą napisał „Wisła”. Chwilę później uświadomił sobie jednak:

Dopiero gdy poszedłem na działkę i popatrzyłem na tę moją altankę z białą gwiazdą, nad którą powiewała flaga Wisły, pomyślałem sobieczego ty się martwisz człowieku? Był płot i go nie ma. A przecież ty Wisłę masz nie wypisaną smołą na tynku, tylko w swoim sercu – mówił Witkowski, który swoją działkę w związku ze zbliżającą się 80. rocznicą powstania klubu pomalował na ukochane, klubowe barwy.

Wiślacy charytatywnie

Znam ich, rozmawiam, trzeba porozmawiać z każdym kibicem – mówiła nam na temat Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków legenda tego klubu. – Na pewno działają bardzo dobrze, bo oprawa tych meczów jest bardzo fajna – oceniał pracę stowarzyszenia Kmiecik.

Wyżej wspomniane SKWK inicjuje szereg akcji charytatywnych i to w ramach wolontariatu.

Innowacyjnym pomysłem SKWK jest organizacja Turnieju Dzikich Drużyn im. Tadeusza Kusia – oddanego kibica Wisły, który przez wiele lat przywdziewał kostium smoka – maskotki klubu. W ubiegłorocznej, szóstej już edycji, wystartowało dziesięć zespołów, spośród których każdy miał jednolite stroje z białą gwiazdą na piersi. Dzięki partnerom (Allianz Polska, AWBUD, KBP, Intersnack, Klimatech, Serpol) dzieci otrzymały specjalne upominki i nagrody. Niedługo wystartuje kolejna edycja, a atrakcje będą jeszcze większe – uczestnicy będą bowiem mogli spotkać się z piłkarzami tuż przed ostatnim meczem w Ekstraklasie i fetą po spotkaniu z Polonią. Mało tego, otrzymają oni darmowe bilety na ten pojedynek oraz, jak informuje samo SKWK na swojej stronie, „puchary i pamiątkowe medale zostaną rozdane w sposób, który dzieci zapamiętają na bardzo długo, ale to będzie niespodzianka”.

Kilka słów wypadałoby poświęcić akcji „Gramy dla Kasi”. Kariera młodej Kasi Szewczyk, utalentowanej koszykarki „Białej Gwiazdy”, została zagrożona przez bardzo niebezpieczną chorobę. Problem nie umknął uwadze kibicom, którzy zorganizowali licytację oraz wydali limitowaną serię szalików i koszulek. Organizatorzy akcji zdobyli ostatecznie kilkadziesiąt tysięcy złotych, które pomogły sfinansować bardzo drogie leczenie, zakończone wielkim zwycięstwem młodej koszykarki, która przezwyciężyła chorobę.

Dzięki SKWK i Stowarzyszeniu Lwy Północy udało się zorganizować wakacje dla dzieci z domów dziecka w Gdańsku i Krakowie. W ramach tego integracyjnego wyjazdu grupa młodych ludzi w ubiegłym roku mogła podziwiać polskie góry, zwiedzając Zakopane i okolice.

Kibice przyczynili się też do tego, że młodzi ludzie ze szkół podstawowych i gimnazjów na terenie całej Małopolski mogą zapraszać piłkarzy na spotkania, w trakcie których są często szturmowani pytaniami młodych fanów „Białej Gwiazdy”, którzy też w kolejkach ustawiają się po autografy i mają możliwość zagrania z nimi krótkiego spotkania.

Komentarze
~Krakus (gość) - 14 lat temu

Jak w niej same żydy grają..?

~AJ!! (gość) - 14 lat temu

zydem to jestes Ty beznapletkowcu

~Marcin77 (gość) - 14 lat temu

Bez napinania...ale ja nie lubię Wisły Kraków za
milicyjne korzenie;/ Bez odbioru

~mzks (gość) - 14 lat temu

Wisła ma korzenie w 1906 roku więc nie są one
milicyjne :]

~pepito (gość) - 14 lat temu

Jazda, jazda, jazda ★!

~młodyabg (gość) - 14 lat temu

my przynajmniej nie byliśmy żydowskim klubem
sportowym jutrzenka kraków ; )
TYLKO WISŁA

~www (gość) - 14 lat temu

żeby mówić, że Wisłą ma milicyjne korzenie
hahaha. Fajnie, że 1906 roku była milicja hahaha Do
szkoły kształcić się frajerzy nieuki!!!

~Wojtasabg (gość) - 14 lat temu

Wisła z Krakowa to całej polski
królowa!!!!!!!!!!!!!

~Marcin77 (gość) - 14 lat temu

Ej ej cwaniaki...Ale jak wytłumaczycie was
niegdysiejszy skrót GTS Wisla Kraków???!!! 8/ Toż
to G wardyjskie T owarzystwo S portowe!!!8/ A w PRLu
wszystkie kluby gwardyjskie były milicyjnymi!!!
Więc nie pisać mi tu banialuków,bo takowe,to
możecie dzieciakom sprzedawać,a nie mi!!!

~Grecoc (gość) - 14 lat temu

Powinni przebudować swój hymn i napisać coś o
Levadii i Karabachu

~Prezes KRK (gość) - 14 lat temu

mnie też śmieszą wypowiedzi że Wisła to
milicyjny klub...
zazdroszczą Nam że kibicujemy najstraszemu klubowi
ząłożonemu przez polaków.

~WISŁA BIEŻANÓW (gość) - 14 lat temu

Możecie się dalej napinac na WISEŁKE ale i tak to
My znów zdobędziemy Mistrza!!!!!!!!!

~szejk (gość) - 14 lat temu

nie lubie wisły ale trzeb im oddac ze TERAZ to ona
nas reprezentuje na arenie miedzynarodowej. jak
osiagnie cos to gratulacje ale jak nie to WSTYD! ;)
nie mniejszy niz z karabachem i levadią ;DD

~lechu1994 (gość) - 14 lat temu

marcin 77 ma racje. Nie jestem z krakowa ale jak mam
wybierac to juz Croacovie.

Najnowsze