W Chelsea chcemy wygrywać każdy mecz, także na poziomie juniorskim [WYWIAD]


13 grudnia 2015 W Chelsea chcemy wygrywać każdy mecz, także na poziomie juniorskim [WYWIAD]

Był zawodnikiem młodzieżówek i rezerw Chelsea. Po zakończeniu kariery zdecydował się podjąć pracę w akademii londyńskiego klubu, z którą jako trener związany jest osiem lat. Koordynuje "Developing Center", a także trenuje ośmio- i dwunastolatków. Sam Hurrel, bo o nim mowa, znalazł dla nas chwilę w czasie Lech Conference 2015.


Udostępnij na Udostępnij na

Jak ważne w Twojej pracy jest dobro reprezentacji narodowej?

Staramy się brać je pod uwagę. Chelsea jest najczęściej reprezentowanym na młodzieżowej arenie międzynarodowej klubem w Anglii. Dopiero co pięciu z naszych zawodników U-21 walczyło w barwach „Trzech Lwów” o kwalifikacje do mistrzostw Europy w Polsce (odbędą się one w 2017 roku. Anglia niepokonana prowadzi w grupie 9 z 10 punktami w czterech meczach – przyp. red.).

Władze akademii określają jakieś cele co do tych reprezentantów?

Nie, nic z tych rzeczy. Mamy po prostu nadzieję, że wykształcimy najlepszych piłkarzy i wtedy Anglia ich wezwie. Niejako będzie wtedy zmuszona, prawda? Ściśle współpracujemy z FA. Ich trenerzy przyjeżdżają z nami trenować, obserwować, jak my pracujemy, a my następnie ich odwiedzamy. Mamy dobre relacje ze związkiem.

A gdybyś miał wybrać między Anglikiem a obcokrajowcem o podobnym potencjale?

John Terry
John Terry spędził trzy lata w akademii Chelsea (fot. Skysports.com)

Skupiamy się przede wszystkim na wychowankach, tych spełniających wymogi FA odnośnie piłkarzy o statusie tzw. homegrown. Jeśli w akademii gra już jakiś zawodnik na danej pozycji, nie szuka się zastępowania go innym o podobnym potencjale.

Przed rokiem FA rękoma 10-osobowego komitetu stworzyła raport, który miał zdiagnozować i zaproponować rozwiązanie problemów angielskiej piłki. Jak przyjęliście go w klubie?

Ponieważ FA nie rządzi ligą, to ewentualny raport Premier League miałby wpływ na kluby angielskiej ekstraklasy. Współpracujemy ze związkiem, ponieważ chcemy mieć z nim dobre relacje. Ale to, co FA publikuje, nie oznacza, że Chelsea zaraz za tym podąży. Mamy swoją filozofię. Myślę nawet, że nasz model wyprzedza to, co zaproponował komitet.

Po publikacji raportu wielu krytyków mówiło, że nie dotyka on prawdziwych problemów angielskiej piłki. Co Ty na to?

Nie jestem pewien, tak naprawdę to go nie czytałem. Taka już jest piłka klubowa. Jesteśmy w pełni skupieni na pracy dla klubu, a nie na tym, co FA każe nam robić.

Jedną z flagowych idei zawartych w raporcie było wprowadzenie rezerwowych zespołów Premier League na niższe szczeble ligowe. Myślisz, że to ułatwiłoby Twoją pracę? Pomogło angielskim juniorom?

To bardzo prawdopodobne. Myślę, że to jednak mało realne. Głównie ze względu na strukturę angielskiej piłki i charakter niższych lig. Przecież spowodowałoby to ogromne niezadowolenie klubów, których miejsce zespoły „B” miałyby zająć. Oczywiście, my mamy już odpowiedzialny za to moduł – wypożyczenia. Tak naprawdę więc robimy już to, co planuje FA, tylko że zawodnicy są rozsiani po Europie, a nie zebrani w jednym klubie gdzieś w League 2. Mamy to szczęście, że nasi juniorzy mogą zbierać doświadczenie w meczach o punkty.

Przy okazji publikacji raportu i udzielanych wówczas wywiadów Greg Dyke narzekał, że w Anglii brakuje wykwalifikowanych trenerów. Jest taka statystyka mówiąca, że opiekunów piłkarskiej młodzieży z licencją B jest w Anglii ok. 9,5 tys., w Niemczech 21,5 tys. a w Hiszpanii nawet 37,5 tys. Jakieś pomysły dlaczego?

Na pewno ma to trochę związek z ceną kursu. Licencja w Anglii jest dla trenerów relatywnie droga. Ja miałem to szczęście, że swoje kształcenie ukończyłem, gdy ceny były jeszcze niższe. Mam też wrażenie, że w angielskiej piłce nie ma wystarczająco wiele miejsc pracy dla tylu wykwalifikowanych trenerów.

Macie wzorzec akademii, do którego chcecie dążyć?

Nie. Skupiamy się raczej na pracy na własnych zasadach. Sami wiemy najlepiej, jak dostosować je do panujących warunków. Mamy swoich trenerów i filozofię, którą – u piłkarskich podstaw – jest kreatywny, ofensywny futbol.

Czy konkurencja w Londynie polega częściej na rywalizacji czy na współpracy?

Ruben Loftus-Cheek
Ruben Loftus-Cheek – od dziecka w Chelsea (fot. umaxit.com)

Zależy od klubu (śmiech). Prawda jest taka, że najlepsi juniorzy trafiają do Arsenalu albo do Chelsea. Reszta rozkłada się po innych akademiach. Tak więc współzawodnictwo o największe talenty odbywa się głównie na linii Emirates Stadium – Stamford Bridge. W Chelsea chcemy wygrywać każdy mecz, także na poziomie juniorskim. W tym aspekcie nie mamy szczególnej konkurencji. Kiedyś Arsenal to była jedna z najlepszych akademii w kraju, produkująca piłkarzy – także do pierwszego zespołu – i wygrywająca juniorskie tytuły. Teraz to my zajęliśmy ich miejsce na szczycie.

Angażujesz się osobiście w walkę o londyńskie talenty?

Tak, to należy do moich obowiązków. Zajmuję się rekrutowaniem wraz z jej szefem Darrenem Grace’em oraz moim współpracownikiem Lukiem Sharpsem. Staramy się pozyskać do akademii chłopców na jak najwcześniejszym etapie ich kariery, próbując przekonać ich, że Chelsea to najlepszy wybór.

Jakich argumentów używacie?

Nasz program treningowy, nasza filozofia. Głownie jednak przekonujemy rodziców, że wybór akademii jest podobny do wyboru szkoły. Wykorzystujemy też geograficzne położenie. Gdy patrzymy na mapę, niektóre miejsca w Londynie wyglądają na położone niedaleko od siebie. Ruch uliczny w tym mieście to jednak katorga. Kilka kilometrów w planie miasta to tak naprawdę godzina spędzona w korkach. Może to brzmi zabawnie, ale dla rodziców może mieć ogromne znaczenie.

Latem Chelsea krytykowano za politykę wypożyczania piłkarzy, szczególnie tych młodych. Czy rodzice podnoszą ten argument w rozmowie z Tobą?

Tak naprawdę rodzice widzą to nie jako wadę, ale sporą zaletę. Przecież dla nich to sygnał, że ich dziecko ma spore szanse na profesjonalną karierę. Niektórzy mówią, że Chelsea nie produkuje wystarczająco dużo piłkarzy dla pierwszego zespołu. Nie dodają jednak, że jesteśmy niezwykle efektywni w przygotowaniu zawodników do profesjonalnej kariery. Spośród 117 tzw. scholars (piłkarze w wieku 16-18 lat – przyp. red.) aż 89% z nich mogło zarabiać na życie, grając w piłkę. Występujący w Premier League Liam Birdcutt z Sunderlandu, Jack Cork ze Swansea czy Andy King z Leicester to wszyscy moi byli koledzy z czasów gry dla młodzieżowych drużyn klubu.

Czy w takim razie można powiedzieć, że rodzice wybierający Waszą akademię chcą, by ich dziecko w przyszłości zostało piłkarzem, choć niekoniecznie grając w niebieskiej koszulce? I wasza polityka wypożyczeń ich do tego przekonuje.

Tak. Czują, że Chelsea to najlepsze miejsce, by ich dziecko doświadczyło profesjonalnej kariery w przyszłości…

…niejako zmniejszają ryzyko swojej inwestycji.

Można tak powiedzieć. Powierzają nam swoje dziecko, a my zapewniamy ich, że wyciągniemy z jego potencjału maksimum. Dzięki Chelsea stanie się najlepszym piłkarzem, jakim mógłby być. Oczywiście może to być League 1 czy League 2, ale też Premiership i – miejmy nadzieję – Ligi Mistrzów.

Dyrektor techniczny, który latem musiał odpierać ataki prasy, bronił się, mówiąc, że tak będzie wyglądała przyszłość działalności podobnych klubów. Zgodzisz się z jego poglądem?

Taka strategia zapewnia piłkarzom okazję do gry w piłkę i budowania własnych karier. To najlepszy sposób na to, by przebić się do składu Chelsea. Jeśli nie chcemy stracić danego piłkarza o wielkim potencjale, musimy zaoferować mu alternatywne rozwiązanie.

Przyszłość angielskiej piłki może zmienić także nowa umowa dot. praw telewizyjnych. Mówi się, że wysokość 3-letniego kontraktu może wynieść nawet 9 miliardów funtów. Jak to wpłynie na szkolenie?

To oczywiście wielka rzecz. To kontrakt, który nakłada na kluby Premier League wielką presję. Nawet spadkowicz będzie teraz inkasował prawie 100 milionów funtów. Każdy zespół, który będzie chciał występować w ekstraklasie czy awansować do niej, będzie musiał się więc upewnić, że w istocie ma lepszych piłkarzy niż reszta stawki. To może bardzo utrudnić wprowadzanie piłkarzy do wyjściowych jedenastek w Premier League. Z drugiej strony, ta umowa powinna oznaczać także większe nakłady na szkolenie.

Jak wpłynie ona na Twoją pracę?

Dominic Solanke
Dominic Solanke – kandydat na piłkarza wielkiego kalibru (fot. wikipedia)

Nagły skok wartości praw telewizyjnych raczej nie wywróci naszego świata. Mam wrażenie, że nasz model, o którym przed chwilą mówiliśmy, nas na to przygotował. Oczywiście, chcemy przede wszystkim produkować piłkarzy przeznaczonych do pierwszego składu, taki jest cel akademii. Zanim dany junior będzie mógł zadebiutować w pierwszym zespole Chelsea, potrzebuje ogrania. Wypożyczenie zapewnia cenne doświadczenie. Jeśli mu się nie uda, to mu się nie uda. Nie co roku trafia się 19-latek, który jest gotowy na swoją rolę w zespole grającym w Champions League.

Są w akademii obecnie tacy, którzy w niedalekiej przyszłości mogą zaistnieć na tym poziomie?

Lewis Baker, który gra na wypożyczeniu w Vittese (od 10. roku życia w Akademii), Dominic Solanke (od 7. roku życia w Akademii) i Isaiah Brown (od 15. roku życia w Akademii, sprowadzony z WBA) mają wszystko, by zrobić w piłce niemałą karierę.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze