Chamstwo z Łazienkowskiej


Chamstwo, brak wychowania, dno. To tylko niektóre z określeń na jakie zasługują niektórzy „kibice” Legii Warszawa po meczu z Ruchem Chorzów.


Udostępnij na Udostępnij na

W sobotę po ciężkiej chorobie zmarł jeden ze współwłaścicieli Legii, Jan Wejchert (drugim jest Mariusz Walter). Tego samego dnia Legia podejmowała na Łazienkowskiej Ruch Chorzów. Piłkarze wyszli na boisko w czarnych opaskach na ramieniu, ale ku zdziwieniu wszystkich nie było symbolicznej minuty ciszy. Dlaczego? Bo taką wolę wyraziła rodzina Wejcherta, która dobrze wie, że kibice są skonfliktowani z zarządem i cisza mogłaby zostać złamana gwizdami z trybun. Mimo to niektórzy „kibice” Legii i tak wykorzystali okazję i zachowali się fatalnie. Jeszcze jeden, jeszcze jeden – krzyczeli w odniesieniu do drugiego z właścicieli klubu, Mariusza Waltera. Wejchert nie żyje, więc najlepiej żeby jego los podzielił także Walter. Rozumiem, że kibice nie akceptują posunięć zarządu i że nie zgadzają się z jego polityką. Ale nic, absolutnie nic, nie usprawiedliwia dna, którego sięgnęli swoimi okrzykami i zachowaniem w czasie meczu. To karygodne. Zero szacunku dla  zmarłego i jego rodziny i zwykłej ludzkiej tragedii, jaką jest śmierć. Gdy słuchałem tych wszystkich okrzyków, było mi wstyd. To hańba, a nawet chamstwo. Nie wiem, w którym innym cywilizowanych kraju mogłoby zdarzyć się coś podobnego. „Kibice” stołecznej drużyny dali o sobie żenujące świadectwo. Pokazali brak wychowania i dobrego smaku. Przykro mi, że piłkarze Legii muszą grać również dla takich ludzi. Dno i jeszcze raz dno. Oby taka sytuacja miała miejsce pierwszy i ostatni raz.

Komentarze
~PITER (gość) - 15 lat temu

OCZYWISCIE KIBICE MAJA RACJE I MUSZA W TEN SPOSOB
WYRAZIC CO ROBIA ŹYDOWSCY NAJEMNICY ITI ŁAPY PRECZ
OD LEGI

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze