CdR: Czas wyłonić finalistów


6 lutego 2012 CdR: Czas wyłonić finalistów

We wtorek i środę odbędą się rewanżowe spotkania półfinału Pucharu Króla. Najpierw zmierzą się ze sobą Athletic Bilbao i Mirandes. W drugim meczu powalczą FC Barcelona i Valencia. Przed rewanżami w lepszych sytuacjach wydają się być gospodarze. Czy Valencię i Mirandes stać na sprawienie niespodzianki?


Udostępnij na Udostępnij na

Athletic Bilbao – Mirandes
„Lwy” z Bilbao są przed rewanżowym starciem w ćwierćfinale Pucharu Króla w bardzo dobrej sytuacji. Ta byłaby jeszcze lepsza, gdyby nie doliczony czas z pierwszego meczu. Baskowie spokojnie prowadzili w Miranda de Ebro 2:0, jednak w samej końcówce gospodarzom nadzieje na awans do wielkiego finału dał Ander Lambarri. Wcześniej, jeszcze w pierwszej połowie, dwie bramki dla drużyny prowadzonej przez Marcelo Bielsę zdobył Fernando Llorente. Athletic był tamtego wieczora drużyną lepszą, jednak jego zawodnicy za bardzo rozkojarzyli się w samej końcówce, sprawiając, że trzecioligowiec poczuł zapach zdobyczy, co w końcu wykorzystał najlepiej, jak tylko mógł. Jednak czy ten mały klub jest w stanie odrobić straty na San Mames? Podopieczni Carlosa Pouso musieliby strzelić jutro aż dwa gole, nie tracąc przy tym ani jednego – niby możliwe, ale na Półwyspie Iberyjskim nie wierzy w to chyba nikt.

Iker Muniain
Iker Muniain (fot. athletic-club.com)

W jakich nastrojach przystępują do meczu obydwie ekipy? Athletic zadowolony być nie może, bo w sobotę zaprzepaścił znakomitą szansę wdrapania się na czwartą pozycję w lidze. Niestety, podobnie jak w przypadku pierwszego meczu z Mirandes, bramka w doliczonym czasie gry sprawiła, że Espanyol zdołał wywieźć z Bilbao jedno oczko, zachowując tym samym przewagę nad „Los Leones” w wysokości dwóch punktów. „Los Rojillos” również nie mają powodów do zadowolenia. Bardzo dobra postawa w Pucharze Króla odbija się najwyraźniej na ich grze w Segunda Division B, w której w ostatnich dwóch meczach zdobyli tylko jeden punkt. Mimo wszystko Carlo Pouso i jego ludzie pozostają liderami i głównymi faworytami do awansu. Mirandes pocieszać może się tym, że już raz w tegorocznych rozgrywkach Copa del Rey odrobiło straty w meczu rewanżowym. Było to w ćwierćfinale, jednak porażka w pierwszym pojedynku nastąpiła na wyjeździe – pogoń za wynikiem zaś przed własną publicznością. Jutro atut własnego boiska należeć będzie to Athleticu, który potrafi to wykorzystywać jak mało kto.

Zapewne wykorzysta go i jutro, bo pozostaje bezwzględnym faworytem meczu. Marcelo Bielsa nie musi martwić się żadnymi nowymi absencjami. Spekuluje się, że Baskowie wybiegną na ten mecz w takim samym składzie jak przed tygodniem. To samo dotyczy Mirandes, ponieważ, pomimo faktu, iż trzecioligowiec musi gonić wynik, Hiszpanie nie wierzą, że Pouso dokona zmian w ustawieniu na bardziej ofensywne. Hiszpan doskonale zdaje sobie sprawę, że podpisałby na siebie w ten sposób wyrok śmierci. Athletic, posiadający takich graczy jak Muniain czy Llorente, z kontry grać potrafi i na pewno chętnie by to rywalowi zademonstrował.

FC Barcelona – Valencia
Mamy wielką nadzieję, że w środowy wieczór będziemy świadkami podobnie zażartego spotkania, co w zeszłym tygodniu. „Nietoperze” miały znakomitą szansę na pokonanie rywala z Katalonii. Bramka Jonasa jeszcze bardziej uskrzydliła podopiecznych Emery’ego, ale nie udało się im pójść za ciosem. Do ręki Pinto nie ma co wracać – co się stało, to się nie odstanie. A prawda jest taka, że gdyby bramkarz „Barcy” wyleciał wówczas z boiska, późniejsza bramka Jonasa mogłaby nie paść. Nie można jednak przejść obojętnie obok błędu sędziowskiego, który w jakiś sposób na pewno wynik meczu wypaczył. Valencia udowodniła jednak, że z Barceloną grać potrafi. Zwycięstwo na wyciągnięcie ręki mieli co prawda goście, Leo Messi nie sprostał jednak wyzwaniu i przegrał pojedynek z Diego Alvesem. „Los Ches” wyjdą na murawę Camp Nou pełni wiary i ze świadomością, iż „Blaugrana” nie znajduje się w najlepszej dyspozycji. Skoro wiecznie upokarzany przez „Dumę Katalonii” Real Madryt zdołał w Barcelonie zremisować 2:2, to dlaczego ma się to nie udać Valencii?

Czy zawodnicy Valencii będą mogli cieszyć się na Camp Nou?
Czy zawodnicy Valencii będą mogli cieszyć się na Camp Nou? (fot. marca.com)

Niestety zespół z Estadio Mestalla również ostatnio nie zachwyca. Przed pierwszym meczem ćwierćfinałowym tylko zremisował na wyjeździe z Racingiem Santander. W miniony weekend również podzielił się punktami – tym razem na Vicente Calderon. Nie można wyciągać pochopnych wniosków, ale Unai Emery musi zrobić coś ze skutecznością swoich piłkarzy. „Barca”, mimo zwycięstwa nad Realem Sociedad, zbyt wielkich powodów do skakania pod sufit również nie ma. Baskowie postawili „Blaugranie” na jej obiekcie bardzo trudne warunki. Gdyby tylko Ifran miał nieco chłodniejszą głowę, to chłopcy Guardioli musieliby gonić wynik. I tak byli mocno spięci, kiedy Carlos Vela zdobywał gola na 1:2. Ostatecznie udało się mecz wygrać, choć w Hiszpanii mówiło się, że nerwy w 22. kolejce dopadną tylko i wyłącznie Real Madryt. Zdenerwowanie udzieliło się na pewno także i Valencii, której trener trafnie zauważył, że po remisie z Atletico Madryt „trzecie miejsce na koniec sezonu nie jest już tak pewne”. Teraz walencka drużyna ma pięć punktów przewagi nad lokalnym rywalem – Levante. W środowy wieczór nie będzie to jednak ważne. Valencia bardzo chce awansować do finału Pucharu Króla i zrobi wszystko, aby tak się stało.

O ile przed pierwszym meczem na Estadio Mestalla trenerzy mieli naprawdę sporo do główkowania, jeśli chodzi o skład, o tyle w przypadku rewanżu wydaje się, że sprawa jest bardziej jasna. Emery nie zabierze na Camp Nou tylko tych, o których kibice już dawno zapomnieli – Paco Alcacera, Canalesa i Maduro. Jeśli chodzi o Barcelonę, to podczas dzisiejszego treningu wraz z całą grupą pracowali już Andres Iniesta i Pedro Rodriguez. Obydwaj powinni więc być do dyspozycji Pepa Guardioli. Poza kadrą znajdują się jednak kontuzjowani Afellay, Fontas, Villa, a także Seydou Keita, który przebywa na Pucharze Narodów Afryki. Mało prawdopodobny jest występ Sergio Busquetsa, który w meczu z Realem Sociedad został mocno poturbowany, przez co stracił nieco płata skórnego w prawej nodze. Nie takie jednak cuda w Barcelonie się już działy – Alexis Sanchez po rzekomym zwichnięciu barku już po trzech dniach śmigał sobie na El Madrigal w starciu z Villarrealem. Pożyjemy, zobaczymy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze