Przez wiele lat był traktowany po macoszemu i całkowicie neutralnie. Jego nazwisko potrafili wymienić tylko ci bardziej zagorzali fani angielskiego futbolu. Dziś rozkochał w sobie całą Anglię, jest najczęściej wybieranym graczem w Fantasy i wraz z Sonem prowadzi w klasyfikacji strzelców. Jeśli Calvert-Levin utrzyma to zawrotne tempo, to za chwilę będą się o niego biły najlepsze kluby na świecie.
Piłkarski świat po raz pierwszy usłyszał o nim w 2017 roku podczas mistrzostw świata do lat 20. Anglicy wygrali ten turniej, a Calvert-Lewin strzelił Wenezueli złotego gola w finale. Wówczas był już zawodnikiem „The Toffees”. Anglik do Evertonu dołączył przed tym sezonem, przechodząc z Sheffield United za zaledwie 1,5 miliona euro. Dziś ta cena brzmi jak promocja roku.
Na początku w klubie z Merseyside nie szło mu dobrze. Przez pierwsze trzy sezony zdobył ledwie 11 goli. Punktem zwrotnym były minione rozgrywki, w których Dominic Calvert-Lewin strzelił 13 bramek. Co nagle spowodowało taki skok?
Dwóch ojców
Czynników jak zwykle jest wiele, ale najważniejsze dwa to Ferguson i Ancelotti. Obaj uwierzyli w niego jak nikt wcześniej i nie bali się otwarcie powiedzieć: to jest moja „dziewiątka”. Odkąd na Goodison Park pojawił się Włoch, Calvert-Lewin za każdym razem wychodził w podstawowym składzie. Do tego jego skuteczność przeszła jakiekolwiek najśmielsze marzenia fanów z niebieskiej części Liverpoolu.
Wpływ na to miał również obecny asystent Ancelottiego, a wcześniej pierwszy trener zespołu Duncan Ferguson. To on nieprzerwanie w niego wierzył, gdy inni domagali się odejścia. Wcześniej Calvert-Lewin był napastnikiem dobrze grającym głową, a wiadomo, co to stwierdzenie za sobą kryje.
Napastnikowi „The Toffees” nie pomagały też kontuzje. Przez większość pierwszego sezonu towarzyszył mu uraz kostki. Jednak ku zaskoczeniu wielu Everton zdecydował się rok później podpisać z nim 5-letni kontrakt. Ta decyzja stała się być może jedną z najlepszych, jakie podjęto na Goodison Park. Bo kontrakt jeszcze później parafowano i DCL ma ważną umowę do 2025 roku.
To potężny as w rękawie w przypadku ewentualnego transferu, o którym jednak Calvert-Lewin jeszcze nie myśli. Bo Everton zaczął sezon wyśmienicie i być może wreszcie to jest ten moment, na który w niebieskiej części Merseyside czekali tyle lat. Fani „The Toffees” mogą jedynie zastanawiać się, czy w lepszej formie jest ich napastnik czy cały zespół.
Manager of the Month: ✅
Player of the Month: ✅#EFC 🔵 #UTT pic.twitter.com/PEFp2vpqpm— Everton (@Everton) October 9, 2020
Wszyscy w gazie
Everton, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, rozegrał dotychczas siedem spotkań, wszystkie zakończyły się triumfem drużyny Ancelottiego. Wraz z Leicester i Tottenhamem ma najlepszą ofensywę w lidze. A taki początek nie zdarzył się mu od 1894 roku. Jeszcze bardziej ten fakt może szokować, gdy dodamy, że poprzedni sezon gracze z niebieskiej części Merseyside kończyli ledwie na 12. lokacie.
DCL ma już w tej kampanii dziewięć bramek w sześciu spotkaniach, w Premier League miał udział przy połowie wszystkich goli swojego zespołu. Jedyne, co może martwić kibiców, to fakt, że Calvert-Lewin w ogóle nie asystuje, ale jak na razie nie musi. Ma od tego takich ludzi, jak: James Rodriguez, Richarlison, Andre Gomes, Lucas Digne czy chociażby Seamus Coleman.
✅ First Everton hat-trick
✅ First England cap
✅ First England goal2020/21 Dominic Calvert-Lewin is 🔥 pic.twitter.com/5Tr2rc5AG4
— Amazon Prime Video Sport (@primevideosport) October 8, 2020
Calvert-Levin mimo tej opinii o grze głową, która do niego przylgnęła, to piłkarz bardzo techniczny o nieprzeciętnych umiejętnościach. Wiele osób, które miały okazję oglądać go na treningach, podkreśla, że potrafi tam robić cuda. Tych samych zaczął dokonywać na boisku. Bo jak inaczej określić dwa hat-tricki w jednym miesiącu, gdy wcześniej żaden piłkarz Evertonu nie zrobił tego od 1931 roku?
Dobra forma z klubu nie mogła nie zostać dostrzeżona przez selekcjonera Anglików Garetha Southgate’a, który dał szansę debiutu napastnikowi „The Toffees”. Calvert-Lewin odpłacił mu się golem zdobytym przeciwko Walijczykom. Łącznie w dwóch spotkaniach uzbierał 124 minuty.
Mimo sporej konkurencji i takich rywali jak Rasford Kane wydaje się, że Calvert-Lewin może regularnie dostawać szansę od Southgate’a i stanowić o sile ataku reprezentacji Anglii. Jej selekcjoner preferuje ustawianie z dwójką napastników. A wszystko wskazuje na to, że najbliższe lata mogą należeć do tej reprezentacji, która wreszcie pokonała kogoś z absolutnego topu, czyli Belgów, a w kadrze aż roi się od młodych, piekielnie utalentowanych Anglików.
***
O ile jeszcze kilka tygodni temu regularnie pojawiały się głosy, że to tylko chwilowy wyskok, że za chwilę się zatnie i pogrąży w przeciętności, o tyle dziś nikt jego umiejętności już nie deprecjonuje. Wszyscy przestali czekać na jego potknięcie, tylko wpisali do listy najlepszych graczy na Wyspach. Ma wszystko, by stać się największym objawieniem tego sezonu. A we wszystkim pomaga mu zespół, który w tym sezonie jest nieziemski.
Pozycja „dziewiątki” po odejściu Romeu Lukaku przez większość czasu była zmorą dla zespołu z Goodison Park. Podbijanie ligi kimś takim, jak: Mirallas, Walcott, Kean, Tosun, Valencia kończyło się wielkim rozczarowaniem. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu Calverta-Lewina umieścilibyśmy obok wspomnianych napastników. Jednak dziś różnica między nimi jest taka jak między Evertonem z ostatnich sezonów a tym dzisiejszym.